Miałem dzisiaj
pisać o znanym mi kołku i na przykładzie jego postępowania ukazać skrawek duszy
przeciętnego Polaka, ale dzień pogrzebu młodego człowieka u progu życia
nastawił mnie pokojowo, nostalgicznie, filozoficznie i ku zgodzie, nie złości, zwróciłem swoje myśli.
Tamte przykre
wspomnienia opiszę jutro, pojutrze; jeśli jutro, pojutrze będzie mi dane być z
Wami.
Im człowiek
bardziej ambitny, tym wyższe stawia sobie cele; chce więcej niż inni osiągnąć,
skrawek świata zawojować i ujarzmić…
Wszyscy podobnie
myślimy.
Wszyscy myślimy
tak, jakbyśmy mieli żyć wiecznie. I pewnie tak żyć będziemy, zgodnie z wiarą
naszą. Ale jeszcze nie teraz; nie teraz i nie tutaj!
Nasze kruche
ciało, w które na chwilę przyoblekamy ducha, jest takie efemeryczne jak kropla
rosy o świcie…
Duch ludzki sięga
poza granicę wszechświata. Duch ludzki nie zna wręcz granic.
Tymczasem nasze ciało
chyli się ciągle ku ziemi, aby się w końcu zamienić w to, z czego powstało!
Nie lubimy mówić
o śmierci!
Nie lubimy myśleć
o śmierci!
Boimy się
śmierci!
A wszystko pewnie
dlatego, że jesteśmy dziećmi życia; do życia jesteśmy stworzeni i życie w nas
kipi przez chwilę…
To ziemskie życie
jest na swój sposób pewne w swoich granicach, jest często namacalne, często przewidywalne
i choć w części dające się ogarnąć przez ludzki rozum…
To, co poza nim,
to niewiadoma, domysł, wiara czy cicha nadzieja, nierzadko frustracja i strach,
a czasem nawet rozpacz.
Pogodzić się z
tym, co dni niosą, na co nie mamy wpływu, zrozumieć swoją ułomność i kruchość w
eschatologii…
Są jeszcze mur i
głowa albo zacisze szpitali, ale to też już poza…
Zanim kur znowu zapieje, dam znać o życiu prawdziwym!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz