Gdy święta religijne
stają się okazją dla mediów i fachowców od reklamy do zrobienia ludzi w balona, to po jakimś czasie w
tym świątecznym czasie z religii zostają tylko strzępy, jakiś ochłap śmieszny. Natomiast
same święta to kolejne elementy współczesnej popkultury, kolejne igrzyska dla
mas.
Z religijnego, mitologicznego czy eschatologicznego punktu widzenia to
strasznie smutne i puste. Może naprawdę boleć.
Od miesiąca widzę w
telewizji idiotyczne reklamy, debilowaty Mikołaj, który cieszy się, że za
dwa smartfony zapłaci jak za jeden. Drugi, nie mniej głupi, cieszy się z tego, że będzie płacił na raty, i to bez odsetek. Gdzieś tam z kolei Śnieżynka, koniecznie z
odkrytymi do granic możliwości nogami i zbyt głębokim dekoltem, informuje
baranów o świątecznych obniżkach...
Przeceny, promocje,
reklamy, rozdawanie drzewek, życzenia „puszczane z taśmy” na szklanym ekranie;
pruderia polityków i pobożność na pokaz… To ma być magiczny czas, czas
świętowania narodzin Boga?
Od dwóch tygodni słyszę
tylko, jakie produkty kupić, czego jeszcze brakuje do skompletowania prezentów,
co trzeba jeszcze zrobić, co ubrać, co przystroić, żeby tylko świętować,
świętować, świętować…
Infantylizuje się
niesamowicie święta religijne. Komercjalizuje się i profanuje to, co wczoraj
było sacrum.
Dlaczego tak mało w
tych świętach świąt narodzenia Boga?
Dlaczego w świątyniach nie
mówi się nic o tym, że data narodzin Jezusa jest zwyczajnie nieznana? Można w
przybliżeniu wyliczyć, studiując Ewangelie, ale nie wyjdzie nam z tego w żaden
sposób grudzień.
Dlaczego nie mówi się o
tym, dlaczego ta właśnie data zimowego przesilenia? Domyślają się bibliści, że
mogło być to z jednej strony „uzgodnienie” tej daty z rzymskim pogańskim
świętem narodzin Słońca, z drugiej mogło chodzić o nadanie chrześcijaństwu
głębszego znaczenia świętu dla rzymskich wówczas pogan.
Dlaczego nie mówi się ludziom,
że data jest nieistotna?
Istotny jest zaistniały fakt i wiara tych, którzy wierzą.
Ja jestem przekonany, że
z taką ilością tandety, gry i zaspakajaniem naszych hedonistycznych zachcianek przy
okazji świętowania Bożego Narodzenia, żadne sacrum nie wygra.
A tak na marginesie: Czy w takim świecie szmiry, sztuczności i namiastki
naprawdę chciałby się dzisiaj jeszcze narodzić Jezus?
PS
Wiem, miała być Opowieść świąteczna z Zadupia. I będzie,
ale muszę dać sobie jeszcze trochę czasu, ponieważ, jak widzicie, w tym
świątecznym czasie, magicznym czasie, w którym musimy mieć czas na wszystko,
zwyczajnie nie mamy czasu na spokój, skupienie i świętowanie istoty danego
święta, tu święta Bożego Narodzenia. A ja nie mam czasu, żeby się skupić na pisaniu. Opowieść... będzie jednak zanim te święta przeminą, chociaż ja chciałby teraz, żeby już było po.
I jeszcze taka myśl. Tyle
głębi w tym komercyjnym świętowaniu Bożego Narodzenia, co wody na rzecznej łasze.
Co
ja zrobię?
Będę
oportunistą i popłynę z prądem, ale zapowiedziałem, że to ostatni raz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz