Każdy,
kto przeczyta taki tytuł, od razu pewnie zastanawia się usilnie, o kogo może
chodzić temu draniowi, co pisze.
A
niech tam, zdradzę Wam to. To będzie przecież wpis o… mnie! O mnie i tylko o
mnie, jak mnie inni widzą. A zatem nie tak do końca o mnie, tylko o tym, jak
mnie widzą ci, którym czasami nadepnę na odcisk albo coś tam.
No,
ale trzeba wyjaśnić – pasożyt – to jest człowiek, co to dla własnych celów
wykorzystuje innych, żeruje na pracy innych, żyje cudzym kosztem.
Cholera
by to wzięła, ale definicja. Fakt, mam tam jakieś cele i coś tam chcę osiągnąć.
To jednak wiem tylko ja i sam do tego dążę. Nie mieszam w to ludzi, nie
wykorzystuję ich, nie chcę nawet, żeby ktoś tam szedł ze mną moją drogą.
U
nas się już tak utarło, że jak ktoś w totka nie wygra i z dnia na dzień nie
jest w stanie zgromadzić miliona, to zaraz pasożyt albo nieproduktywny. Do
diabła z takim myśleniem. Niech tak myślą głupole. Ja jestem na to za mądry i
widzę, co inni robią, dlatego nie oceniam innych i nie narzekam.
A
ludzie, którzy w złości czasami tak o mnie mówią albo tak o mnie myślą, powinni
zażyć tabletkę, taką na rozluźnienie i poprawę myślenia. A później spokojnie
posłuchać tego, co mówią o innych, a później spokojnie przemyśleć, skoro
wcześniej nie chcieli.
No
i jeszcze kunktator. Tak się określa człowieka, który umyślnie zwleka lub
przeciąga pewne sprawy…
Niewierni
i niewiedzący, przecież to jest metoda. To jest metoda działania, jak innych
kilka metod. Nie można od razu krzyczeć na człowieka KUNKTATOR, skoro się
człowiek nie ciska, nie rzuca się od razu do rozwiązywania problemów, nie
szarpie się nadaremnie, nie panikuje, nie krzyczy... Jedni zachowują się, jak
oparzeni, gdy coś się tam wydarzy, a inni mają w dupie jakieś gwałtowne ruchy.
Ja należę do tych drugich. Nie podoba się to niektórym. Cóż jednak na to
poradzę. Już taki jestem i już. czekam zawsze do końca. Pozwalam działaś czasowi.
Pozwalam ludziom sto razy kopnąć mnie, zanim oddam.
Wielu
mnie zna jako kogoś, kto działa jak automat, że podejmuję decyzje niemalże z
prędkością światła. Tak jest, jest we mnie odruch, tak często jest pod murem,
tak jest w chwilach, gdy trzeba uruchomić instynkt. Ale później jest tysiąc
albo dwa tysiące przemyśleń i tyleż analizy i zmiany, jeśli coś trzeba zmienić.
Działanie
instynktowne jest dla człowieka typowe, chyba że jest tępakiem, który się nie
chce uczyć.
Muszę
zmienić temat. Znów wraca sprawa szkoły. Często słyszę ostatnio, że w szkole
jest przemoc. Nawet mój młodszy syn ma łatę tego, który przemoc stosuje. Przemoc,
to intencjonalne działanie... Taka jest definicja. Czy ktoś mi chce
powiedzieć, że jedenastolatek w szkole planuje przemoc wobec innych osób? A jeśli
nie planuje, jeśli nie ma intencji, to po co to pisać albo o tym mówić? W małej
wiejskiej szkółce nie ma przemocy, jest, co najwyżej, agresja na użytek chwili.
Agresja może być jednak również obroną, np. na niesprawiedliwość nauczycieli.
Nie cierpię nauczycieli, którzy
szafują uwagami, typu „przemoc”, bo jeśli ktoś mi tam pisze o przemocy wśród
dzieci, to pisze tylko o tym, że nie wie, o czym pisze. Nie cierpię, bo od nauczycieli wymagam czegoś więcej...
Przyznam,
że codzienność jest ze strony inteligentnych dla pasożyta i kunktatora, jak ja,
często nazbyt okrutna. Ale nie ma tego złego, bo dzięki temu ta właśnie codzienność
jest dla mnie taka niezwykła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz