14 lutego 2019

Życie w kłamstwie cz. I


Najczęściej używanym przeze mnie ostatnio kłamstwem jest to: – Niestety, płaciłem kartą i nie mam przy sobie gotówki – to wymówka w przypadku, gdy po wyjściu ze sklepu nagabuje ktoś mnie o złotówkę czy dwie. I nie o to idzie, że skąpię albo coś w tym rodzaju – nie chcę, żeby proszący dobił się jakimś najtańszym trunkiem, bo to ani jemu, ani mnie nie służy – mnie fizycznie nie, ale mentalnie ryje! Jak dobrze pamiętam, wczoraj tak skłamałem.

Niektóre badania dowodzą, że przeciętniak ludzki dziennie potrafi skłamać kilkadziesiąt razy. Po co to, kurde, robi? Najczęściej, żeby wywrzeć wrażenie – pozytywne – na innych, na przykład, jaki on chojrak albo jak się potrafi postawić temu, tamtemu, owemu, o sobie to już nie mowa. Kłamiemy też dość często, gdy nie umiemy powiedzieć zdecydowanie NIE! Czasami kłamiemy ze strachu – dzieciaki w szkole często kłamią właśnie ze strachu. Ja na przykład w szkole (na różnych jej szczeblach) kłamałem jak najęty, żeby pały nie dostać. Dochodziło czasami i do tego nawet, że żeby do szkoły nie iść, bo sprawdzian, klasówka czy lanie, to ktoś tam nawet umierał – najczęściej z dalszej rodziny. A potem ten ktoś ożywał, zmieniał tylko imię, stopień pokrewieństwa i znowu mógł umrzeć. Jasne, że taki numer nie przechodził często, ale gdy człowiek pod murem szkolnym był, każdy sposób był dobry, byle osiągnąć cel.
Piłeś coś? Pytasz kumpla już nieźle trąconego. No coś ty, zgłupiał, brachu? Ani, ani – jak Boga najwyższego kocham – ani grama! To chuchnij, kochaneczku! No dobra, niech ci będzie – tylko jedno piwko! I co – skłamał czy nie? Skłamał – a jak – i odszczekał, ale stało się już – mleko się rozlało.
Kłamią niektórzy po to, żeby manipulować innymi ludźmi, faktami, fałszować rzeczywistość – weźmy ostatnie zakonotowane przeze mnie informacje z dwóch różnych stacji telewizyjnych – w jednej minister jeden dosłownie sikał z radości, ślinił się w uśmiechu jak miś do garnka z miodem, że Polska taki świetny biznes z Jankesami zrobiła, bo kupiła od nich wyrzutnie rakietowe i to takie cacy, że wszyscy już się boją. Ani słowa o tym, że polski przemysł zbrojeniowy nic na tym zakupie nie skorzystał. W planach była robota dla polskiej zbrojeniówki – jakieś części zamienne do tych właśnie wyrzutni i jeszcze tam coś. No wiecie – offset – ble, ble (można to przetłumaczyć jako wyrównanie czy kompensata)!  Po drodze jednak z tego offestu się wycofano. Stanęło zatem na tym, że Jankesi nam sprzęt sprzedali nietanio. I z czego tu się cieszyć? To raczej Amerykanie mają powód do radości – sprzętu się pozbyli, przemysł swój nakręcili, od nas kasę dostali. Tylko im więcej takich frajerów jak Polacy trzeba – i konferencję, jak trzeba, zorganizują, i sprzęt stary wykupią – najpierw F-16, a teraz wyrzutnie. Co jeszcze? Może jutro jakąś replikę Statuy Wolności? Najlepiej z gipsu, żeby tania była w produkcji, Polacy i tak zapłacą, ile Jankesi zechcą!
Która z tych stacji kłamie, bo te wyżej minusy to nie z publicznej TV, tylko niezależnej.
Takie super biznesy to my z każdym możemy robić – będzie na pewno taniej i bez uniżoności.
Kto kłamie i kiedy? 
No i ten nasz prezydent – dziękuje, ślini się do garstki amerykańskich żołnierzy i pieprzy publicznie, że to oni w Polsce są gwarantem bezpieczeństwa. Mój Boże, na ekranie stała za nim dziewczynka w amerykańskim mundurze – niech ona mnie lepiej nie broni, a już na pewno niech mi nie zapewnia bezpieczeństwa przed chłopakami Władimira – Krym sam za siebie mówi.
Albo sprawa z dzikami – kolejny rekord rządzących. Jak tak dalej pójdzie – dzik pod ochroną będzie. Tłuką myśliwi dzika – tłuką niemiłosiernie. Tymczasem minister jeden mówi, że wcale nie! Dziennikarze odstrzał filmują z ukrycia, a minister swoje – nie ma odstrzału dzika. Naprawdę przechlapane mają w Polsce dziki. I niech pieprzony minister nie kłamie, że jest inaczej. Na pewno żaden dzik nie uwierzy w te kłamstwa! 
Nawet ksiądz na ambonie robi wiernych w konia – wkłada im bowiem do głowy wzniosłe idee życia w ubóstwie, wstrzemięźliwości, pokorze, zadumaniu…, a po mszy wsiada w auto i jedzie pograć w pokera – co oznaczać może, że ma dobrych wiernych.
To taki mały wstęp do jakiegoś tam cyklu – zebrałem materiały, podzielę się tym z Wami. Niech nikt nie czuje się tym jakkolwiek dotknięty – nie o ludziach z imienia - o problemie będzie!
Jeśli ktoś mnie dzisiaj zapyta: Jak leci? To bez mrugnięcia powieką skłamię natychmiast: Jest super!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...