Ja
jestem taki porąbany! Kto mnie zna, to wie o tym dobrze. W jednej chwili potrafię
złorzeczyć innym, a za moment piszę poezję. Piszę wiersz o kobiecie. O kurczę, już
słyszę pytania: A o jakiej, a skąd, a jak ma na imię, a znamy? Nie, nie , nie, cwaniacy!
Na nic Wam takie pytania. Kobiety, które mam w takich chwilach na myśli, pewnie
domyślają się, że to o nich, ale gdyby mnie ktoś ogniem dzisiaj przypalał, to mógłbym
zginąć w torturach, bo powiem – nie pamiętam!
Na
przykład sierpnia 18. bieżącego roku zapisałem byłem takaą oto myśl:
Cóżeś uczyniła,
gdy poczułaś swe ciało,
niewiasto obleczona
w mroczne pożądanie?
Później
coś mi się zmieniło.. Nie wierzcie, że mi się zmieniło. Myślałem o tym samym, tylko
trochę szerzej. I wtedy wyszło to, co piszę poniżej, a było to dnia tego, co i myśl
poprzednia:
Istoty duchowe
bez ciężaru ciała,
istoty wolne,
bez klatki przestrzeni,
istoty wyzwolone
spod panowania czasu…
Aż tak można zapomnieć,
kim byliśmy wczoraj?
Tak
mi się, kurde, myślało 18 sierpnia, ale dziś już listopad i to w dodatku 10., a
ja ciągle nie wiem, jak jutro będę świętował.
Dobra,
wiem, przyznaję. Chciałem się schować. Nie będę. Ale przyznam się Wam, że jutro po
godzinie 11. będę gdzieś na uboczu, żeby wodza posłuchać. Ciekawym bowiem bardzo,
co tym razem wymyśli. Co powie o wolności, co o walce, o Polsce, Polakach… Będzie czego posłuchać,
więc schowam się gdzieś w pobliżu. Ale nie będę się rzucał wodzowi, broń Boże, w
oczy, żeby się czasem przed mową wolnościową nie wkur… Ej, co wy myślicie? Miałem
na myśli – wkurzył!
To
będzie fajny dzień! Zobaczę wodza w akcji. Ale, nie obiecuję, że go nie wypunktuję.
Zatem jeśli ma mówić, to niech się przygotuje. Niech w końcu weźmie karteczkę, niech
się nie wstydzi czytać. Bo czytać ładne przemówienie to przecież żaden wstyd. Gorzej
kiedy z pamięci pierzymy głupoty.
Zobaczymy,
jak będzie, bo to przecież ostatnie takie niepodległościowe przemówienie w tej kadencji
wodza.
Ależ ten czas leci, prawda, wodzu gminy? Wiem, że chciałbyś, żeby to był
początek kadencji, a tu już koniec widać i trzeba znowu walczyć. I znowu trzeba
jechać w kampanię wyborczą. I czym tu teraz zabłysnąć? Pomogą koledzy z powiatu?
A może prezes mleczarni znowu kapnie złotem i kilka plakatów załatwi na kościelnym
murze? Ciekawi mnie, jak będzie. A jak będzie, zobaczę niebawem. Zwłaszcza, że znowu
przyjdzie nam się mierzyć w wyborach.
Ale
zostawmy to, co będzie za kilka miesięcy. Teraz trzeba koniecznie przygotować się
na jutro. Jutro jest przecież wzniosły Dzień Niepodległości.
Do
jutra, wolni ludzie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz