18 kwietnia 2019

Wielkoczwartkowa szopka


Dziś wierni (którzy?) przeżywają Wielki Czwartek – podała lokalna stacja radiowa związana z Kk i tym oto stwierdzeniem nic nowego nie odkryła, ale uświadomiła mi, że choć „wiernym” jestem, to wcale Czwartku Wielkiego nie przeżywam, ale żyję chwilą i staram się ten czwartek przeżyć jak najlepiej.

Myłem samochód, pucowałem go, w drodze powrotnej do domu – bum! – wypadek przede mną, zawracam zatem czym prędzej i drogą okrężną bieżę wolno do domu swego, a na tej drodze okrężnej tyle kurzu, że hej!, mycie mojego Gratka Syzyfową pracą, ale myśl pozytywnie – powtarzam sobie po drodze – równie dobrze Ciebie mogło coś spotkać tam. Oby tym, co w wypadku nic poważnego nie było, a ty – kochaneczku, szczęśliwcze z uśmiechem bieżaj doma!
No i pobieżałem, i przybieżyłem w końcu, a mój Gratek wcale się nie zakurzył tak strasznie, jakbym to sobie myślał, jadąc w słońcu i pyle.
Potem piłem kawę z mlekiem, kardamonem, cytryną – ciekawe zestawienie, to Przyjaciółki pomysł. Wprawiła mnie w jeszcze lepszy humor ta kawowa mieszanka, a podczas rozmowy przy kawie dowiedziałem się, że dzisiaj w lokalnym kościele będzie mycie nóg (zbiorowe?) – takie spontaniczne, że już są reprezentanci poszczególnych środowisk wybrani zawczasu. Prawda, jakie to uświęcające! W całym katolickim świecie dzisiaj będzie się działo umywanie stóp różnych co do wielkości, koloru skóry, z paznokciami pomalowanymi i nie…
Wy nazywacie mnie Nauczycielem i Panem, i słusznie mówicie, bo jestem nim.
Jeśli tedy Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem nogi wasze, i wy winniście sobie nawzajem umywać nogi.
Albowiem dałem wam przykład, byście i wy czynili, jak Ja wam uczyniłem.
Mistrz z Nazaretu nic nie robił od święta. Nie robił nic na pokaz. Obmył nogi swych uczniów – można powiedzieć – w ukryciu. Myślicie, że bał się tak zrobić na jakimś publicznym placu? Nie sądzę, żeby się bał – jestem pewny, że nie! Wiara i życie wiarą to nie sprawy na pokaz.
My mamy się postarać, aby tak żyć, jak nauczał, a nie raz do roku demonstrować fakt, że ci w hierarchii wyżej zniżają się do tych niżej.
Nie robi na mnie wrażenia ta świątynna szopka, ale byłbym zdziwiony – i to nie na żarty! – gdyby tak prezes znany przed kamerami TV obmył dzisiaj nogi swoim partyjnym pariasom. To byłby dopiero akt wiary i wielkości przywódcy! Nawet sam papież Franciszek ze swoim nóg obmywaniem musiałby uznać porażkę!
Posłuchajcie Don McLean'a „Vincent” – to, moim zdaniem, lepsze niż nóg obmywanie na pokaz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...