21 maja 2018

Nie ciało, ale duch...


W apokryficznej Ewangelii Filipa człowiek nie jest ciałem, ale jaźnią – duszą. Z tego wypływa wniosek, że kiedy umiera ludzkie ciało, to wcale nie oznacza, że umarł człowiek, gdyż człowiek żyje – żyje jego jaźń, dusza.
Ale można też mówić o śmierci duszy. To potwierdzenie słów Chrystusa – Nie lękajcie się tych, co mogą zabić ciało, ale lękajcie się tego, który i ciało, i duszę może zatracić.

Wg Filipa ludzie zostali wysłani na ziemię, aby się uczyć, a nie egzystować. Zadaniem człowieka tutaj jest osiągniecie doskonałości i przejście do wyższych eonów wcielenia.
Pilni uczniowie po ukończeniu tej szkoły, zapraszani są, jeśli stali sie tego godni, przez Ojca do Jego Domu, aby złączyć się z Nim na zawsze.
Natomiast uczniowie nienadążający w nauce pozostają wiecznymi repetentami. Są niewolnikami tego świata.
W tym miejscu Ewangelia Filipa koresponduje z sektą gnostycką Walentynian – wczesnochrześcijańską grupą gnostyczną działającą około 100 roku naszej ery, m.in. na terenie Rzymu. Walentynianie działali dość krótko. Za głoszone poglądy byli krytykowani zarówno przez chrześcijan, jak i przez władze lokalne. Przedstawiciele tej sekty – jak Filip – głosili reinkarnację ludzkiej jaźni i podnoszenie jej – poprzez doskonalenie i medytację – do coraz wyższych eonów wcielenia.
Przyznacie, że stąd do hinduizmu nie ma nawet kroku, ale z drugiej strony – nie możemy zakładać, że Chrystusowi obca była wiedza o reinkarnacji i religii hinduistycznej. Zresztą czy Chrystusowi obca była jakakolwiek wiedza?
A może tak – treść Ewangelii Filipa potwierdza istnienie jednej religii ponad wszystkimi, które się w niej zawierają. Może nieistotne jest dla Boga, jaką monoteistyczną religię wyznajemy, tylko jakimi ludźmi jesteśmy, jak postępujemy?
Zdaniem Filipa prawdziwe zmartwychwstanie może nastąpić tylko na najwyższych poziomach – eonach – naszej jaźni, którą tu, na ziemi, powinniśmy nieustannie doskonalić.
Dusza ludzka ma ogromną wartość i tę ogromną wartość Bóg umieścił w znikomym ciele. Z Ewangelii Filipa, nie tylko zresztą z tego tekstu, wynika, że to właśnie znikome ciało jest dla wielu ludzi przeszkodą na drodze do doskonałości.
My – ludzie XXI wieku – wiemy doskonale, ile czasu poświęcamy ciału, a dla duszy pozostaje znikoma resztka – jakaś msza raz w tygodniu, jakaś krótka modlitwa, jakiś tam odpust w parafii albo rodzinne święto z wizytą w świątyni. Zdaje się być na czasie ten tekst, jak nigdy dotąd.
W codziennym zabieganiu człowiek – dusza – nie myśli o tym, że został wrzucony w ten świat materii, aby mieć możliwość odbicia się do wyższych eonów. Stąd z pewnością słowa o wąskiej bramie, o wybranych, o jednostkach dostępujących zbawienia, czyli – zgodnie – z myśleniem Filipa – przechodzących do wyższych eonów wcielenia ducha ludzkiego.
Ciekawie Filip omawia ludzki wstyd przed nagością ciała. Uważa on, że nagość to żadna wartość etyczna posiadająca cechy obiektywizmu. To tylko norma moralna określonych grup ludzi wcielonych na ziemi. Tak naprawdę bowiem jesteśmy obnażeni całkowicie przed światem duchowym, dla mieszkańców którego nie ma rzeczy zakrytych. Ktoś nieustannie przypatruje się nam, niczym wielki brat i drwi sobie często z naszych ziemskich norm.
Obnażony – zgodnie z Ewangelią Filipa – to ten, kto chodzi po ziemi w swoim ciele materialnym, utożsamiając siebie z nim i myśląc, że to, co robi, pozostaje dla wszystkich tajemnicą. Natomiast w rzeczywistości widzi go Bóg i duchy. I te byty duchowe – mówiąc ludzkim językiem – podśmiewają się z człowieka, jak gdyby był nagi, a nie dostrzegał swojej nagości.
Czytałem niedawno tekst, w którym autor (nie pamiętam nazwiska) zarzucał Kościołowi katolickiemu, że ten nie zachęca wiernych do czytania pism apokryficznych, a nawet taka lektura jest często kategorycznie zakazana. Nie sądzę, aby to był dobry pomysł – zabraniać tego wiernym. Apokryfy bowiem – moim zdaniem – nie czynią bowiem żadnej szkody pismom kanonicznym. Myślę, że je uzupełniają i pozwalają lepiej zrozumieć.
Poza tym apokryfy pisali uczniowie Chrystusa, bądź ci, którzy z nimi po śmierci Zbawiciela przebywali. Podobnie rzecz się miała i z czterema Ewangeliami kanonicznymi, które – jak wszyscy już wiedzą – powstały z pewnością po śmierci Apostołów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...