29 grudnia 2017

Nie do wiary

Wczoraj 28 grudnia, na lokalnym portalu informacyjnym ukazał się tekst Mieszkaniec gminy o „prezencie” burmistrza. Nie będę komentował tego, jaką decyzję podjął nowy wódz, bo takich, jak ta z tekstu, w jego wykonaniu była cała masa. Pewnie wymuszono na nim zmianę dyrekcji szkół, wymuszono na nim utworzenie zespołu s-p, wymuszono na nim unieważnianie przetargów, pewnie nawet wymuszono na nim to, żeby został wodzem, bo nigdy nim nie był i nie będzie! A to, co teraz odgrywa, to nic innego, jak tylko kiepska farsa!
Najbardziej z całego testu podobało mi się tłumaczenie wodza: Tłumaczyłem mieszkańcom, żeby się z tym wstrzymać, ale nie dali się przekonać. Ja nie chciałem tego robić, ponieważ spodziewałem się konsekwencji.

A chodzi, jak wynika z tekstu, o Mieszkańców miejscowości Cwaliny. Tam jest cztery czy pięć kominów. A zatem na wodzu gminy cztery czy pięć osób wymusiło, żeby podjął idiotyczną decyzję. Coś mi tu nie pasuje. Znam mieszkańców Cwalin i co najwyżej jedna osoba mogłaby być tak nierozważna, żeby zimą, na zmarzniętą ziemię siłą na wodzu wymuszała sypanie żwirem drogi.
Wódz kręci! Albo - tradycyjnie - nie wie, co mówi!
Jeden z mieszkańców gminy mówił mi o tym, jak to ostatnio budowano nawierzchnię drogi i wjazdy na podwórko w jego miejscowości. Monitował wodza, że kostka układana jest bez należytego utwardzenia i zagęszczenia podłoża. Na nic monity. Drogę wybudowano, oddano do użytku, a po pierwszym wjeździe „mleczarki’ na podwórko mojego znajomego, wjazd się zapadł i trzeba go było przekładać na nowo.
O jakich konsekwencjach wódz mówił?
Radni już nie takie rzeczy puszczali mimo uszu. Cóż to jest kilka wywrotek żwiru (z pewnością kiepskiej jakości) zamienionego w błoto. Wcale się nie zdziwię, gdy ten materiał w ogóle się nie zagęści. Nie trzeba być bowiem znawcą przedmiotu, aby stwierdzić, że wódz kupuje szajs, a nie pospółkę. Przychodzi mu to dość lekko i łatwo, ponieważ nie płaci za to ze swojej kieszeni. Nie jeździ też drogami, które rzekomo „naprawia”.
Warto by się tutaj zapytać, kto materiał dostarczył. Bo jeśli jest to zaprzyjaźniony z wodzem przedsiębiorca lokalny, to będzie dużo jaśniej. I można by myśleć o jakichś konsekwencjach.
Wódz nie chciał tego robić, ponieważ spodziewał się konsekwencji. To niesamowite. Przypomina mi to innego polskiego giganta językowego, który nie chciał, ale musiał i został w końcu prezydentem państwa.
Wódz gminy po trzech latach urzędowania służbowo robi coś, czego nie chce. Ciekawsze niż ciekawe i głupsze niż głupie!
Ciekawe czy chciał mojej żonie skroić sprawę karną?
Ciekawe czy chciał publicznie pieprzyć, że jestem niezgodnie z prawem na urlopie zdrowotnym?
Ciekawe też czy chciał powtarzać w kółko głupoty o potwornym zadłużeniu gminy i braku środków?
W ogóle to mnie bardzo ciekawi czy wódz cokolwiek zrobił w małej gminie, co chciał.
Ktoś w liście do redakcji portalu informacyjnego napisał, że wodzowi brakuje wyobraźni. Trzeba było aż trzech lat, żeby ktoś to wreszcie po mnie powtórzył?
W sumie to może i dobrze, że czegoś takiego doświadczamy. Wszyscy widzą, jakie są rządy nowej jakości. Do tego wiemy też już dobrze, kogo wódz małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, reprezentuje i komu są na rękę jego radosne rządy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...