17 sierpnia 2015

O kołku matołku koniec opowieści

Przetrwałem zatrzymanie, noce w celi, godziny przesłuchań, rozprawy sądowe, a kołek miał się w najlepsze i jeszcze miał do mnie pretensje, bo w końcu nie wytrzymałem i powiedziałem, żeby sobie poszedł w cholerę ze swoimi pomysłami.

Po załatwieniu wspomnianej sprawy od początku do końca kołek zniknął mi z oczu i  dalej robił swój biznes. Robił… do kolejnego pomysłu, z którym był zawitał w moim gabinecie.
Tak było przez kilka lat, aż powiedziałem: Dosyć! Zapowiedziałem kołkowi, że albo przychodzi do mnie ze sprawami od A do Z przemyślanymi, albo niech mi czułej części mojego ciała nie zawraca!
Obraził się i zaczął mnie omijać. Jak wroga numer jeden swoich biznesowych planów zaczął mnie następnie traktować i tak się w tej swojej wrogości do mnie zapomniał, że w ostatnich wyborach stanął u boku mojego konkurenta. Odtąd ile moją opozycję zachwalał, tyle mnie i moje działania ganił.
Co nieco w życiu widziałem, choć podróżnikiem nie jestem!
Nieraz już stałem pod ścianą, nie wiedząc co począć!
Z kolan się podnosiłem wiele, wiele razy. I wiele razy od dna swojego się odbijałem.
Dlatego żaden kołek swoim paskudnym postępowaniem złamać mnie nie zdoła. Tylko krew się we mnie burzy na myśl o takich ciołkach.
I tyle.
No, morał by się przydał do tych luźnych rozważań o znajomości z kołkiem.
Koziołek Matołek przy kołkach to gość na miarę rogacza!
Pacanów to raj utracony; zadupie tworzą kołki.

No i cytat z piosenki: 
Kardynała Richeileu sekret wam dziś zdradzę.
Od przyjaciół, Boże, strzeż! 
Z wrogami sobie poradzę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...