O kocie Adolfie, któremu
dodałem w nazwie Hit, a który to Adolf Hit zaginął; o tym, jak być nieszczęśliwym
i jeszcze tam o czymś – nie będę przecież dokładnie pamiętał, co piszę, bo piszę
trochę codziennie i nie sposób się skupić na tym, co już poszło, tylko na tym, co
piszę – no to o tym, co wcześniej pisałem dziś na Facebooku, zatem tutaj raczej
powtarzać się nie wypada i już! Mogą niektórzy pomyśleć, że nie tylko skupienie, ale i
pamięć zawodzi Pisarza Nieznanego. Kto ma ochotę na podróż, zapraszam na moją stronę FB, a tutaj coś innego – o czym tam nie było.
Obrzydlistwo
– Śmiać się czy płakać?
„Obrzydlistwo”
- taki tytuł znalazłem dość dawno temu w przepaściach Internetu. Autorzy – Ryba
i Alek – pisali na wstępie: Hodował
gołębie na mięso Mieszkaniec stolicy hodował gołębie, ale nie było to jego nieszkodliwe
hobby. Tam, gdzie mieszkał, śledczy dokonali makabrycznego odkrycia. W lodówce,
równiutko poukładane, leżały poobcinane gołębie nóżki i ptasie tuszka. Antoni
J. (58 l.) prawdopodobnie mordował biedne ptaki na mięso!
Prawda - makabra straszna - ciała ludzkie leżały w lodówce poćwiartowane, a na dodatek dzieci!!!
A pod koniec tak: Ptasi rzeźnik wpadł
przez przypadek. Pewnego dnia nagle zaczął grozić sąsiadom, że ich pozabija.
Przerażeni ludzie wezwali policję. Gdy policjanci weszli do mieszkania, ich
oczom ukazał się makabryczny widok.
– Znaleźliśmy u niego gotowe wyroby mięsne. W lodówce leżało 6 mrożonych
tuszek, wiadro obrączek oraz worek nóżek – opowiada mł. asp. …
Pomyślałem sobie, skoro Polacy tak myślą, o
kimś, kto ptaki zabijał, żeby pozyskać mięso, to co o nas myślą Hindusi i o uboju
krów? Gołąb to nie jest ptak święty, jak w Indiach święte są krowy – i jedno i drugie
myślenie jest dla mnie równie głupie. Jadłem mięso z gołębi – jest smaczne i pożywne
– wielu lekarzy zaleca taka dietę chorym. Zabijałem też gołębie po to, żeby je
zjeść – dziękowałem Bogu za ten dar – i ciach! – na pewno się nie męczyły, jak krowy
podczas uboju, jak miliony kurczaków, świń, indyków, cieląt…
Ciekaw jestem przy tym czy Ryba i Alek byli
kiedyś w kurniku, gdzie tuczy się brojlery, czy tylko w markecie przebierali tuszki?
Czy Ryba i Alek nie jedzą całkiem drobiu, a jeśli jedzą mięso, to skąd ta obrzydliwość?
Jak wielu z nas się wzdraga i zapewnia, że nigdy nie byłby w stanie zabić kury czy
koguta, a jednocześnie w sklepie kupuje kilogramami właśnie zabite kury, koguty,
krowy, świnie… czy Ryba i Alek wiedzą, jak się uśmierca krewetki, jak zabija się
ryby, ślimaki... - jaką te przysmaki ze sklepu przechodzą do sklepu drogę?
Wiem – lepiej nie wiedzieć, tylko kupić i zjeść,
a obrzydlistwem nazwać, że ktoś zabił gołębia albo, że ktoś zabija to, co ja kupuję!
Mierzi mnie strasznie takie ludzkie zakłamanie,
taka ich delikatność – w mordę! – popieprzona! Zaraz mi na myśl przychodzą te wszystkie
pobożnisie i te, co przez bibułkę bułkę, a gołą ręką… Wiem, że to straszne nieszczęście
być tak ślepym na siebie – i pieprzyć co innego, a co innego robić. Wierzę natomiast
święcie, że niektórzy to robią, nie wiedząc nawet tego, jak przy tym ośmieszają
się strasznie.
Przeciętny Japończyk puka się palcem w czoło,
gdy słyszy, że Polak przeciętny pije krowie mleko – ale to nawet bardzo dobrze, bo oznacza
dokładnie, że głupole nie tylko nad Wisłą mieszkają.
Jakiś wewnętrzny głos mówi mi ciągle i ciągle
– pie.. tych dupków Marek, niech pie…, co chcą, niech fałszywie udają, że zbrodnią
jest zabicie gołębia na mięso, a kiełbasa z sarny, to nektar dla podniebienia...
I chyba trzeba będzie posłuchać tego głosu
i niech się tacy pie…, a ja poczytam trochę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz