12 kwietnia 2019

Honorowo i... fajnie!


Słońce jeszcze wysoko, a ten dzień taki fajny mi się wydaje, że aż strach myśleć, żeby coś się nie spierniczyło. Znając jednak życie – jeśli sam nie spieprzę końcówki, to do wieczora dotrwam w takim błogim zachwycie.

Lubię spędzać czas z moim młodszym synem – jest jeszcze szczery i naturalny, ale – wiadomo – chodzi do szkoły i tylko patrzeć, jak zacznie cierpieć na nadmiar wiedzy wkutej programowo. Nikt z nas nie jest wolny od tego typu schorzeń – nikt w tak zwanym cywilizowanym świecie. Ale nie o tym. Ponieważ strajki w szkole i tak dalej, a jemu jeszcze jeden szew się ostał w rozciętej wardze, no to dzisiaj postanowiliśmy szew ten dziabnąć – jasne, że lekarz, nie my! – do tego jeszcze krew do badania. No to, hejda!, jedziemy – i pojechaliśmy. Ale skoro już byłem tak blisko, postanowiłem oddać krew – może akurat komuś się przyda juszka moja, którą jakże nieregularnie oddaję – to prze moje roztargnienie i pewnie lenistwo (Ale dzisiaj wpisałem sobie do telefonu termin następnej wizyty w punkcie krwiodawstwa).
Fajnie się poczułem, gdy juszka ze mnie schodziła i pomyślałem wtedy – miałem promować swoją zrzutkę – prośba do Was – promujcie ją też! – i jest super, że najpierw sam dałem coś od siebie innym – teraz raźniej oczekiwać czegoś z zewnątrz.
W smoleńskiej zadymie i telepisowskiej propagandzie uciekła mi rocznica śmierci Jacka Kaczmarskiego. Ten skromny bard (polonista!) zrobił więcej dla Polski niż… ‑ nieważne, bo urażę wrażliwych! Przypomniałem sobie jego „Mury” grane w TVP 2 – to nie była ta sama TVP co dzisiaj! Dzisiaj więcej tam propagandy niż za starych dobrych komunistycznych czasów. Nie proponuje Wam jednak „Murów”, posłuchajcie tego, bo wierzę, że Jacek z Aniołami teraz wędruje, z aniołami przebywa ten łobuziak za życia.
Denerwuje mnie dzwonek telefonu – piszę, skupiam się, gonię palcami po klawiaturze, żeby myśli mi nie spieprzyły, a tu, bach!, dzwoni telefon; patrzę – znajomy dzwoni – odbieram: Słucham! Co słychać? Pyta głos w słuchawce. Piszę – odpowiadam. Wszystko gra? – znów pytanie. Tak. To nie przeszkadzam. Na razie… To nie przeszkadzam? Na razie? A gdzie moja myśl? Kurczę, to nie w porządku! Żeby przynajmniej powiedział – przyjedź, wypijemy kawę, pogadamy, coś więcej… Jak to nie przeszkadzam, skoro przeszkadzam? Dobra, przejadę się chwilę, może przypomnę sobie…
Nie przypomniałem sobie nic z tego, co było poprzednio w głowie. Taki piękny dzień! Piszę zatem to, co teraz w głowie siedzi i co w notatkach znajduję.
Czytałem ostatnio komentarze lokalne – znowu znajomy: A co, nie czytałeś? Nie wiesz? Jesteś do tylu! – no to przeczytałem i mnie zamurowało. Są ludzie, którzy jeśli nie mają powodów przyczepić się do czegokolwiek, czepiają się do wyglądu człowieka – coś im tam nie pasuje, coś im się nie podoba, coś trzeba by poprawić, jak to oni sądzą – jakby patrzyli w lustro i widzieli ideał, a nie tępaka twarz, mentalnego głupka. Piśmiennych nam przybywa, rozumnych jakby mniej. Trzeba się zbroić w cierpliwość i machać częściej ręką.
Mam w sobie jakąś złość, gdy obraża się ludzi ze względu na ich wygląd, a przemilcza ich pracę. Takie oceny świadczą o strasznej infantylizacji wielu, a że jest ich dość dużo – to znacznej części narodu. A przecież to ja – Egzorcysta czy Heretyk?! – miałem być największym zagrożeniem narodu.
Zrzutka „wisi” na blogu – „wisi” po prawej stronie, „wisi” w stopce bloga – jeśli to dla Was nie ciężar, promujcie – zrobicie to lepiej ode mnie. Udostępnienie czasem jest ważniejsze niż wpłata – za jedno i za drugie – Dzięki! – i bywajcie!
PS
Wieczorem się jeszcze odezwę i podsumuję dzień!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...