6 grudnia 2017

Głupota gminnej władzy

Miałem pisać i o gazetce gminnej, i o dowożeniu. No i napiszę, chociaż tylko po trosze. Może, żeby mieć z głowy, bo coś zapowiedziałem, ale, wierzcie mi, to będzie moja droga przez mękę.
W mojej małej gminie na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, dzieje się tak, że ze śmiechu przytyłem. Nie wiem, kto rządzi gminą i kto, kim rządzi w gminie. Jedni się skarżą na to, że inni im nic nie pozwalają robić, odsuwają ich od wszystkiego i tym podobne bzdety. Co taki gminny wódz może ludziom zakazać? Jeśli chcę ludziom pomóc i mam możliwości, to pomagam i żaden gminny dupek nic mi nie może zabronić. Natomiast takie tłumaczenie jest fajne do tego, żeby nic nie robić i żeby robić tyły temu czy owemu.
Zauważam, że ostatnio w mojej małej gminie to ci, co mogą coś zrobić, nie robią tyle, co trzeba. Jedni mówią, że nie ma kasy, bo gmina zadłużona. Inni, że jeszcze inni na nic im nie pozwalają. I jednym i drugim kopa w przyszłych wyborach.

Jak mieszanka, to mieszanka.
W ostatnim numerze gminne Nowiny podobał mi się pomysł rozmowy z jednym mieszkańców gminy i wspomnienia o tym, co było, a co jest obecnie. To dobre, mądre i ciekawe, bo nie ma chyba nic ciekawszego, niż wspomnienia ludzi, którzy swoje przeżyli. To dobry pomysł i bardzo ciekawy. Ale koniecznie musi pomyśleć o tym, żeby nie powtarzać po miesiącach tego, co już było, tylko skupić się, no właśnie, może na takich wywiadach. Jestem za, jak nic.
Jeśli o organizację gminnego dowożenia uczniów do szkół idzie, to napiszę tylko tyle, że głupiej tego nie można było zorganizować. Jedni powiedzą, nie pozwolili mi, inni, że lepiej nie mogli, a jeszcze inni pewnie, że tak jest właśnie super.
Można rozpisać koszty eksploatacji pojazdów, koszty wynagrodzenia pracowników (A tak na marginesie – opiekunowie w autobusach to koszt przewoźnika czy gminy?), trzeba koniecznie rozpisać wskaźnik urodzeń w ostatnich latach w gminie, przeanalizować liczbę uczniów w poszczególnych miejscowościach i nową organizacje gminnej oświaty po likwidacji gimnazjów. I można myśleć o „prywatyzacji” niektórych tras dojazdu, ale żeby oddawać całą sprawę dowożenia uczniów do szkół prywatnemu przewoźnikowi, to albo głupota, albo niemoc władz gminnych.
Mnie to się w głowie nie mieści. Tam, gdzie potrzeba szybkiej decyzji, jak choćby przy budowie nawierzchni dróg, władze gminne przeciągają sprawę do granic cierpliwości, a później, gdy stają pod murem, płacą więcej niż trzeba; a przy przetargu na dowożenie uczniów do szkół, bach, i sprawa podpisana od razu na trzy lata.
Wiecie, co by krzyczała moja opozycja jeszcze kilka lat temu? Krzyczałaby – Wziął w łapę i przetarg podpisał!
Zróbmy tak. Jeśli wódz się obrazi na to moje pisanie, to niech mi dostarczy umowy i koszty tych umów, a ja mu udowodnię, że podpisane przez niego umowy kosztowały i będą kosztować gminę więcej, niż wszystkie odsetki zaciągniętych za czasów mojego wodzowania kredytów.
I jeszcze Wam zdradzę, nie zrobi tego, co wyżej.
Dlaczego?
Odpowiedzcie sobie sami!
I na marginesie.
Jeszcze takiej głupoty w zarządzaniu i rządzeniu małą gminą na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, nie było!
Ale czy nie będzie!?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...