22 lutego 2019

Koza na balkonie - złośliwiec na trybunie


Wyłazi ze mnie Polaczek, bo siedzi we mnie ciągle genetyczny złośliwiec i czasami wyłazi, żeby sobie ulżyć. Wydawać by się mogło, że z mlekiem matki złośliwość wyssałem, jak niektórzy antysemityzm, rasizm – jak mawia o nas – Polakach – jeden niemądry Żyd, co ostatnio strasznie niby nam bruździ w świecie. Ciekawym przy tym bardzo, co właśnie Israel Katz wyssał z mlekiem matki? – Najwyraźniej głupotę!

Przeglądam codziennie newsy i robię notatki – to pokarm dla złośliwca siedzącego we mnie – tego ograniczonego Polaczka, zagłobisty, co nie umie zrozumieć świata zza opłotków. Czytam też, czasem czytam komentarze różne, zwłaszcza te lokalne – tych lokalnych mądrali – i ostatnio właśnie z takich komentarzy dowiedziałem się, że szkoda, że mnie nie pobili na jakimś tam zebraniu, że stoję roznegliżowany na balkonie, że: Powstaje chyba pierwsza sekta na terenie gm. Stawiski. Kilka osób jest tak ślepo zapatrzonych w (nie)wielkiego człowieka, że strach pomyśleć co on im nakłada do głowy. Uważają go za cudotwórcę, a jest tylko blogerem i internetowym wizjonerem. Jeśli Wy jesteście przyszłością narodu, to naród nie ma przyszłości.
Do wszystkich komentarzy pod jednym z listów na lokalnym portalu jeszcze wrócę. Teraz tylko o tym, bo to jest najciekawsze. Z tych wypowiedzi wynika, że to taka normalka, bić na zebraniach tych, co myślą inaczej. Pobili jednego, szkoda, że nie dwóch. Potem znajdą trzeciego i tak wszystkich nie-naszych! Ciekawe, ciekawe podejście, ciekawy brak myślenia!
No i o tym negliżu – na balkon wychodzę często, rzeczywiście w negliżu, żeby swe marne ciało zahartować nieco. Do stroju praojca jeszcze mi brakuje, ale tors swój cherlawy wystawiam na powiew zimna. No i autor wpisu o nazwie „Do autorrra” przyznał, że mnie podgląda. Ciekawym z jakich powodów zerka na mój balkon, gdy ja tam w negliżu? Jeśli ten sprawiedliwy posiada balkon u siebie, to niech na tym balkonie dba o obyczaje, a na balkony innych nie zagląda ciekawie, choć myśli zgoła inaczej – nic tam dla niego nie ma – niech trochę poczyta, spróbuje się wyciszyć i spojrzeć spokojnie na chwasty w swoim ogródku – tak szybciej świat naprawi, bo sobie pomoże, a że pomocy mu trzeba, wynika to z jego uwag, które najprościej zwąc złośliwościami są i takim przejawem wścibstwa, że moher wymięka.
Dla mnie, gdy Iskiński posiada własny balkon i na tym balkonie umieści sobie kozę – niekoniecznie angorską, żeby mieć wełnę na beret – i nawet z tą swoją kozą robi kozie rzeczy, to mnie to nic nie obchodzi – to balkon Iksińskiego, to koza Iksińskiego i Iksińskiego sprawa. Zakładamy przy tym, że Iksiński tej kozy nie morduje publicznie, stosując tortury. A co do „kozich rzeczy”, to mam na myśli dojenie. Konkludując tutaj – balkon Iksińskiego jest Iksińskiego balkonem i na tym powinien być koniec.
Tak myślą ludzie normalni, zajęci naprawdę sobą, myślący najpierw o sobie, a potem ewentualnie…, nieszukający u innych wad u siebie skrywanych, szanujący innych, a przede wszystkim siebie. Nie brakuje jednak na polskim zadupiu myślących jak „Do autorrra” - to przyszłość narodu?!
Ja im naprawdę współczuję – to musi być okropne, żyć w takim stanie ducha, podglądając innych, szukając u innych czegoś, co można wytknąć, wyśmiać, cieszących się z tego, że komuś ząb wybili. Szczere wyrazy współczucia!
No ale szybko jeszcze o tym wpisie „Ja”, bo przecież moja złośliwość na prezentację czeka. No i „Ja” napisał, jak to przytoczyłem, że sekta powstaje i że kilka osób jest zapatrzonych we mnie, to jest w „(nie)wielkiego człowieka, że strach pomyśleć, co on [czyli ja] nakłada im do głowy”. No i potem o tym, że tych właśnie niewielu uważa mnie za cudotwórcę, a jestem tylko blogerem i internetowym wizjonerem. No i to, że jeśli tacy jak ja są przyszłością narodu, to naród ten przyszłości nie ma. Amen!
Proponuję „Ja” założyć własnego bloga. To wcale nie jest trudne, choć ja przyznam bez bicia, że byłem na tyle tępy, że sam się za to nie brałem – pomagał mi przyjaciel – za co jestem mu wdzięczny. I wtedy będzie „Ja” tylko blogerem jak ja – będziemy blogerami, jak miliony innych. No i „Ja” będzie mógł też może być wizjonerem, jak ja „internetowym” – i już będzie dwóch internetowych wizjonerów w gminie na końcu świata. Będzie też mógł „Ja” na swoim właśnie blogu wkładać do głowy innym wartości, które będą przyszłością tego narodu, bo na takich jak ja naród liczyć nie może, chyba że chce zagłady, której „Ja” jest przykładem! Nie udokumentowano też jeszcze żadnego cudu, którego dokonałem i nie wiedziałem dotąd, że mam choćby zadatki na cudotwórcę, ale skoro tak pisze „Ja”!
Przypomnę tutaj „Ja”, wcale nie na marginesie, że moje myślenie, mój tok rozumowania, moje spostrzeżenia, zbieżne są z myśleniem ponad ośmiuset dorosłych mieszkańców tej małej gminy. A to nie jest niewielka grupa – mogą założyć kościół, a nie jakąś sektę, jak prorokuje „Ja”.
Pomodliłbym się za „Ja”, za „Ja” oświecenie, ale co mogą modły „(nie)wielkiego człowieka”?! Co najwyżej zaszkodzić! A szkodzić „Ja”? – Grzech śmiertelny!
Teraz inne bajki.
Szczytowanie
Jak wielu zauważyło, fala szczytowania po świecie się rozchodzi. Zaczęło się od Polski – od słynnego już szczytu w Wawie urządzonego, co to go polski rząd Amerykanom zrobił, zapłacił trochę dużo dudków, ale co tam, pokoju nam przecież trzeba, zwłaszcza na końcu świata. I chyba nie za to nasze warszawskie szczytowanie tak się ten jeden Żyd na Polaków uwziął? Potem było Monachium – kolejne szczytowanie. Że też oni spokojnie tak mogą szczytować! A teraz się szykuje szczytowanie w Rzymie, dokładnie w Watykanie – a jak!, tam też szczytują! – w Watykanie będą mówili o tym, szczytując, jak młodych i dzieci przed niektórymi facetami w sutannach chronić i osłaniać. Jeszcze gdy dodać do tego szczyt przy Nowogrodzkiej i kandydatury jakieś do PE wyśmienite, to już jest szczyt szczytów przecież – czy ktoś w to może wątpić?!
Żniwa hucpy
Na początek może co to takiego hucpa Leo Rosten uczy, że z hucpą mamy do czynienia, gdy przed sądem staje gość oskarżony o zabicie tatusia i mamusi, i na wstępie stwierdza: - Wysoki Sądzie, jestem sierotą!
Oj, rozrabiają rządzący w tym polskim ogródku! Depczą grządki, że hej! Trochę czasu upłynie, nim coś po nich wyrośnie!
1.
CBA ostro zatrzymuje prezesów, którzy za tamtej władzy już się nakradli do woli. Na szczęście obecni to chłopy spod odpowiednich sztandarów. No ale i z tamtymi prezesami to czasem nie wychodzi tak, jak sprawiedliwi chcą. Ostatnio zatrzymano prezesa PKP Cargo – jasne, że byłego – i postawiono mu zarzuty, że zrobił biznes i za drogo zapłacił, czym naraził ojczyznę na straty okropne. Tymczasem się okazało, że ten właśnie biznes obecny dzisiaj premier wtedy strasznie chwalił. Wtedy jeszcze premierem sprawiedliwym nie był i pracował dla Donka – tego samego – z Brukseli. No i się okazuje, że to był dobry biznes, przynosił i przynosi Polsce dobrą kasę. Nie ma się więc co dziwić, że Mateusz go chwalił. Za co – pytam – zatem zamknięto prezesa? Bo skoro za ten biznes i dzisiejszy premier wczoraj go chwalił, to może i premiera trzeba by przymknąć na chwilę – wypytać, przesłuchać, przetrzymać, niech wytłumaczy dokładnie – dobry biznes czy zły? chwalił go czy też nie? – niech powie chłop dokładnie Polaczkowi jak ja, co gadał, kiedy premierem nie był i wreszcie się zdecyduje – my mamy już klasyka, co jest za, nawet przeciw – drugiego takiego w Polsce przecież być nie może.
2.
Zdaje się kończyć powoli mit skromnego prezesa, człowieka bez skazy, bezinteresownego, co o chlebie i wodzie żyje w swojej samotni, co nocami nie śpi tylko Polską się martwi, tylko o Polsce myśli, tylko Polską żyje i całe swoje życie Polsce oddać pragnie. Czasami w wolnej chwili zabawi się z kotkami i dalej do roboty – taka niewdzięczna służba, takie poświęcenie, patriotyzm święty. Życie pustelnika, gdy mógłby świat podbić!
Oświadczenie majątkowe prezesa zdaje się temu przeczyć. Utrzymanie kotów (pary!?) kosztuje więcej prezesa niż ma niejedna rodzina ma w Polsce pod "jego rządami". Miliony złotych za ochronę prezesa, to przecież z kasy partyjnej, a partii dali Marsjanie! Przyboczni, przydupasy z pensjami ministrów i intratne posady dla tych, co koty lubią.
Znika w tym wszystkim miły i skromny staruszek, poświęcający wszystko dla kraju z ochotą. Pojawia się postać starca, pazernego starca, któremu Polska winna jest życie monarchy.
Zabawię się w wizjonera jak to powiedział „Ja”  - internetowego. Gdy czas prezesa minie – a minie niebawem, choć ci co przy prezesie myślą zgoła inaczej – i oliwa wypłynie, i Polakom prawda przewietrzy nieco oczy, to wielu stwierdzi wtedy, że dzisiejsze słowa pojedynczego Żyda o polskim antysemityzmie, były niewinną bajką i pieśnią o poranku.
A tera ja – „internetowy prorok” – gdy już oliwa wypłynie – na pewno dzieci prezesa nie będą wysłuchiwać inwektyw o ojcu swoim!
3.
Prezydent nasz jedyny i niepowtarzalny – w ogóle to ci u władzy są niepowtarzalni – drugich takich nie będzie, a już z pewnością długo… ‑ wyskoczył z projektem ustawy, bo frankowiczom obiecał (w kampanii wyborczej), że sprawę ich załatwi. I tym projektem ustawy tak sprawę załatwił, że i frankowicze, i bankierzy są wku… A prezydent jedyny śmieje się i stwierdza, że to świetna ustawa, ale on tak zawsze!
Nie myśleć tylko zbyt szybko, że to takie szczęście, że to tylko projekt, bo w Polsce, jak wiadomo – rano projekt ustawy – w południe Sejm – wieczorem Senat – a nocą prezydent podpisze nawet w łóżku – i sprawa się rypła, jak z 12 listopada!
Z oliwą wypłynęło, że prezydent zamówił: 
  1. 200 sztuk zakładek do książek za 37800 złotych; 
  2. zamówił też komiks, który 50 tysięcy kosztował; 
  3. spoty w telepisowni za ponad 100 tysięcy; 
  4. czepek ludowy za 1200 złotych.

Prezydent lubi czytać – z tego jasno wynika, że może czytać nawet dwieście pozycji na raz. A przy takiej ilości zakładki są konieczne, bo nawet komputer mógłby się pogubić.
Nie wiedziałem, że taki z prezydenta wielbiciel komiksów jest przy tym. Ale skoro tak strasznie prezydent lubi czytać, to co tam wydać na komiks marne 50 tysięcy.
Spoty w telepisowni? Prezydent jest sławny! Po co mu jeszcze spoty w takich marnych mediach, jak obecnie rządowe?
Najbardziej mnie zastanawia ten czepek ludowy za 1200 złotych – dla niego czy dla żony? I czyj czerep rubaszny chce pod tym czepkiem ukryć?
Można to tak tłumaczyć – ekipa Bronisława wyniosła wszystko z pałacu, wyniosła wszystko, co było w pałacu wartościowe. Ekipa Andrzeja musi wypełnić pustkę i tworzy w to miejsce rzeczy wartościowe. Nikt im przy tym nie może odmówić smaku i klasy. Ode mnie najwięcej punktów dostaje czepek ludowy!

Nakarmiłem Polaczka wrzeszczącego we mnie. Wylałem beczkę żółci na Bogu ducha winnych. Cóż jednak poradzę na to, żem Polak z krwi i kości – jak nie dołożę komuś, to cały dzień do dupy! 
I jaki byłby ze mnie prawdziwy polski katolik, gdybym dzień cały przeżył, nie uszczypnąwszy bliźniego! 
Teraz już wszystko w normie - można coś z sensem robić! 
I byłbym zapomniał - Co złego, to nie ja! - W sumie, to sam już nie wiem, ale tak chyba trzeba! To takie niewinne kłamstewko! Dobra - opublikuj! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...