24 grudnia 2017

Opowieść świąteczna z Zadupia

Pamiętacie historię, niekoniecznie świąteczną, ale z Ewangelii, gdy tłum chce się rozprawić z Marią Magdaleną?
Pamiętacie, co wtedy powiedział im Jezus?
Przeczytajcie, na Zadupiu bowiem osąd jest równie szybki i zero jest refleksji w niektórych ludzkich główkach, jak przed tysiącami lat.
Zmieniajcie się tylko dla siebie, bo tylko to się liczy!
A teraz Opowieść…

Spotkałem znajomego zaledwie kilka dni temu. To jeden z tych znajomych, których raczej unikam, bo przemądrzały strasznie, gadatliwy zanadto, do tego chlapie językiem na lewo i prawo, nie wie, co to dyskrecja… to taki znajomy. No i ten znajomy, gdy mnie tylko zobaczył, ucieszył się był bardzo, że spotkał znajomego. Świat już tonął w mroku i na ulicach pusto, nijak uniknąć rozmowy czy choćby przywitania. Ten mój spotkany znajomy nie miał jednak zamiaru wcale kończyć li tylko na jakimś powitaniu.
‑ A wiesz, co ludzie mówią o tobie? Czy ty wiesz?
‑ Nie, nie wiem – odpowiadam – i wcale nie jestem ciekawy. Tak, prawdę mówiąc – dodaję – to mam to głęboko…
‑ Chłopie, biegasz po mieście, w samych tylko skarpetach…
‑ A widziałeś mnie? – przerwałem.
‑ Nie, ale ludzie mówią. 
(...)
‑ A wiesz, co mówią o tobie? I co ty mówisz o ludziach? – tym razem ja pytam.
Zaskoczyłem rozmówcę.
‑ Nie wiem, ale, jak wiesz, to powiedz. Jestem ciekawy.
‑ Żartowałem stary, wiesz, że nie słucham plotek. Jak będę coś chciał wiedzieć, na przykład o tobie, to przyjdę i zapytam ciebie, a nie ludzi.
Znajomy odzyskał pewność i znowu zaczyna.
‑ Wiesz, wczoraj na wspólnej wigilii wypiłem sobie z radnym…
I już mi radnego wydaje. Straszna łajza ten radny. Honoru nie ma za grosz. Drzazgę w twym oku dostrzeże, a w swoim belki nie.
‑ No i właśnie ten radny – ciągnie dalej znajomy – podliczył twoje zarobki, jak ty byłeś wodzem…
Wyszło temu radnemu, że powinienem, jak nic, mieć dziś okrągły milion i żyć sobie, jak król. A ja tymczasem, gdym przegrał, tom do Anglii jechać musiał i tam szczęścia szukać. Roztrwoniłem wszystko. Do takich wniosków doszedł radny – geniusz rachunków.
‑ Na wigilii, przy wódzie, rozmawialiście o mnie? – pytam znajomego i facet oniemiał. Zrozumiał chyba dobrze, że powiedział za dużo i może wyjść z tego chryja, jak jasna cholera.
Ja jednak ciągnąłem dalej: To powiedz mi, człowiecze, dlaczego właśnie o mnie, a na przykład nie o nim, nie o radnym mądrym? Przecież szwagra oszwabił, zobowiązań nie spłaca, do tego kawał zdrajcy, sam się przekonałem.
Jednak mój znajomy, jakby stracił ochotę na dalszą pogawędkę i zaczął się żegnać.
‑ Powiedz mi – naciskałem – zbliżają się święta, wy, prawdziwie wierzący, dzielicie się opłatkiem, potem pijecie wódę i rozmawiacie o mnie, że biegam w skarpetach, a może i bez skarpet, liczycie moje pieniądze i na co je wydaję. Kim ja właściwie jestem, że to właśnie o mnie, a nie o małym Jezusku, który za kilka dni narodzi się w kościołach i pewnie waszych sercach?
Za mocno powiedziałem. Ale tak trzeba było. A znajomy mi na to: Bo ty startujesz w wyborach.
‑ A radny nie startuje?
‑ Startuje…
Nie wiem, w czym zatem problem?
‑ Wiesz co – wypalam bez ogródek – chyba już na mnie czas i na dziś wystarczy. Spokojnych świat ci życzę i spróbuj choć przez chwilę pomyśleć o sobie i przekaż to radnemu.
Odszedłem smutny w mrok. Smutny nie z tego powodu, że jakiś tam idiota majątek mój wylicza albo że jakimś ludziom przeszkadza mój ubiór. Zasmuciłem się bardzo, bo przecież świętujemy, organizujemy wigilie, dzielimy się opłatkiem, (czasami pijemy wódeczkę tak innym wytykaną), życzymy sobie nawzajem wszystkiego najlepszego, życzymy sobie zdrowia, życzymy pomyślności, spokoju, radości i wszystkiego, co dobre… Zasmuciłem się bardzo, bo zero w tym wszystkim treści, tylko forma, formuła, w środku pusto - dzwon, a jak to z dzwonami bywa, ima bardziej puste, tym głośniejsze.
(…)
I to jest właśnie krótka Opowieść świąteczna z Zadupia.
Wspominałem już, że Zadupie to stan umysłu człowieka

Pointa
Reaguję bardzo emocjonalnie na przejawy głupoty.
Reaguję pewnie tak samo emocjonalnie, jak emocjonalnie reagują niektórzy na moje postępowanie albo moją tu obecność.
Wiecie, co najpiękniejsze jest w tej Opowieści…?
Ci, z Zadupiem w głowie, to tutaj tylko wyjątki, ale potwierdzają regułę, że tam, gdzie świat się zaczyna, świat się również kończy.
Czy mnie zranił, obraził albo dotknął znajomy tym swoim gadaniem i rewelacjami?
Ależ skąd! Żartujecie!?
To życie jest zbyt krótkie, żeby żyć, jak chcą inni, nie ma na to czasu!

No to wesołych świąt, Wędrowcy na krańcach świata!
Ja ciągle na szlaku. A tym, którzy mnie nie znoszą, trochę pocieszenia. Przecież kiedyś umrę i zniknę im z oczu. Ważne jest przy tym to, że gdy kiedyś zasnę, to takich, jak z Opowieści…, również nie będę słuchał!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...