13 sierpnia 2015

Ojciec Dyrektor by się przydał

Tak sobie myślę, że na początku mojej self-publishingowej drogi przydałby mi się głos Ojca Dyrektora, który wypowiedziałby choćby szeptem TAK!

Wtedy wiary żadnej nie trzeba by było, bo datki wartkim strumieniem popłynęłyby, a ja nie tylko książki mógłbym za nie wydać, ale i odpustów tysiąc albo dwa kupić, i to odpustów takich, co to by wszystkie moje niecne grzechy wymazały jak ongiś, czyli dalej niżeli onegdaj, ogień wymazywał z głów biednych dziewczyn myśli o czarach wszelakich!
Wzniósłbym wtedy pewnie oczy nabożnie ku niebu i ręce rozłożył w podzięce niczym najgorliwszy polityk prawicy polskiej partii jedynie właściwej na tej polskiej w bożym słońcu ostatnio skąpanej ziemi!
Jest jednak mały szkopuł w tym całym moim marzeniu o wstawiennictwo głosowe Ojca D.
Mojemu pisaniu i myśleniu mojemu całemu też jakoś nie po drodze z nauką i głosem Ojca D. tak dobrze znanego!
Tylu po drodze, a mnie nie!
A niech mnie!
Nic to!
Dalej pisał będę o tym, co w głowie mojej mieszka i co widzę oczyma moimi chorymi!
Za jaką cenę?
A któż to wie?
Jeśli ktoś wie!

Niech powie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...