21 lutego 2019

Fizjologia i filozofia


Czasem mam tak, że gdy nie „pogadam” sobie na blogu, to jakiś wyrzut sumienia albo coś w tym rodzaju czepia się mojej głowy. Przecież nie ślubowałem, że będę codziennie wiernie i nieprzerwanie do śmierci pisał właśnie na blogu. A jednak, cholera, a jednak coś jest – pewnie kolejny nałóg, jakbym miał ich mało!
W życiu swoim codziennym próbuję najprostszej czynności nadać sens, ubrać w wartość – słowem – filozofia. Niech będzie nawet domowa, podwórkowa, ale to zawsze przecież moja filozofia – na życie na każdą chwilę i jeden dzień dłużej.

To, jak wyglądamy, dziś zwycięża z tym, kim naprawdę jesteśmy – oszukujemy siebie – wartościujemy ludzi po wyglądzie, ubiorze, portfelu, a nie według tego, co im w głowie siedzi. W świecie manekinów bardziej niż żywych ludzi żyjemy. Makijaże mają pokazać nas lepszymi. Fryzury mają sprawić, że atrakcyjni jesteśmy. A małe i duże kłamstwa mają nas wzbić trochę wyżej – może to być posadka, może być tytulik, jakikolwiek bonusik, co humor poprawia, co życie ułatwia, co sprawia, że ważniejsi, w swoich oczach lepsi, fajniejsi i mądrzejsi na niby jesteśmy. To, co na zewnątrz nas też świadczy o statusie – a to poważna sprawa – co tam jakieś kazania o skromności, duchu, zbawieniu, piekle, niebie – piekła przecież nie ma! – chwytaj dzień, człowiecze! – jesteśmy tym, co mamy, czym możemy się chwalić, reszta to wiatr i marność! Materializm górą – to żadne odkrycie. W jakichś chwilach słabości biegniemy do kościoła, żeby chociaż na moment odbić się od siebie takiego nieznanego, obcego nam bardzo.
Posiadanie gadżetów stanowi o statusie. Trzeba dobrze zjeść – najlepiej bogato, czyli żeby rachunkiem można się było pochwalić i jeszcze coś takiego, o czym biedacy z ulicy mogą tylko pomarzyć – a tu na talerzu.
Strasznie zostało spłycone dziś życie przeciętniaka – jestem przeciętniakiem, więc wiem, o czym piszę! Dziś filozofią prawdziwą jest jeść wykwintnie, to świadczy o poziomie i statusie człowieka. Dziś ubierać się modnie to filozofia życia – jestem taki na czasie – reszta niech kwiczy z tyłu. Przede mną tylko przestrzeń kolejnych pór mody i nieustanna pogoń za szczęściem doczesnym.
Do tej topowej szarzyzny pstrzącej się nam przed oczyma tysiącem kolorów reklam równie głupich jak ci, co dają się na nie nabrać, dodaję to, co usłyszałem ostatnio (w telewizji i na poważnie), że gdy taki Rosjanin chce na chwilę się poczuć lepszy, amerykański, to idzie do (!!!) fast foodu – nie wymienię nazwy – bo jadanie w fast foodach to filozofia życia. A kto w amerykańskim fast foodzie się nawpieprza, to filozofię wolności wyznaje jak Jankesi. To już nie jest chore – to staje się normą, jak otyłość w najbardziej wolnym narodzie. 
Żeby dziś dobrze gotować, trzeba być filozofem. Znana Polakom idiotka ze szklanego ekranu wmawia fanom programu, że dobre gotowanie to filozofia prawdziwa, filozofią jest również pięknie podać żarcie, a dogadzanie kubkom naprawdę smacznym jedzeniem to już najprawdziwsza z prawdziwych filozofii. W najdroższych knajpach w Polsce sami filozofowie – i pracują, i jedzą – nie może być inaczej. A inni mistrzowie kuchni, magowie gotowania, mistrzowie sztuki kuchennej śpiewają to samo – i niesie się po kraju Lecha pieśń smaczna o filozofach, co w kuchni filozofię uprawiają prawdziwie.
Dziś filozofem jest kucharz, znany projektant mody, call girls z górnej półki tylko dla wybranych, kelner, miotacz płomieni, fryzjer psów i kotów, nawet taki robaczek – jak ja – co jutro przeminie - jest dzisiaj filozofem, bo taka jest moda.
Platon, Sokrates, Kant… to taka odległa epoka i taka w dodatku uboga w ilość filozofów.
Gdy tak uprawiam sobie tę moją filozofię, to zastawiam się – Czy gdy szczanie i sranie, siusianiem i kupką zwane, staną się filozofią, a przecież muszą się stać, żeby srający i sikający nie czuli się gorsi – nazwijmy ją łazienkową, wychodkową, wucowską, kiblową, sedesową albo pisuarową (to ostatnie zwłaszcza kojarzy się dziś wielu) – to już nastanie ten czas, o którym myślał Słowacki, że jego siła fatalna, co po nim została i co jemu żywemu na nic była – tylko czoło zdobi – już nas tak zgniotła niewidzialna, że nie zjadaczami chleba, zaiste, a aniołami już jesteśmy?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...