Filip
uważa, że większość ludzi na ziemi to psychoenergetyczna młodzież, która –
podobnie jak zwierzęta – zjada się nawzajem.
Mam wyrzuty sumienia,
bo, zapalając dzisiaj rowerem, nie zdążyłem krzyknąć jednej Pani „Dzień dobry!”
na powitanie. I nie ma dla mnie tutaj żadnego tłumaczenia – że niedowidzę z
daleka, że szybko jechałem!
Byłem bucem i koniec! –
mówię to bez ogródek.
Jestem też pewnie
młodziakiem psychoenergetycznym, który – zdaniem Filipa – zdolny jest na razie
co najwyżej do instynktownego, odruchowego życie, podobnego do życia
prymitywnych zwierząt.
Ci bardziej rozwinięci
jakościowo i ilościowo mają Jaźń potrafiącą świadomie i należycie ukierunkować
oraz zorganizować trwanie na Drodze ku Doskonałości duchowej, na Drodze do
Ojca.
Muszę zatem przyjrzeć
się sobie lepiej i spróbować co nieco poprawić, jeśli się da i jeśli będzie mi
dane.
Filip wcale mi nie daje
zbyt wielkiej nadziei, ponieważ stwierdza, że dojrzewanie świadomości jest
procesem powolnym i trwa na przestrzeni licznych wcieleń. Mam jednak i tak
nadzieję, że uda mi się choć mały krok zrobić w kierunku wznoszenia w tym
wcieleniu.
Filip uważa, że
większość ludzi na ziemi to psychoenergetyczna młodzież, która – podobnie jak
zwierzęta – zjada się nawzajem.
Można
sobie tytuł „chrześcijanina” wypożyczyć – na pokaz.
Można
chrześcijaninem być!
Następnie przechodzi do
rozważań nad spokojem. A ten można zyskać poprzez pozostawanie w nieskalanym
związku małżeńskim. Małżeństwo w formie skalanej to tylko zewnętrzna postać
związku. Dobry związek między mężczyzną i kobietą to – zdaniem Apostoła –
wspaniała możliwość do samodoskonalenia się osób dążących do Prawdy.
(…)
U
Boga mężem i żoną są ci, którzy ukształtowali dość mocny związek duchowy miedzy
sobą, którego składnikiem są stosunki seksualne. Bóg życzy sobie sam zarządzać
małżeńskimi sprawami ludzi – kogo z kim i kiedy połączyć, a także rozłączyć.
Czyni On to bardzo łatwo, przykładowo za pomocą regulowania emocji partnerów
wobec siebie (skalanie stosunków małżeńskich, okrucieństwo, pycha, przemoc,
znieważenie i poniżenie).
Następnie Apostoł
radzi, aby nie bać się swego ciała, ale też i nie kochać go zanadto. Jeśli
bowiem boimy się ciała, będzie ono nad nami panowało. Pamiętamy, że to tylko
znikome i przemijające naczynie, w którym Bóg umieścił wielką wartość – duszę,
jaźń. Jeśli pokochamy swoje ciało, ono pochłonie nas i ujarzmi.
Bum, bum, bum – prawda,
jak nic!
W raju były dwa drzewa
– jedno zrodziło zwierzęta, drugie zrodziło człowieka, ale Adam i Ewa zjedli z
drzewa, które zrodziło zwierzęta i w ten sposób człowiek sam stał się
zwierzęciem. Dlatego często tak jest, że człowiek czci zwierzęta. Gdyby jednak
Adam zjadł owoc z drzewa, które zrodziło ludzi, wówczas zwierzęta czciłyby
człowieka.
Człowiek – zdaniem
Filipa – został stworzony, aby czcić Boga. Tymczasem jest tak, że to ludzie
stwarzają sobie w tym świecie bogów i oddają im cześć.
Niech zatem ci bogowie
czczą tych ludzi, a będzie to sprawiedliwe. Może wypadałoby, żeby to bogowie
czcili ludzi, którzy z kolei czczą prawdziwego Boga!
Wyniosłość,
pycha, stosowanie przemocy, okrucieństwo – to przejawy aktywności ludzi z przerostem
własnego ego.
Przejawy
te będą w nich niszczone przez Boga poprzez umieszczanie takich osób w
sytuacjach niewolników, pod władzą podobnych im ludzi – zwierząt.
Prawdziwy Człowiek –
Chrystus niesie ludziom swoją Miłość, poświęcając się dla nich. Niesie im prawdziwy
Spokój.
Ludzie żyjący w doczesnym
świecie są zjadaczami trupów. Wszystko, co zjadamy jest martwe. Prawda natomiast
karmi się Życiem. Dlatego nikt z tych, którzy żywią się Prawdą ni umrze. To z rajskiego
drzewa życia Chrystus przyniósł pokarm i ci, którzy chcieli z niego jeść, dał, aby
nie umarli.
Bóg
– Nauczyciel pokazuje ludziom i to, co dobre, i to, co złe. Co więcej, po
wyjaśnieniu ludziom zasad posuwania się do Celu Najwyższego, daje wolną wolę,
czyli wolność wyboru tego, dokąd i jak podążać.
Ludzie
sami powinni iść, odnajdując dla siebie słuszną drogę, rozwijając się poprzez
to. Bóg jedynie podpowiada Drogę – potajemnie lub jawnie, niekiedy żartując,
ale decyzje, z reguły, podejmuje podążający człowiek.
(…)
Do
czasu przyjścia Chrystusa człowiek żywił się jak zwierzęta. To Chrystus
przyniósł chleb z nieba, aby człowiek karmił się pokarmem ludzi.
W którym miejscu jestem?
Nie wiem.
Nie potrafię siebie namierzyć
na drodze wcieleń.
Wiem jedno – niedoskonałość
moja wielką jest!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz