6 listopada 2017

Pasożyt i kunktator

Każdy, kto przeczyta taki tytuł, od razu pewnie zastanawia się usilnie, o kogo może chodzić temu draniowi, co pisze.
A niech tam, zdradzę Wam to. To będzie przecież wpis o… mnie! O mnie i tylko o mnie, jak mnie inni widzą. A zatem nie tak do końca o mnie, tylko o tym, jak mnie widzą ci, którym czasami nadepnę na odcisk albo coś tam.
No, ale trzeba wyjaśnić – pasożyt – to jest człowiek, co to dla własnych celów wykorzystuje innych, żeruje na pracy innych, żyje cudzym kosztem.
Cholera by to wzięła, ale definicja. Fakt, mam tam jakieś cele i coś tam chcę osiągnąć. To jednak wiem tylko ja i sam do tego dążę. Nie mieszam w to ludzi, nie wykorzystuję ich, nie chcę nawet, żeby ktoś tam szedł ze mną moją drogą.

U nas się już tak utarło, że jak ktoś w totka nie wygra i z dnia na dzień nie jest w stanie zgromadzić miliona, to zaraz pasożyt albo nieproduktywny. Do diabła z takim myśleniem. Niech tak myślą głupole. Ja jestem na to za mądry i widzę, co inni robią, dlatego nie oceniam innych i nie narzekam.
A ludzie, którzy w złości czasami tak o mnie mówią albo tak o mnie myślą, powinni zażyć tabletkę, taką na rozluźnienie i poprawę myślenia. A później spokojnie posłuchać tego, co mówią o innych, a później spokojnie przemyśleć, skoro wcześniej nie chcieli.
No i jeszcze kunktator. Tak się określa człowieka, który umyślnie zwleka lub przeciąga pewne sprawy…
Niewierni i niewiedzący, przecież to jest metoda. To jest metoda działania, jak innych kilka metod. Nie można od razu krzyczeć na człowieka KUNKTATOR, skoro się człowiek nie ciska, nie rzuca się od razu do rozwiązywania problemów, nie szarpie się nadaremnie, nie panikuje, nie krzyczy... Jedni zachowują się, jak oparzeni, gdy coś się tam wydarzy, a inni mają w dupie jakieś gwałtowne ruchy. Ja należę do tych drugich. Nie podoba się to niektórym. Cóż jednak na to poradzę. Już taki jestem i już. czekam zawsze do końca. Pozwalam działaś czasowi. Pozwalam ludziom sto razy kopnąć mnie, zanim oddam.
Wielu mnie zna jako kogoś, kto działa jak automat, że podejmuję decyzje niemalże z prędkością światła. Tak jest, jest we mnie odruch, tak często jest pod murem, tak jest w chwilach, gdy trzeba uruchomić instynkt. Ale później jest tysiąc albo dwa tysiące przemyśleń i tyleż analizy i zmiany, jeśli coś trzeba zmienić.
Działanie instynktowne jest dla człowieka typowe, chyba że jest tępakiem, który się nie chce uczyć.

Muszę zmienić temat. Znów wraca sprawa szkoły. Często słyszę ostatnio, że w szkole jest przemoc. Nawet mój młodszy syn ma łatę tego, który przemoc stosuje. Przemoc, to intencjonalne działanie... Taka jest definicja. Czy ktoś mi chce powiedzieć, że jedenastolatek w szkole planuje przemoc wobec innych osób? A jeśli nie planuje, jeśli nie ma intencji, to po co to pisać albo o tym mówić? W małej wiejskiej szkółce nie ma przemocy, jest, co najwyżej, agresja na użytek chwili. Agresja może być jednak również obroną, np. na niesprawiedliwość nauczycieli.
Nie cierpię nauczycieli, którzy szafują uwagami, typu „przemoc”, bo jeśli ktoś mi tam pisze o przemocy wśród dzieci, to pisze tylko o tym, że nie wie, o czym pisze. Nie cierpię, bo od nauczycieli wymagam czegoś więcej...

Przyznam, że codzienność jest ze strony inteligentnych dla pasożyta i kunktatora, jak ja, często nazbyt okrutna. Ale nie ma tego złego, bo dzięki temu ta właśnie codzienność jest dla mnie taka niezwykła! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...