8 sierpnia 2015

Popyt, podaż i dziennikarstwo...

Pamiętam jak podczas studiów w Olsztynie (przełom lat 80. i 90. minionego wieku i tysiąclecia) z kilkoma osobami próbowałem zdobyć pracę w redakcji Dziennika Pojezierza. Po wstępnych rozmowach  zostaliśmy zakwalifikowani na kurs dziennikarski w redakcji dziennika.

To, co wpajano nam podczas teoretycznych i praktycznych zajęć, do dzisiaj siedzi mi w głowie, chociaż sam dziennik był, nie ma co ukrywać, pismem lokalnym.
Kiedy dzisiaj dowiaduję się z mediów, tych lokalnych, ale i krajowych, o sobie rzeczy, o których nawet bym nie pomyślał, to wtedy przypominam sobie tamten kurs dziennikarski z czasów studiów i wpajane nam zasady dziennikarskiej roboty. Wspominam je z nostalgią, gdyż dzisiaj są tak anachroniczne, jak wczorajszy atari przy dzisiejszym najnowszym smartfonie.
Wtedy każdy, kto chciał choć spróbować swoich sił w dziennikarstwie, wiedział, że jeśli przyniesie do redakcji materiał do publikacji i nie udokumentuje go w odpowiedni sposób, nie przedstawi źródeł uzyskanych informacji i faktu, że te źródła sprawdził w konfrontacji z innymi źródłami, to szybciej spieprzałby z taką informacją z redakcji, niż się w niej pojawił!
A dzisiaj?
Przyjeżdża wielki redaktor na prowincję szukać przestępcy. Absolutnie badać problem czy też potwierdzać informacje. Robi materiał z ludźmi, odwiedza urzędy, biega po terenie, wraca, montuje materiał i bach… sensacyjny program w świat.
Z jego redaktorskiego komentarza wynika, że jak najbardziej znalazł przestępcę i to w dodatku przestępcę bezkarnie chodzącego po tej ziemi.
Zapomina tylko dodać, że sprawa nie trafiła nawet przed oblicze niezawisłego sądu, a w kilku przypadkach nawet nie zostały postawione zarzuty.
Wielki redaktor jednak wie, że znalazł przestępcę i że materiał trzeba zrobić właśnie o przestępcy, ponieważ takie jest zapotrzebowanie odbiorców. Wie, że odbiorcy chcą krwi i on tę krew im daje.
Taki wielki redaktor myśli sobie:
Chcecie przestępców?
Dam wam przestępców!
Chcecie skorumpowanych urzędników?
No problem! Załatwię wam skorumpowanych urzędników na waszą miarę!
Ja wiem, czego chcecie i to właśnie wam daję!

A dziennikarska misja i dziennikarskie zasady?

Pieprzyć misję i zasady!
Liczy się oglądalność!

Liczy się popyt!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...