Wczoraj
28 grudnia, na lokalnym portalu informacyjnym ukazał się tekst Mieszkaniec gminy o „prezencie” burmistrza.
Nie będę komentował tego, jaką decyzję podjął nowy wódz, bo takich, jak ta z
tekstu, w jego wykonaniu była cała masa. Pewnie wymuszono na nim zmianę
dyrekcji szkół, wymuszono na nim utworzenie zespołu s-p, wymuszono na nim
unieważnianie przetargów, pewnie nawet wymuszono na nim to, żeby został wodzem,
bo nigdy nim nie był i nie będzie! A to, co teraz odgrywa, to nic innego, jak
tylko kiepska farsa!
Najbardziej
z całego testu podobało mi się tłumaczenie wodza: Tłumaczyłem mieszkańcom, żeby się z tym wstrzymać, ale nie dali się
przekonać. Ja nie chciałem tego robić, ponieważ spodziewałem się konsekwencji.
A
chodzi, jak wynika z tekstu, o Mieszkańców miejscowości Cwaliny. Tam jest
cztery czy pięć kominów. A zatem na wodzu gminy cztery czy pięć osób wymusiło,
żeby podjął idiotyczną decyzję. Coś mi tu nie pasuje. Znam mieszkańców Cwalin i
co najwyżej jedna osoba mogłaby być tak nierozważna, żeby zimą, na zmarzniętą
ziemię siłą na wodzu wymuszała sypanie żwirem drogi.
Wódz
kręci! Albo - tradycyjnie - nie wie, co mówi!
Jeden
z mieszkańców gminy mówił mi o tym, jak to ostatnio budowano nawierzchnię drogi
i wjazdy na podwórko w jego miejscowości. Monitował wodza, że kostka układana
jest bez należytego utwardzenia i zagęszczenia podłoża. Na nic monity. Drogę
wybudowano, oddano do użytku, a po pierwszym wjeździe „mleczarki’ na podwórko
mojego znajomego, wjazd się zapadł i trzeba go było przekładać na nowo.
O
jakich konsekwencjach wódz mówił?
Radni
już nie takie rzeczy puszczali mimo uszu. Cóż to jest kilka wywrotek żwiru (z
pewnością kiepskiej jakości) zamienionego w błoto. Wcale się nie zdziwię, gdy
ten materiał w ogóle się nie zagęści. Nie trzeba być bowiem znawcą przedmiotu,
aby stwierdzić, że wódz kupuje szajs, a nie pospółkę. Przychodzi mu to dość
lekko i łatwo, ponieważ nie płaci za to ze swojej kieszeni. Nie jeździ też drogami,
które rzekomo „naprawia”.
Warto
by się tutaj zapytać, kto materiał dostarczył. Bo jeśli jest to zaprzyjaźniony
z wodzem przedsiębiorca lokalny, to będzie dużo jaśniej. I można by myśleć o jakichś
konsekwencjach.
Wódz
nie chciał tego robić, ponieważ spodziewał się konsekwencji. To niesamowite.
Przypomina mi to innego polskiego giganta językowego, który nie chciał, ale
musiał i został w końcu prezydentem państwa.
Wódz
gminy po trzech latach urzędowania służbowo robi coś, czego nie chce. Ciekawsze
niż ciekawe i głupsze niż głupie!
Ciekawe
czy chciał mojej żonie skroić sprawę karną?
Ciekawe
czy chciał publicznie pieprzyć, że jestem niezgodnie z prawem na urlopie zdrowotnym?
Ciekawe
też czy chciał powtarzać w kółko głupoty o potwornym zadłużeniu gminy i braku środków?
W
ogóle to mnie bardzo ciekawi czy wódz cokolwiek zrobił w małej gminie, co chciał.
Ktoś
w liście do redakcji portalu informacyjnego napisał, że wodzowi brakuje wyobraźni.
Trzeba było aż trzech lat, żeby ktoś to wreszcie po mnie powtórzył?
W
sumie to może i dobrze, że czegoś takiego doświadczamy. Wszyscy widzą, jakie są
rządy nowej jakości. Do tego wiemy też już dobrze, kogo wódz małej gminy na końcu
świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, reprezentuje i komu są na rękę jego radosne
rządy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz