7 lutego 2019

W Kraju - Gminie - U mnie


Wciąż mnie ludzie pytają – Co słychać? Jak leci? Co myślisz o tym, co teraz w kraju, gminie, na świecie? 
O świecie to mało myślę, bo to daleka bajka, ale o tym, co bliżej, to muszę – nie przeskoczysz!

Zawłaszczanie myślenia szerokich mas Polaków to zdaje się być programem telepisowni. Już o tym wspominałem, że dla mnie to żadne medium.  Mam najczęściej stosunek seksualny – czytaj: pieprzę! – do tego, co dzieje się z tak zwanymi dziennikarzami „publicznej”. Po cichu to się nawet cieszę, że jest grupa ludzi, którym – jak mnie – to wszystko już bokiem wychodzi. Jasne, że może za ostro, ale do tych, co rządzą, nie docierają słowa, argumenty, prośby. Ich trzeba koniecznie pałą, bo jeśli nie, to oni… Ludzi dziś pracujących w „publicznej” telepisowni nie uważam bynajmniej za prawdziwych dziennikarzy. Dla mnie to zakładnicy koniunktury chwilowej, z preziem smutnym na czele i bandą przydupasów.
Wcale się też nie dziwię, że wesoły Robert ma tylu zwolenników i kasę na swoje bzdury – dzisiaj coraz mniej ludzi przecież myśli naprawdę. I ten krzyk, że Robert atakuje Kościół, a Kościół katolicki to przecież ostoja polskości! A inne Kościoły? – Dziennikarzyno biedny! – Czy w Polsce tylko jeden Kościół naród ma? To Polska dziś Kościołem czy Kościół Polską stoi? – Krzyczę do ekranu, jak wariat skończony!
Po co ty to oglądasz i ciskasz się strasznie? – pytają mnie domownicy, gdy kolejny raz wyznaję miłość wątpliwą prezesowi od mediów. Że też się jeszcze jemu nie znudziło nowych rekordów ogłaszać i głupio uśmiechać! Ogłaszać oglądalność jakichś drętwych seriali, przy których „Czarne chmury” to oscarowa produkcja. Z pewnością prezes zostanie w pamięci potomnych jako w największym stopniu prezes bez wyobraźni.
Oglądam, bo muszę wiedzieć, jaką wodę z mózgu robią moim rodakom te polityczne potworki. Katuję się tym codziennie i umacniam w wierze, że tym draniom u władzy po prostu nie wierzę! Prostactwo i brak wyobraźni już dawno wyszły z butów obecnie brylujących na politycznych salonach. Wychodzą też w małych gminach, jak przysłowiowa słoma, i zalewają umysły nieukształtowane.
Jednego sprawiedliwego w bandzie niesprawiedliwych wypromowano ostatnio jako nieprzekupnego. I chwał mu za to! Po trzykroć mu chwała! O ile założymy, że tak naprawdę było. Poza tym jedna jaskółka – wiadomo – wiosny nie czyni, tak i ta rewelacja o niczym zgoła nie świadczy.
Co w gminie? Co o tym myślę? 
Czasami mam dość tego typu pytań i już narzekań na nowe. Wiem – były sztuczne ognie, tzn. fajerwerki. – To już chyba tradycja świętowania zwycięzców! – Nie było jeszcze żadnej sensownej decyzji. – Były już za to słowa – poprzednik nie miał odwagi! – Można zakładać, że tutaj zmian nie będzie żadnych! Taki przykład przecież płynie prosto z góry i na gminnych nizinach zagościł na dobre. – Mamy w małej gminie jeszcze karnawał wygranej, ale karnawał zawsze kończy się jakimś postem! – Kilka spraw mnie tu śmieszy, jak choćby sprzęt się zaciął i nie wiadomo dokładnie kto, ile zarabia! – Podwyżki, bo poprzednik nie chciał tego zrobić! – Jeszcze jakieś błyskotki, jak kwiatek do kożucha! – Jakieś rozgrywki ludźmi, wyrównywanie rachunków, na razie nic nowego, naprawdę po staremu! – Do takich zabiegów nie potrzeba geniusza – miał rację słynny prezes: Nie trzeba być geniuszem, żeby rządzić w Polsce! – żeby stare plany powoli realizować, bo nowych przecież nie ma, poza obietnicami. – Czekam na przebłysk może nie tyle geniuszu, co wyobraźni, bo wyobraźni brakuje i nie widać poprawy. – Nie da się wyobraźni wyuczyć na tanich kursach z certyfikatem na końcu – Władza z Wyobraźnią. – I ja się boję, że wiem, że właśnie wyobraźni brakować będzie ciągle w gminie na końcu świata!
Ale co ja – zwykły karzeł, pigmej – jak pisał de Courtenay – mogę na to poradzić? Mogę to mieć…
Co u mnie? – też pytają, pytają nieustannie. Czasami też mam dosyć... 
Obejrzałem ostatnio „Boisko bezdomnych”. Obejrzałem „Bezsenność” – obie wersje filmu – czytam, piszę, powoli sprawność w ramieniu wraca, na dworze coraz cieplej, uśmiechu mi nie brakuje. Ubyło mi ostatnio wątpliwych przyjaciół, więc miejsca wolnego więcej i łatwiej oddychać. Poznałem nowych ludzi – w tym nie brakuje ciekawych, ale nie ciekawskich, jak to u nas najczęściej! Sypiam coraz lepiej, a to dla mnie ważne. Jest naprawdę dobrze – na dworze coraz cieplej, a kiedy wiosna nastanie, to i super się zrobi! Nie planuję tego, co zrobię za rok, dwa. Niech o to martwią się ci, co zamierzają żyć wiecznie.
W skrócie – W kraju chujnia! – W gminie – nie mam zdania! – U mnie – całkiem normalnie, na pewno idzie wytrzymać!
Najważniejsze w tym to, że myślę teraz o tym, aby się sobie podobać, a nie jakiemuś bubkowi!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...