4 grudnia 2017

Przystanek Alaska

Nareszcie trochę zimy. Odrobina przymrozku i w miarę biało. Chodzę, oglądając się na wszystkie strony, żeby mnie ta namiastka zimy trochę poziębiła. Dostaję przy tym takie pozytywne bury od znajomych, że szyja odkryta, bez czapki, w koszulce i kurtce… A ja chciałbym jeszcze założyć sandały i tak niemalże na boso pochodzić po zimie. Chyba dzisiaj, gdy zmrok zapadnie, namówię Kevinka, żebyśmy wyrwali się na jakąś godzinkę na spacer w pełni Księżyca. Już nie w tajemnicy, ale powiem wprost – wbiję się w sandały, wystawię stopy na mróz i pochodzę sobie po świecie nie jak Pan Bóg przykazał, bo bosą stopą ziemi jednak deptać nie będę, ale kto wie, w przyszłości…

Rozumiem tych, którzy, gdy tylko zrobi się zimniej, ubierają się ciepło, bo tak lubią, ale nie muszą, ale lubią i tyle. Z gustami nie będę dyskutował.
Ja ubieram się tak, aby czuć się dobrze. lubię zmarznąć na zewnątrz, gdy na zewnątrz zima.
Ale chciałem o tym, że na Przystanku Alaska trzeba z rana zrobić sobie odpowiednie śniadanie. Ja sobie zimą serwuję jajecznicę z jednego jajka, połówki dużej cebuli, dwóch ząbków czosnku, do tego jeden na surowo (przestańcie bać się czosnku). Wiem, że ludzie mówią, a czuć, a nawet śmierdzi. Nie śmierdzi, tylko pachnie inaczej niż perfumy. Osobiście wolę zjeść ząbek, dwa ząbki czosnku, niż ubierać się w kożuch przy minus pięciu Celsjusza.
Jakby nie było z tym ubiorem i śniadaniem, ciszę się, jak cholera, że jest trochę zimy. Z Kevinem jesteśmy niepocieszeni, bo śnieg, który był spadł, równie szybko topniał, i nie można było sobie porobić w nim „orłów”, „aniołków” czy czegoś pobudować. Czekamy jednak cierpliwie.
A ja czekam na taki, powiedzmy, dziesięciostopniowy mrozek, bez wiatru, gwiaździste niebo i ja w spodenkach sportowych na balkonie. Taka kilkuminutowa zimna kąpiel jest lepsza niż mocna kawa.
Dzisiaj rano dostałem taki sympatyczny ochrzan od Pani Nerkowskiej, a przy okazji mój syn. Tata szyja odkryta, a syn kurtka rozpięta! To ja po „ciepłym” Dzień dobry! wołam do synka, uciekamy! I w długą (a szliśmy do szkoły)!
To było bardzo miłe. Od razu zrobiło się cieplej!
Pozdrawiam wszystkich serdecznie z Przystanku Alaska!
PS

Dziś jeszcze Pączek, Boczek i Pijak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...