3 lutego 2019

First and Second Life


Blogosfera, do której należę poprzez swoje pisanie, nie interesuje mnie szczególnie. Mam do niej podobny stosunek, jak grzeszków znajomych – grzeszki są, na tym koniec – co tu można dodać. Bezgrzesznych znajomych nie mam – i dziękuję Bogu! Tak samo z blogosferą – jest –koniec i kropka. Ostatnio jednak otarłem się o kilka tekstów na ten temat. Autor jednego z tych tekstów wieścił upadek blogosfery i tych, co w niej funkcjonują skazywał na samotność.

Spodobało mi się takie wypowiedzenie: Z biegiem czasu zostało niewielu muszkieterów, którym chce się popełnić tekst dłuższy niż pół strony A4. Uśmiechnąłem się na myśl, że należę do tej niewielkiej społeczności Muszkieterów, którym jeszcze się chce i pomyślałem przy tym, że chyba, dopóki będą istnieli tacy, jak ja, blogosfera nie padnie. W każdym razie zakładam, że to ja pierwszy zejdę ze sceny blogosfery niż ona z użycia. I nawet się pocieszyłem, że nie doczekam tej chwili, gdy skona blogosfera – będę wtedy daleko!
Później inny tekst, tym razem o ilości. Na świecie lat temu dziewięć było około 185 milionów blogów. W tym 3 miliony blogów pisanych po polsku. Cholera, trochę tego jest – pomyślałem wtedy. W milionach sztuk blogerów liczyć trzeba. Całkiem spory naród zebrałby się z nich wszystkich – ciekawe, jaki pasztet z tego mógłby wyjść. Autorka tegoż tekstu napisała – w przeciwieństwie do poprzednika – że blogi nie upadną, bo blogerzy to: ludzie, którzy szybko wychwytują różne nowości, są bardzo elastyczni, dzięki temu blogosfera może się rozwijać. Te słowa mnie zmartwiły, bo ja się tutaj nie łapię – anim taki przecież, że nowości szybko wychwytuję – przeciwnie, zanim jakąś nowość pod nos mi ktoś wciśnie, to już myszką trąci – anim elastyczny, bom uparty okrutnie – i boję się, że jeśli będzie więcej takich jak ja blogerów, to blogosferze może naprawdę źle to wróżyć.
To tyle z tego mojego drugiego jakby życia – to pierwsze, to szkoda gadać – jeszcze gorsze niż drugie? – strasznie dużo nerwówki i to za sprawą kogo? Polityków – no jasne – za sprawą polityków. Pierwszy prezes w Polsce już tyle mądrości powiedział, że ta kolejna – Nie trzeba być geniuszem, żeby dobrze rządzić! – nikomu chyba dzisiaj większej krzywdy nie czyni. Ja bym się pod tym podpisał, bo i rzeczywiście na stołkach z wyboru prezesowi geniuszy nie trzeba, trzeba za to armii: b – m – w. Wyobraźni, prezesie, potrzeba wyobraźni, żeby dobrze rządzić. I jazda na oślą ławkę!
Kiedy słucham niektórych polskich polityków z tytułami naukowymi przed nazwiskiem i wiem, że są oni nadal czynnymi naukowcami, to boję się strasznie o kondycję polskiej nauki. Taki dr, prof., w przestrzeni politycznej potrafią tak głupio mówić, że i chłopaki spod baru mądrzejsi o lata świetlne!
Przypomniałem sobie coś z drugiego życia – film to też przecież taka sankcjonowana bujda – scena z filmu K-PAX (kto nie widział, koniecznie….) – Erniego, który bał się panicznie dosłownie oddychać i ciągle nosił maskę, wszędzie widział zarazki, stres nieustanny przeżywał, że umrze z tego powodu… - w nocy tegoż Erniego chciał udusić Howie, chciał udusić Erniego, bo mu tak Prot kazał – ten gość właśnie z K-PAX. – zbiegł się szpitalny personel i zdębiał, bo Erni się śmiał – Skurczybyk, chciał mnie udusić! – wołał uradowany – był, o dziwo, bez maski – i oznajmił wszystkim, że już się niczego nie boi, bo Howie próbą morderstwa właśnie był go wyleczył.
Howie pokazał Erniemu to, czego Erni się bał. Śmierci się Erni bał strasznie, umierania panicznie się bał. I ta szokowa terapia uzdrowiła Erniego!
Jakiej terapii potrzeba politykom polskim? Przyduszenia, żeby na bezdechu pobyli?

I już to pisałem, ale to warto powtarzać: Człowiek prawdziwie wolny nigdy nie przegrywa!
Łatwiej dzisiaj – przyznaję – być wolnym w zmyślonym życiu, niż w tym okrutnie prawdziwym – z człowiekiem w roli głównej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...