7 sierpnia 2015

Dziennikarska robota

Znów rzecz o dziennikarstwie schodzącym na psy!
Pisałem już o tym, jak często współcześni dziennikarze wyszukują na siłę sensacji, jak „sprzedają” odbiorcom niezweryfikowane informacje, jak interpretują i opiniują, zamiast przekazywać informacje.
Wszystko po to, aby urobić i ogłupić odbiorcę, który po otrzymaniu takiej dziennikarskiej treści nie musi już myśleć. Od razu powinien wiedzieć!

Muszę tu wyjaśnić, że poniższy tekst wydaje mi się bardzo znajomy i mam wrażenie, że już to publikowałem. Nie chce mi się jednak przekopywać bloga! W notatkach tekst ten pozostał jako nieopublikowany. Dlatego pozwalam sobie na jego upublicznienie.
Jedną z form dziennikarskiej manipulacji jest odpowiednie zadawanie pytań. Dziennikarze nie pytają dzisiaj po to, aby otrzymać indywidualną odpowiedź, ale po to, aby uzyskać odpowiedź uzasadniającą właśnie dziennikarski punkt widzenia na daną sprawę.
Ostatnio w mojej sprawie dziennikarz pyta przypadkowo spotkane osoby czy chciałyby pracować ze współmałżonkiem w jednej firmie. Ludzie odpowiadają, że nie.
Kolejne pytanie, to czy dobrze zrobiła moja żona, że zatrudniła mnie w podległej jej placówce? Ludzie odpowiadają, że nie!
Po pierwsze, nie pracowałem przez ostatnie 12 lat z żoną w jednej firmie, bo samorząd i szkoła to dwie różne firmy.
Po drugie, żona nigdy mnie nie zatrudniała w podległej jej placówce. Pracowałem w niej wcześniej niż ona!
No i jak? Co miały na celu te pytania? Uzyskanie odpowiedzi na nurtujące dziennikarza problemy? 
Nie! 
Odpowiedzi miały potwierdzić tylko z góry założoną dziennikarską tezę i wywołać sensację! Sensację bowiem łatwo „sprzedać” odbiorcy, któremu nie chce się myśleć!
Tylko jedna osoba nie dała się złapać na dziennikarski haczyk. Nie dlatego, że rozumiała perfidię dziennikarskiego działania i manipulację, tylko po prostu szczerze powiedziała, że nie ocenia działania innych osób, gdyż nie chce, aby inni robili to w stosunku do niego, tj. mówiącego!
No i proszę, jak wyszło ewangeliczne „Nie sądźcie…”. Wypowiadało się wielu katolików i wszyscy, poza tą jedną osobą, sąd swój wydalali z rozkoszą dorównującą uniesieniom z alkowy!
Do tych wszystkich dziennikarskich grzeszków współczesnego dziennikarstwa dochodzi najzwyklejsze chamstwo w zachowaniu i komentarzach.
Przypomina mi to fora internetowe.
W przypadku dziennikarzy albo ludzi za dziennikarzy się uważających obowiązują jednak pewne normy zawodowe.
Nie ma się więc co dziwić chamskim komentarzom anonimowych forumowiczów, skoro uczą się od „zawodowych” dziennikarzy!
To nie koniec listy grzeszków, ale wystarczy.
Z nostalgią wspominam starą dziennikarską robotę rodem z przywoływanego już kilka razy filmu „Wszyscy ludzie prezydenta”. Wydaje się ona ginąć i odchodzić do historii, którą będziemy mogli podziwiać tylko w kinie.
W sumie, to wszystko, co „sprzedają” nam media, staje się płytkie, szybkie, nieskomplikowane, niewymagające myślenia, dlaczego zatem stare podstawy dziennikarskiej roboty mają nie osiąść na tej mieliźnie?!

Następnym razem o popycie i podaży, co wyparły ideę misji w dziennikarskiej pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...