19 maja 2018

W imieniu Boga? (4)


Zastanawiam się usilnie czy David Yallop pisał swoje książki z potrzeby wytropienia prawdy obiektywnej o pontyfikacie Jana Pawła II, czy też robił to pod pewne dyktando. Zanim jednak przejdę do swoich, może nie najmądrzejszych wniosków, to jeszcze wpis albo dwa o kolejne książce tego pisarza, a mianowicie Potęga i chwała. W mrocznym sercu Watykanu Jana Pawła II.

Obydwie książki Yallopa o JP II sprzedały się w Polsce w dużych nakładach, a zatem cel – jakikolwiek on był – został osiągnięty. Ale nie! Jeszcze nie teraz!
Książkę tę można skrócić w ten sposób – miała to być praca o prawdziwej historii człowieka nazwanego Janem Pawłem II.
I znów autor zarzuca papieżowi, że dążył do zdobycia wpływów politycznych w ówczesnej Polsce. Wprawdzie nie rozumiem, na czym miałyby te wpływy polegać, ale patrząc dzisiaj na wpływ ojca dyrektora na to, co w Polsce się dzieje, to przy tym Jan Paweł II żadnych wpływów politycznych w ówczesnej Polsce nie miał. Wiadomo natomiast, że jako papież jawnie popierający opozycję był postrzegany przez ówcześnie rządzących jako zagrożenie.
Yallop w swojej książce przyznaje, że ma kontakty w CIA, KGB, polskich służbach specjalnych i w państwie watykańskim. Tylko dzieci nie wiedzą, że za takie kontakty i informacje zdobywane od takich instytucji trzeba płacić. I to bynajmniej nie pieniędzmi, bo tych służby specjalne akurat mają dosyć. Zatem czym płacił autor za zdobywanie tych niby rewelacyjnych informacji na temat życia i pracy Karola Wojtyły, a później Jana Pawła II?
Znów wybiegam do przodu. Będą przecież wnioski.
W tej książce ponownie wraca wątek stosunku Jana Pawła II do księży nikaraguańskich i teologii wyzwolenia. Zdaje się przy tym nie zauważać, że angażowanie sie papieża czy polskich księży po stronie „Solidarności” miało zupełnie inny charakter niż działalność niektórych przedstawicieli duchowieństwa nikaraguańskiego. Yallop albo tego nie widzi, albo dostrzec zwyczajnie nie chce.
Znów wraca problem koterii wewnątrz Watykanu i zarzut pod adresem JP II, że nie chciał tego widzieć. Znów wraca temat Marcinkusa i innych, którzy dopuszczali się nadużyć, a byli blisko papieża, nie tylko zresztą Polaka, ale również i jego poprzedników, w tym również podczas krótkiego pontyfikatu Lucianiego. I znów problem Banku Watykańskiego, i prania w nim brudnych mafijnych pieniędzy, o czym obszernie rozpisywał się w swojej poprzedniej książce.
Nie do końca uzasadniony to zarzut, zważywszy na losy watykańskie Jana Pawła II. To jednak znów musi poczekać do wniosków końcowych.
Z dużym naciskiem i ładunkiem emocjonalnym rozpisuje Yallop w swojej drugiej książce stanowisko Kościoła, za pontyfikatu Jana Pawła II, dotyczące problemu wykorzystywania seksualnego przez księży dzieci, dorastającej młodzieży i dorosłych. Autora oburza stanowisko Ratzingera w tej kwestii:
To znajduje odzwierciedlenie w naszym wysoce rozerotyzowanym społeczeństwie. Księża także znajdują się pod wpływem ogólnej sytuacji. Mogą być szczególnie bezbronni czy podatni, chociaż odsetek przypadków wykorzystywania (seksualnego dzieci i młodzieży) nie jest wyższy niż w innych zawodach. Naturalnie można by oczekiwać, że będzie niższy
Yallop zarzuca Janowi Pawłowi II, że sygnował stanowisko Kościoła stawiające dopuszczających się wykorzystywania seksualnego księży w roli ofiary.
Zdaniem autora w ten sposób Kościół zrzekł się wszelkich historycznych praw, których się poprzednio domagał, aby rozmawiać z laikatem o wierze i moralności.
Wspomina, że Kościół Anglii i Walii oraz w innych krajach zakazał kapłanom przebywania z dziećmi sam na sam.
Yallop stwierdza, że wielu winnych wykorzystywania seksualnego księży leczonych jest zastrzykami Depo-Provera (to lek antykoncepcyjny). I tak naprawdę, to nie wiem po co, to pisze, bo to też tylko słyszał.
Aby tym silniejsze wywołać wrażenie, autor cytuje pewnego (jak w dobrej plotce „pewnego”, czyli może być i żadnego albo wymyślonego) mieszkającego w Rzymie prałata: Nie będzie ani na krótką, ani na średnią metę polityki zero tolerancji w stosunku do sprawców wykorzystywania seksualnego. Gdyby taka polityka istniała i była ogólnie stosowana, niezależnie od stanowiska, wielu biskupów musiałoby ustąpić (…) wielu kardynałów przeszłoby na wcześniejszą emeryturę. (…) A co do zera tolerancji wobec homoseksualistów, już to mamy. Tylko tak się składa, że to się ogranicza do laikatu. Gdyby to zastosować do duchowieństwa, cała infrastruktura zawaliłaby się.
I cytat z Ewangelii Mateusza (18: 1-6), kiedy to uczniowie pytają Chrystusa, kto jest największy w królestwie niebieskim, a ten przywołał dziecię i powiedział, że trzeba stać się jak dziecko, aby osiągnąć zbawienie. Mówi też o tym, co stanie się z tymi, którzy staną się powodem grzechu dzieci.
I zarzut Yallopa: Wszystko to wydarzyło się w „jedynym prawdziwym Kościele” pod przywództwem zmarłego papieża Jana Pawła II, wspomaganego przez Josepha Ratzingera, który teraz został ostatnim absolutnym monarchą na ziemi.
To tak, jakby w Kościele „rządzonym” przez ulubionego papieża Yallopa – Albino Lucianiego – takie rzeczy nie miały miejsca.
I jeszcze zarzuty, że Jan Paweł II nie zajął żadnego konkretnego stanowiska podczas wojen na Bałkanach. Porównuje w ten sposób pontyfikat Jana Pawła II z pontyfikatem Piusa XII z czasu II wojny światowej.
I w końcu to, że zakaz używania prezerwatyw zabił na świecie za sprawą AIDS wiele osób. To też autor zrzuca na barki Jana Pawła II.
Jestem i zdziwiony, i zniesmaczony tymi zarzutami, gdyż z nimi Kościół borykał się dużo wcześniej przed pontyfikatem papieża Polaka. A to dopiero początek bezpardonowego ataku na osobę Karola Wojtyły, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że Yallop nie pisał swoich książek po to, aby ukazać światu prawdę, chyba że miał na myśli swoją prawdę albo prawdę tych, którzy za nim stali, bądź stoją.
Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...