Wszystko
przed i podczas tych już minionych świąt, moim zdaniem, było poza prawdziwie
duchowym przeżywaniem pewnego zdarzenia historyczno-eschatologicznego. Była
cała masa bzdurnych filmów. Do bólu było śpiewania kolęd w najprzeróżniejszej
interpretacji tejże jakże pięknej tradycji. Były programy pseudohistoryczne z
Jezusem ekranowym w roli główniej. Było wszystko, poza meritum sprawy.
Zaznaczam, że jest to tylko i wyłącznie mój punkt widzenia i moje odczucia.
Przejechałem
w te święta kilkaset kilometrów. Fakt, odwiedziłem tych, których zamierzałem
odwiedzić. Po drodze jednak zauważyłem, że w święta mamy na wszystko czas,
tylko nie na myślenie o tym, z jakiego powodu te święta właśnie są.
Ale
nie narzekajmy. Było, minęło! Super!
Wieczorem
1. dnia świąt obejrzałem fragment dyskusji pomiędzy przedstawicielami różnych
religii na temat świat BN. To było tylko takie przeglądanie programów, żeby
sobie coś tam do oglądania nocą wybrać.
Zdążyłem
zanotować w głowie swojej, że był tam ksiądz katolicki, jakiś pastor. Nie wiem
czy był przedstawiciel prawosławia, był przedstawiciel judaizmu, no i nie wiem
czy był wśród nich muzułmanin, choć o muzułmanach mowa była akurat.
Mniejsza
z tym, kto był. Ważne, co usłyszałem od księdza katolickiego, który wymądrzał
się, że te jakże cudowne święta są świętami typowo chrześcijańskimi, ale nie są
przy tym zarezerwowany tylko dla chrześcijan. A potem powiedział bardzo mądrą
rzecz, że poza choinkami, światełkami, szopkami itd. powinniśmy duchowo dotrzeć
do tej wielkiej tajemnicy narodzenia… Powinniśmy się przebić przez ten cały
niepotrzebny koloryt i dostrzec to, co istotne.
Zgoda,
zgoda, po trzykroć zgoda. Tylko ja się, kurde, pytam, po co jest to całe
badziewie z tysiącem świateł i kolorów? Dlaczego Kościół najpierw urządza tę całą
kolorową szopkę, a później jego przedstawiciele wymądrzają się.
A
później jeszcze jeden z mądrych z koloratką, jak obrożą, na szyi, udowadniał, że
islam jest religią niespójną wewnętrznie.
No,
co racja, to racja, pomyślałem. Kościół katolicki jako sztandarowy przedstawiciel
chrześcijaństwa jest za to spójny jak beton. Z jednej strony nakazuje wręcz budowanie
szopek, a drugiej nawołuje, żeby nie patrzeć na szopki, tylko sięgać głębiej.
Zaprawdę
powiadam Wam, dzieje się to, co powiedział znany Cieśla z Nazaretu!
W
sumie to bardzo się cieszę, że mam już za sobą ten cały bożonarodzeniowy cyrk. Już
koniec tej jarmarcznej religijności. Kilka miesięcy spokoju.
Z
drugiej strony już widzę całą noworoczną zadymę.
Boże,
czy ludzie są naprawdę tak głupi, czy tylko media ich tak ogłupiają?
No
to: Wesołego po świętach, smutnego przed nowym rokiem i do zobaczenia w normalnym,
tylko że kolejnym roku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz