O czym to miałem pisać?! Jarosław gotów jest
dzisiaj nawet na krowy łożyć, świnie też ogarnie (do nauczycieli tylko cierpliwości nie ma!), byleby tylko w maju wybory
któreś tam wygrać, a potem i na jesieni – ciekawym przy tym okrutnie, co
jeszcze ten mały (jak ja) człowiek wymyśli po drodze albo co już wymyślił i co
trzyma w zanadrzu – jakie kolejne programy – na „plus” oczywiście.
W każdej – bez wyjątku – partii zdarzają się
pustaki, czasem to takie przykłady wykształconych pustaków. Wystarczy, że się odezwą
i taką tępotą zawiewa, że człowiek musi pomyśleć, na jakim świecie żyje.
Zdarza mi się dość często nosić różaniec na palcu, w
aucie – w moim Gratku – mam różaniec znaleziony na emigracji w Nottingham. Był
rozerwany, bez krzyża – naprawiłem go sam i jakoś przywiązany do tej rzeczy
jestem. Na pewno, gdy stąd wyjadę, zabiorę ją ze sobą. Nigdy nie przyszło mi
do głowy, że te moje różańce (na palcu czy w Gratku) to jakieś tam z mojej strony demonstrowanie uczuć religijnych –
różaniec i już – co tu więcej gadać. Teraz, gdy jedna z mądrych politycznego
świata, o wdzięcznym imieniu Róża (próżna jak w Małym Księciu) powiedziała była, że różaniec w aucie może od razu wróżyć jakiegoś pisiora. Trzeba – pomyślałem – koniecznie mieć
studia i tytuł przed nazwiskiem, mówić językami, żeby takim pustakiem w końcu
się okazać? Nie widziałem do końca, dlaczego akurat różaniec noszę zawsze przy
sobie, ale już teraz wiem – to taki mój talizman, który mnie zawsze chroni
przed pustakami takimi, jak właśnie Róża T. I szkoda mi trochę kobiety – nie
czuję do niej żalu, nie czuję się obrażony jej pustą wypowiedzią – Józef
Tischner miał rację, gdy mówił, że Bóg zabiera rozum tym, których karze – tak
było i tutaj. Róża T. nie wie - widać - że pisiory z różańcem mają tyle wspólnego, co ona z myśleniem (w tym konkretnym przypadku).
Miałem też pisać o tym, jak padają pomniki – jak
„spotwarzono” pomnik znanego Polakom prałata; jak wychodzą na jaw kolejne
nieciekawe sprawy z pontyfikatów świętych wśród ludzi papieży, jak
kardynałowie, biskupi zamiatają pod dywan problem pedofilii i dzieci
wyświęconych, jak na moich oczach ideał sięga bruku, a owieczki Kościoła ślepo
idą za wilkiem. Miałem o tym pisać i napisałem pokrótce.
Miałem też pisać o tym, że mentalność ludzka nie nadążą
dzisiaj za postępem, jaki wokół nas się dzieje. Wielu dzisiaj uważa, że jeśli ma
smartfona, do tego jakieś konto na jakimś tam portalu i ma globalny kontakt ze znajomymi
w świecie, to już koniecznie musi być cholernie na topie. Taki współczesny się robi
człowiek ze smartfonem, że nawet słoma w butach nie razie jak przed laty.
Chciałem też napisać, że w tym pięknym kraju, gdzie pisarze
nieznani przymierają głodem, rząd rozdaje dotacje fundacjom kościelnym - obrzydliwie bogatym –
wbrew przykazaniom znanym – żeby było na filmy, warsztaty dziennikarskie – wiem, trzeba dziennikarzy,
żeby prać mózgi Polaków!
Jakiś już czas powtarzam, że „Polskie zadupie” czeka
– poczeka – ale to o felieton chodzi, nie o życie, bo w życiu polskie zadupie dzieje
się nieustannie – krowy są jak krowy, świnie świniami zostaną, nauczyciele względy
rządzących z bydłem przegrywają, pustaki się nie zmienią – a ludzie? – coś wymyślą,
żeby nie zwariować w tym prawicowym raju, w którym solidarność dziś mniej niż gówno
znaczy i w którym część związkowców to pieski prezesa.
Sapienti sat!
Bywajcie!
Wrócę, jeśli tak mi pisane!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz