7 grudnia 2017

Ja w plotce lokalnej

Lokalna plotka to siła rażąca dla małych i płochliwych. Ci, którzy dbają za wszelką cenę o swoje dobre imię na tak małym terenie, zrobią wszystko, żeby nie trafić na ludzkie „języki”.
Kimże ja już nie byłem w lokalnej plotce!
Byłem Casanovą, który tyle niewiast uwiódł, że ten literacki pierwowzór to mógłby być ministrantem w parafialnym kościele!
Szalałem niczym tajfun, pijąc ponad miarę!
Rozdawałem pieniądze, i to tysiącami!
Bawiłem się jak Neron, co mi tam Neron!
Piłem, żyłem i wyłem, i jeszcze tam coś!
Łamałem prawo, jak chciałem i wychodziłem cało!
(…)

To tylko wycinek tego, kim byłem w plotce.
Plotka to fajna rzecz. Taka super dla ludu. Taka „zielona pożywka” jak ze znanego filmu, bez której nijak nie może żyć część lokalnych świętych.
A ja sobie siedzę i piszę znowu posta. Tak sobie przy tym myślę, że skoro już plotka, to wyspowiadam się za chwilę, jaki jestem naprawdę, ale nie wierzcie mi do końca, bo i tak zostawię coś sobie.
Byłem dla gminy szaleńcem, ratunkiem i nadzieją. Późnie stałem się złem, szatanem, niepożądany. Swojej opozycji spędzałem sen z powiek, nocy pewnie nie spali, żeby mnie zdjąć z „piedestału”!
Człowiek, gdy jest tak sławny na swoim zadupiu, może czuć się, jak gwiazda, ale ja nią nie jestem.
Mam zamiar za chwilę dłuższą napisać o mnie w Realu, a teraz Wam opowiem o mojej fajnej znajomej.
Moja fajna znajoma pisała kiedyś bloga. Pisała wierszem, co czuje i co myśli o tym, co się dzieje w małej gminie na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna. To pisanej znajomej, to były niesamowicie trafne oceny, pinie, propozycje.
Pewnego dnia wezwał ją wódz i jej tego zabronił.
Dziewczyna ma do stracenia dużo więcej niż ja. Dlatego odpuściła. Rozumiem ją doskonale, bo z takim konowałem nie sposób przecież walczyć. Nie rozbije głową muru.
Prawdziwa cnota krytyki się nie boi. To już biskup warmiński wiedział, ale nie każcie mi wierzyć, że wie o tym nowy wódz, bo musiałbym przyznać, że to homo sapiens.
Sapienti sat!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...