Blogosfera, do której należę poprzez swoje pisanie, nie
interesuje mnie szczególnie. Mam do niej podobny stosunek, jak grzeszków
znajomych – grzeszki są, na tym koniec – co tu można dodać. Bezgrzesznych
znajomych nie mam – i dziękuję Bogu! Tak samo z blogosferą – jest –koniec i
kropka. Ostatnio jednak otarłem się o kilka tekstów na ten temat. Autor jednego
z tych tekstów wieścił upadek blogosfery i tych, co w niej funkcjonują skazywał
na samotność.
Spodobało mi się takie wypowiedzenie: Z biegiem czasu zostało niewielu
muszkieterów, którym chce się popełnić tekst dłuższy niż pół strony A4.
Uśmiechnąłem się na myśl, że należę do tej niewielkiej społeczności
Muszkieterów, którym jeszcze się chce i pomyślałem przy tym, że chyba, dopóki
będą istnieli tacy, jak ja, blogosfera nie padnie. W każdym razie zakładam, że
to ja pierwszy zejdę ze sceny blogosfery niż ona z użycia. I nawet się
pocieszyłem, że nie doczekam tej chwili, gdy skona blogosfera – będę wtedy
daleko!
Później inny tekst, tym razem o ilości. Na świecie lat temu
dziewięć było około 185 milionów blogów. W tym 3 miliony blogów pisanych po
polsku. Cholera, trochę tego jest – pomyślałem wtedy. W milionach sztuk
blogerów liczyć trzeba. Całkiem spory naród zebrałby się z nich wszystkich – ciekawe,
jaki pasztet z tego mógłby wyjść. Autorka tegoż tekstu napisała – w
przeciwieństwie do poprzednika – że blogi nie upadną, bo blogerzy to: ludzie,
którzy szybko wychwytują różne nowości, są bardzo elastyczni, dzięki temu
blogosfera może się rozwijać. Te słowa mnie zmartwiły, bo ja się tutaj
nie łapię – anim taki przecież, że nowości szybko wychwytuję – przeciwnie, zanim
jakąś nowość pod nos mi ktoś wciśnie, to już myszką trąci – anim elastyczny,
bom uparty okrutnie – i boję się, że jeśli będzie więcej takich jak ja
blogerów, to blogosferze może naprawdę źle to wróżyć.
To tyle z tego mojego drugiego jakby życia – to pierwsze, to
szkoda gadać – jeszcze gorsze niż drugie? – strasznie dużo nerwówki i to za
sprawą kogo? Polityków – no jasne – za sprawą polityków. Pierwszy prezes w
Polsce już tyle mądrości powiedział, że ta kolejna – Nie trzeba być geniuszem, żeby dobrze rządzić! – nikomu chyba
dzisiaj większej krzywdy nie czyni. Ja bym się pod tym podpisał, bo i
rzeczywiście na stołkach z wyboru prezesowi geniuszy nie trzeba, trzeba za to
armii: b – m – w. Wyobraźni, prezesie, potrzeba wyobraźni, żeby dobrze rządzić.
I jazda na oślą ławkę!
Kiedy słucham niektórych polskich polityków z tytułami
naukowymi przed nazwiskiem i wiem, że są oni nadal czynnymi naukowcami, to boję
się strasznie o kondycję polskiej nauki. Taki dr, prof., w przestrzeni
politycznej potrafią tak głupio mówić, że i chłopaki spod baru mądrzejsi o lata
świetlne!
Przypomniałem sobie coś z drugiego życia – film to też
przecież taka sankcjonowana bujda – scena z filmu K-PAX (kto nie widział,
koniecznie….) – Erniego, który bał się panicznie dosłownie oddychać i ciągle
nosił maskę, wszędzie widział zarazki, stres nieustanny przeżywał, że umrze z
tego powodu… - w nocy tegoż Erniego chciał udusić Howie, chciał udusić Erniego,
bo mu tak Prot kazał – ten gość właśnie z K-PAX. – zbiegł się szpitalny
personel i zdębiał, bo Erni się śmiał – Skurczybyk, chciał mnie udusić! – wołał
uradowany – był, o dziwo, bez maski – i oznajmił wszystkim, że już się niczego
nie boi, bo Howie próbą morderstwa właśnie był go wyleczył.
Howie pokazał Erniemu to, czego Erni się bał. Śmierci się
Erni bał strasznie, umierania panicznie się bał. I ta szokowa terapia uzdrowiła
Erniego!
Jakiej terapii potrzeba politykom polskim? Przyduszenia,
żeby na bezdechu pobyli?
I już to
pisałem, ale to warto powtarzać: Człowiek
prawdziwie wolny nigdy nie przegrywa!
Łatwiej dzisiaj
– przyznaję – być wolnym w zmyślonym życiu, niż w tym okrutnie prawdziwym – z człowiekiem
w roli głównej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz