Słońce jeszcze wysoko,
a ten dzień taki fajny mi się wydaje, że aż strach myśleć, żeby coś się nie
spierniczyło. Znając jednak życie – jeśli sam nie spieprzę końcówki, to do
wieczora dotrwam w takim błogim zachwycie.
Lubię spędzać czas z
moim młodszym synem – jest jeszcze szczery i naturalny, ale – wiadomo – chodzi
do szkoły i tylko patrzeć, jak zacznie cierpieć na nadmiar wiedzy wkutej
programowo. Nikt z nas nie jest wolny od tego typu schorzeń – nikt w tak zwanym
cywilizowanym świecie. Ale nie o tym. Ponieważ strajki w szkole i tak dalej, a
jemu jeszcze jeden szew się ostał w rozciętej wardze, no to dzisiaj
postanowiliśmy szew ten dziabnąć – jasne, że lekarz, nie my! – do tego jeszcze
krew do badania. No to, hejda!, jedziemy – i pojechaliśmy. Ale skoro już byłem
tak blisko, postanowiłem oddać krew – może akurat komuś się przyda juszka moja,
którą jakże nieregularnie oddaję – to prze moje roztargnienie i pewnie lenistwo
(Ale dzisiaj wpisałem sobie do telefonu termin następnej wizyty w punkcie
krwiodawstwa).
Fajnie się poczułem, gdy juszka ze mnie schodziła i pomyślałem
wtedy – miałem promować swoją zrzutkę – prośba do Was – promujcie ją też! – i
jest super, że najpierw sam dałem coś od siebie innym – teraz raźniej oczekiwać
czegoś z zewnątrz.
W smoleńskiej zadymie i
telepisowskiej propagandzie uciekła mi rocznica śmierci Jacka Kaczmarskiego.
Ten skromny bard (polonista!) zrobił więcej dla Polski niż… ‑ nieważne, bo
urażę wrażliwych! Przypomniałem sobie jego „Mury” grane w TVP 2 – to nie była ta
sama TVP co dzisiaj! Dzisiaj więcej tam propagandy niż za starych dobrych
komunistycznych czasów. Nie proponuje Wam jednak „Murów”, posłuchajcie tego, bo wierzę, że Jacek z Aniołami teraz wędruje, z aniołami przebywa ten łobuziak za życia.
Denerwuje mnie dzwonek
telefonu – piszę, skupiam się, gonię palcami po klawiaturze, żeby myśli mi nie
spieprzyły, a tu, bach!, dzwoni telefon; patrzę – znajomy dzwoni – odbieram:
Słucham! Co słychać? Pyta głos w słuchawce. Piszę – odpowiadam. Wszystko gra? –
znów pytanie. Tak. To nie przeszkadzam. Na razie… To nie przeszkadzam? Na
razie? A gdzie moja myśl? Kurczę, to nie w porządku! Żeby przynajmniej powiedział
– przyjedź, wypijemy kawę, pogadamy, coś więcej… Jak to nie przeszkadzam, skoro
przeszkadzam? Dobra, przejadę się chwilę, może przypomnę sobie…
Nie przypomniałem sobie
nic z tego, co było poprzednio w głowie. Taki piękny dzień! Piszę zatem to, co teraz w głowie
siedzi i co w notatkach znajduję.
Czytałem ostatnio komentarze
lokalne – znowu znajomy: A co, nie czytałeś? Nie wiesz? Jesteś do tylu! – no to
przeczytałem i mnie zamurowało. Są ludzie, którzy jeśli nie mają powodów przyczepić
się do czegokolwiek, czepiają się do wyglądu człowieka – coś im tam nie pasuje,
coś im się nie podoba, coś trzeba by poprawić, jak to oni sądzą – jakby patrzyli
w lustro i widzieli ideał, a nie tępaka twarz, mentalnego głupka. Piśmiennych nam
przybywa, rozumnych jakby mniej. Trzeba się zbroić w cierpliwość i machać częściej
ręką.
Mam w sobie jakąś złość,
gdy obraża się ludzi ze względu na ich wygląd, a przemilcza ich pracę. Takie oceny świadczą
o strasznej infantylizacji wielu, a że jest ich dość dużo – to znacznej części narodu.
A przecież to ja – Egzorcysta czy Heretyk?! – miałem być największym zagrożeniem
narodu.
Zrzutka „wisi” na blogu
– „wisi” po prawej stronie, „wisi” w stopce bloga – jeśli to dla Was nie ciężar,
promujcie – zrobicie to lepiej ode mnie. Udostępnienie czasem jest ważniejsze niż
wpłata – za jedno i za drugie – Dzięki! – i bywajcie!
PS
Wieczorem się jeszcze odezwę
i podsumuję dzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz