19 sierpnia 2015

W przepaściach pamięci

Wczoraj znalazłem książkę z dedykacją z 1988 roku. Podarował mi ją na pamiątkę pielgrzymki do Lichenia Zbyszek. Tylko jaki Zbyszek, który i skąd? Zabijcie mnie! Nie wiem! Zapomniałem!

To był rok, kiedy kończyłem technikum i zdałem na studia. W Licheniu byłem przed egzaminami, po egzaminach? Znów możecie mnie zabić! Nie pamiętam!
Fakt, na studia zdawałem z myślą, że i tak długo tam miejsca nie zagrzeję, gdyż byłem już na prostej do wstąpienia w szeregi marianów, toteż wizyta w tym czasie w Licheniu nie zdziwiła mnie wczoraj, kiedy dedykację przeczytałem. Pewnie byłem tam po wskazówki.
Później to się tak ułożyło, że pojawiła się kobieta i plany trzeba było zmienić.
Nie, nie, nie! Nikt mnie nie zmuszał i nic nie musiałem! Taka była wewnętrzna decyzja, choć było kilka niewytłumaczalnych przypadków, które kazały mi zrezygnować z pierwotnych planów, choćby ten, że na pierwszym roku studiów nie udało mi się zaliczyć jakiegoś tam egzaminu, a to oznaczało skreślenie z listy studentów. Takie były zasady dla studentów-kotów. W ciemno złożyłem podanie do dziekana (to był dziekan Świątecki) i poprosiłem o powtórkę egzaminu. Byłem przekonany, że i tak mi odmówi, a to będzie znak, że ruszam w kierunku zakonnym.
Szczęki opadły mnie i moim znajomym, kiedy dziekan na powtórkę mi zezwolił, a ja to skutecznie wykorzystałem.
Ale miało być o przepaściach pamięci, które skrywają ludzi, zdarzenia i miejsca, z którymi się spotykaliśmy, w których uczestniczyliśmy i w których byliśmy; skrywają, mimo że my nie mamy już o tym pojęcia, bo codzienność i planowanie przyszłości albo rozdrapywanie niedawnej przeszłości tak nas pochłaniają, że najzwyczajniej w świcie o czymś czy o kimś tam zapominamy.

Owo zapominanie czy wypieranie to kolejne cudowne wynalazki Boskiego Geniuszu. W innym wypadku spalilibyśmy się w natłoku chwil przeżytych, poczuciu winy, żalu po niewykorzystanych szansach..., jak ćma osiągająca próg płomienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...