Znów rzecz o dziennikarstwie schodzącym
na psy!
Pisałem już o tym, jak często współcześni dziennikarze
wyszukują na siłę sensacji, jak „sprzedają” odbiorcom niezweryfikowane
informacje, jak interpretują i opiniują, zamiast przekazywać informacje.
Wszystko po to, aby urobić i ogłupić odbiorcę, który po
otrzymaniu takiej dziennikarskiej treści nie musi już myśleć. Od razu powinien
wiedzieć!
Muszę tu wyjaśnić, że poniższy tekst wydaje mi się bardzo
znajomy i mam wrażenie, że już to publikowałem. Nie chce mi się jednak przekopywać
bloga! W notatkach tekst ten pozostał jako nieopublikowany. Dlatego pozwalam
sobie na jego upublicznienie.
Jedną z form dziennikarskiej manipulacji jest odpowiednie
zadawanie pytań. Dziennikarze nie pytają dzisiaj po to, aby otrzymać
indywidualną odpowiedź, ale po to, aby uzyskać odpowiedź uzasadniającą właśnie
dziennikarski punkt widzenia na daną sprawę.
Ostatnio w mojej sprawie dziennikarz pyta przypadkowo
spotkane osoby czy chciałyby pracować ze współmałżonkiem w jednej firmie.
Ludzie odpowiadają, że nie.
Kolejne pytanie, to czy dobrze zrobiła moja żona, że
zatrudniła mnie w podległej jej placówce? Ludzie odpowiadają, że nie!
Po pierwsze, nie pracowałem przez ostatnie 12 lat z żoną w
jednej firmie, bo samorząd i szkoła to dwie różne firmy.
Po drugie, żona nigdy mnie nie zatrudniała w podległej jej
placówce. Pracowałem w niej wcześniej niż ona!
No i jak? Co miały na celu te pytania? Uzyskanie odpowiedzi
na nurtujące dziennikarza problemy?
Nie!
Odpowiedzi miały potwierdzić tylko z
góry założoną dziennikarską tezę i wywołać sensację! Sensację bowiem łatwo
„sprzedać” odbiorcy, któremu nie chce się myśleć!
Tylko jedna osoba nie dała się złapać na dziennikarski
haczyk. Nie dlatego, że rozumiała perfidię dziennikarskiego działania i
manipulację, tylko po prostu szczerze powiedziała, że nie ocenia działania
innych osób, gdyż nie chce, aby inni robili to w stosunku do niego, tj. mówiącego!
No i proszę, jak wyszło ewangeliczne „Nie sądźcie…”.
Wypowiadało się wielu katolików i wszyscy, poza tą jedną osobą, sąd swój
wydalali z rozkoszą dorównującą uniesieniom z alkowy!
Do tych wszystkich dziennikarskich grzeszków współczesnego
dziennikarstwa dochodzi najzwyklejsze chamstwo w zachowaniu i komentarzach.
Przypomina mi to fora internetowe.
W przypadku dziennikarzy albo ludzi za dziennikarzy się
uważających obowiązują jednak pewne normy zawodowe.
Nie ma się więc co dziwić chamskim komentarzom anonimowych
forumowiczów, skoro uczą się od „zawodowych” dziennikarzy!
To nie koniec listy grzeszków, ale wystarczy.
Z nostalgią wspominam starą dziennikarską robotę rodem z
przywoływanego już kilka razy filmu „Wszyscy ludzie prezydenta”. Wydaje się ona
ginąć i odchodzić do historii, którą będziemy mogli podziwiać tylko w kinie.
W sumie, to wszystko, co „sprzedają” nam media, staje się
płytkie, szybkie, nieskomplikowane, niewymagające myślenia, dlaczego zatem
stare podstawy dziennikarskiej roboty mają nie osiąść na tej mieliźnie?!
Następnym razem o popycie i podaży, co wyparły ideę misji w
dziennikarskiej pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz