Miał być tytuł Nowina, ale jest inaczej, bo mi jedno
zdjęcie z gminnej Nowiny taki właśnie
tytuł nasunęło w trakcie pisania.
Przejrzałem ostatni
numer gminnej Nowiny…. Szacun dla
młodego redaktora, który pracuje nad szatą graficzną gazetki i treścią.
Najbardziej ucieszył
mnie fakt, że nie ma już części Od
Wydawcy. Być może wódz w końcu pojął, żeby się nie odzywać!
Nie chce mi się wytykać
błędów literowych i jakichś tam innych. Już mnie to nudzi. Zainteresowało mnie
jednak jedno zdjęcie, które jasno mówi o tym, jak władze małej gminy traktowane
są na ich terenie i bardziej robią za tło niż za gospodarzy. Przy przecięciu
wstęgi podczas otwarcia jednej z dróg powiatowych, która leży na terenie mojej
gminy, władze mojej gminy stoją kątem, na boczku.
To są gospodarze?
To jest
władza lokalna?
Kto, kogo tutaj ustawiał i kto jest ważniejszy?
To tak, jakby
na weselu, jakiś bubuś z powiatu czy województwa chciał zająć miejsca młodej
pary albo rodziców młodych.
To dobrze obrazuje,
jaką władza mojej małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna,
ma pozycję w powiecie albo nieco wyżej.
Nie ma żadnej pozycji!
Kto to organizował? Kto
ustawiał ludzi? Kto decydował o tym, kto będzie mówił i kiedy?
Gospodarz małej gminy powinien
znać swoją wartość, a goście powinni czekać, aż im wskaże miejsce.
Dno! Dno! I jeszcze raz
– dno!
Reszta nieaktualna.
Rozmawiałem z redaktorem, żeby pomyślał o zmianie częstotliwości ukazywania się
gazetki. Przeglądam ją i wiem, że to już było, widziałem, czytałem,
rozmawiałem. Kwartalnik informacyjny to nieporozumienie. Zawsze będzie do tyłu
z bieżącymi sprawami. Może lepiej to nazwać kroniką kwartalną, bo bardziej mi
to wygląda na utrwalanie tego, co było i o czym już większość zapomniała.
Wydarzeniem w gminie było
rozpoczęcie roku szkolnego.
Będę prorokował. Za rok też będzie rozpoczęcie roku
szkolnego.
To jest chore. Nakręcanie
działalności ludzkiej wokół czegoś, co się cyklicznie powtarza.
To ma być nowa władza
i nowa jakość władzy? To ma być to Eldorado, które nam wódz obiecał?
Rozpoczęcie roku szkolnego
dzieje się samo z siebie. czy wódz pije, czy wyje, a nawet może umrzeć, a to i tak
się stanie, chyba, że świat się zawali. To nie jest wydarzenie. To jest cykliczna
konieczność.
Ale tak to już jest w gminie
na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, że gospodarze gminy stoją kącikiem
podczas imprez gminnych. A duma, a poczucie własnej wartości?
Pamiętacie imprezy integracyjne,
na których bawiły się społeczności kilku miejscowości?
Czym przy tym jest ognisko
kilku osób?
Dzisiaj jest wydarzeniem!
Boże,
błogosław małą gminę na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz