Przeklinają mnie, dokładają do pieca, współczują i pocieszają,
śmieją się „pod wąsem”, patrzą z niedowierzaniem, jakby widzieli kogoś, kto dawno
być winien w zaświatach nieokreślonych… A ja się jeszcze tułam po tym pięknym świecie i będę aż
do czasu, gdy moja świeczka zgaśnie. Ale póki się tli we mnie jakaś iskra, z której jeszcze płomień może choć na chwilę błysnąć, to będę drażnił, rozśmieszał,
wzbudzał litość i zazdrość, podnosił ciśnienie, rozmawiał z duchami i tymi, co jeszcze
w ciele… Będę..., a potem - wiadomo!
Codziennie pytam zwierciadła – bynajmniej nie o urodę!
– żeby mi powiedziało czy na tym nie-Bożym Świecie jest jeszcze ktoś głupszy ode
mnie i cisza – zwierciadło milczy wymownie. Jestem mu za to wdzięczny, bo nie odbiera nadziei,
że jestem na samym końcu, że za mną już tylko ściana albo gorzej - próżnia albo ciemność straszliwa, ta prorokowana, przepowiadana - straszna. Choć czy to ma znaczenie?
Czasami ci z końca stanowią początek, a ci z samego początku budzą się na końcu. Tak przecież powiedziano, a zatem i dla głupców nadzieja jeszcze jest. Fortuna naszego życia po takich orbitach biegnie, że daremne próby ogarnięcia tego.
W życiu moim codziennie coś nowego się dzieje, czasami
trzeba tylko skłamać, że wszystko OK, że wszystko po staremu, co jest prawdy gównem, ale nie żadną prawdą. Nie wiem, ilu wrogów przybyło mi ostatnio,
nie wiem czy przyjaznych szereg się nie wykruszył pod drodze. To wszystko ciągle się zmienia,
nie zawsze zgodnie z tym, co zaplanujemy albo byśmy chcieli, co tniemy w myślach swoich dla siebie i pod siebie. Życie - nieodgadnione i nieprzewidziane - dlatego takie piękne.
W polityce polskiej bez zmian – straszna masakra, ktoś
powie i wcale się nie pomyli. Nawet ci, co walczą, już zgubili się dawno w tym,
z kim i o co walczą, dla kogo walczą (dla siebie!?) – walczą dla samej walki?, dla zasady walczą?, dla zasady się
szarpią i dla zasady z pewnością wygrają albo przegrają? Straszne są te ludzkie
nasze zasady bez zasad! Poniżej mam notatki do „Polskiego zadupia” i trzeba mi będzie
to zrobić jak najprędzej.
Za oknem dużo słońca – ze słońcem dużo nadziei trzeba
w sobie wzbudzić, bo nadzieja jest dobra, choć głupio o niej mówią. Wyjazd do szpitala,
zobaczyć dobre twarze, a potem jeszcze wyjazd i kochane spojrzenia. Pójdę dzisiaj
nad rzekę, siądę sobie na brzegu i powiem za Herraklitem głośno albo cicho: Panta
rei – Wszystko płynie, wszystko jednako zmienne na tym zmiennym świecie z ludzkimi
marzeniami o niezmiennej wieczności, której nie da się pojąć! A potem rzucę patyk
do płynącej wody i popatrzę za nim, aż zniknie mi z oczu. Koniecznie też rozmówię się z Duchem Wiekuistym - wyznam, czego mi brak, a czego mam w nadmiarze – poproszę, podziękuję i wrócę, i
coś napiszę.
A teraz w drogę i wszystkim szerokości wszelakiej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz