Przetrwałem zatrzymanie, noce w celi, godziny przesłuchań,
rozprawy sądowe, a kołek miał się w najlepsze i jeszcze miał do mnie pretensje,
bo w końcu nie wytrzymałem i powiedziałem, żeby sobie poszedł w cholerę ze swoimi
pomysłami.
Po załatwieniu wspomnianej sprawy od początku do końca kołek
zniknął mi z oczu i dalej robił swój
biznes. Robił… do kolejnego pomysłu, z którym był zawitał w moim gabinecie.
Tak było przez kilka lat, aż powiedziałem: Dosyć!
Zapowiedziałem kołkowi, że albo przychodzi do mnie ze sprawami od A do Z
przemyślanymi, albo niech mi czułej części mojego ciała nie zawraca!
Obraził się i zaczął mnie omijać. Jak wroga numer jeden
swoich biznesowych planów zaczął mnie następnie traktować i tak się w tej
swojej wrogości do mnie zapomniał, że w ostatnich wyborach stanął u boku mojego
konkurenta. Odtąd ile moją opozycję zachwalał, tyle mnie i moje działania
ganił.
Co nieco w życiu widziałem, choć podróżnikiem nie jestem!
Nieraz już stałem pod ścianą, nie wiedząc co począć!
Z kolan się podnosiłem wiele, wiele razy. I wiele razy od
dna swojego się odbijałem.
Dlatego żaden kołek swoim paskudnym postępowaniem złamać
mnie nie zdoła. Tylko krew się we mnie burzy na myśl o takich ciołkach.
I tyle.
No, morał by się przydał do tych luźnych rozważań o
znajomości z kołkiem.
Koziołek Matołek przy kołkach to gość na miarę rogacza!
Pacanów to raj utracony; zadupie tworzą kołki.
No i cytat z piosenki:
Kardynała Richeileu sekret wam dziś zdradzę.
Od przyjaciół, Boże, strzeż!
Z wrogami sobie poradzę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz