28 kwietnia 2019

Siostry mojej wspomnienie


Mija dzisiaj czwarta rocznica śmierci mojej Siostry – teraz żyje w drzewach, kwiatach, wspomnieniach innych i moich... - audi, vide et sile!
Jeszcze nie zdążyłem wykasować jej numeru telefonu z pamięci swojego, a jej ze swojej pamięci nigdy nie wykasuję. Uśmiecham się do wspomnień... 

Uśmiecham się, gdy wspominam, jak mi dokuczała – a ganiała mnie trochę, zwłaszcza w latach dzieciństwa! – rozrzewniam się na wspomnienia rozmów późniejszych, gdy byłem już dorosły i częściej niż często przebywałem z nią i jej rodziną.
Pamiętam, gdy byłem mały, przezywałem ją Zołza – to takie kurpiowskie określenie jędzy, hetery, kobiety ostrej jak brzytwa… Goniła mnie do robót domowych, a ja chciałem czytać albo miałem właśnie kolejną bitwę do stoczenia z wojskami moimi w pobliskim lasku. Kończyło się zawsze tak, że brałem niezłe baty, ale aniołem nie byłem, więc co tu będę tłumaczył. 
Różnica wieku (pięć lat) skutecznie oddzielała w latach mojego dzieciństwa mój świat od świata jej rówieśników. Zaledwie zacząłem rozumieć, że mam jedyną Siostrę, ona już była dorosła. Potem, gdy ja dorosłem, zaczęliśmy jakby na nowo siebie odnajdywać i stało się w pewnym momencie, że była mi jak matka – mieszkałem w domu jej czas jakiś, a później, gdy wracałem do domu rodzinnego, zawsze tak droga mi biegła, że musiałem (chciałem) zahaczyć o dom mojej Siostry. Kurczę, jak mi brakuje tamtego gwaru w jej domu - szczebiotu dzieciaków, krzyków, rwetesu, śmiechu. Nawet gdy było ciężko, nadzieja nigdy nie gasła, że to tylko przejściówka, że to tylko chwila...
Potem lata choroby i jej walka, przed którą chyliły swe głowy tęgie umysły medyczne, bo - zaiste - w jej kruchym ciele kryła się siła nieludzka...

Bardzo lubiła kwiaty – sprawy rodzinne prostowały się – dzieci usamodzielniły się – mogła zająć się sobą i tym co lubiła robić - zawsze cieszyła się z nadchodzącej wiosny, bo można było sadzić, podlewać, przycinać… Miała rękę do kwiatów – jak mówi się potocznie – co posadziła (Barbara!), rosło jak na drożdżach – czarowała kwiaty, – budziła je do życia, a kwiaty rozkwitały.
W takiej porze jak dzisiaj – wiosna się budzi do życia – Siostra moja zasnęła, żeby obudzić się tam, gdzie kwiaty nie więdną wcale, drzewa są wiecznie zielone, a ona siada cichutko w zacienionym miejscu i patrzy, i się uśmiecha do kwiatów, do drzew, do mnie…
Jedyne co mogę, to wyruszyć w drogę – pogadać z nią chwilę – potem siądę obok niej w cieniu i uśmiechnę się z nią!
A Wy posłuchajcie Se Sequi i popatrzcie daleko, dzisiaj dalej niż zwykle!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...