Zdaniem Filipa Chrystus,
przebywając na ziemi, ujawniał się ludziom według możliwości ich percepcji – On otwierał się przed każdym na tyle, ile
tamten mógł zmieścić. Czynił to tak: wielkim objawiał się jako wielki, małym
jako mały, aniołom jako anioł, zaś ludziom jako człowiek. W każdym wypadku Jego
Boskość pozostawała przed wszystkimi zakryta.
Przed
ukazaniem się uczniom na górze uczynił ich na tyle wielkimi, że mogli Jego
Wielkość zobaczyć.
Człowiek poprzez
ćwiczenia medytacyjne może się naprawdę narodzić i dorastać w coraz to wyższych
eonach.
Wspomina też o
kobietach, które towarzyszyły Chrystusowi przez całą Jego drogę, aż do krzyża i
dalej. Uważam za wielką niesprawiedliwość wobec płci pięknej, że odbiera się
jej „zasługi” w dziele zbawienia. Owszem, kult Marii – Matki Chrystusa jest bardzo
silny w Kościele katolickim, ale przecież nie tylko Ona towarzyszyła Zbawicielowi
w Jego ziemskiej drodze ku wypełnieniu Słowa. „Męski” Kościół nie potrafi chyba
przełknąć faktu, że to kobiety mogły mieć wyższą pozycję wśród uczniów niż mężczyźni.
Trzy
szły z Panem cały czas: Maria, Jego Matka, Jogo siostra i Maria Magdalena – ta,
którą nazwano Jego Towarzyszką. Zatem były trzy Marie – Jego matka, jego
siostra i Jego towarzyszka.
Następnie Filip stwierdza,
że ludzie nie kierują swoim losem. To Bóg osobiście lub poprzez duchy
szlachetne kieruje wszystkimi innymi duchami i wcielonymi ludźmi, łącznie z
najprymitywniejszymi. Duchy szlachetne wykorzystywane są przez Boga do
pouczania wcielonych ludzi – tak grzesznych, jak i prawych.
Z woli Ducha Bożego
ludzie są prawi lub błądzą w swoimi życiu – ziemskim wcieleniu. Ci ludzie,
którzy zbaczają z Drogi, też byli zrodzeni na Ziemi z woli Ducha Bożego. Jednak
zbaczają z Drogi też przez Niego. Jeden i ten sam Duch zapala i gasi lampki.
Bóg sam stawia
przeszkody na Drodze do Siebie… a pokonują te przeszkody jedynie godni i
wyćwiczeni poprzez medytację.
Nikt z ludzi nie
potrafi wejść do królestwa Ojca bez Jego Woli.
To, wypisz – wymaluj –
słowa Chrystusa, że łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż
człowiekowi zasłużyć na zbawienie.
Duch święty działający
z Domu Ojca jest głównym zarządcą losów ludzi wcielonych. On m.in.
ukierunkowuje ich myśli, pragnienia, koryguje nawet wykonywanie tych czy innych
ludzkich działań fizycznych. Organizuje w ten sposób spotkania między ludźmi – łączy
ucznia z nauczycielem, przestępców z ich ofiarami, pragnących spotkać partnera
seksualnego z przyszłymi partnerami itd.
Tymi samymi metodami
rozłącza też ludzi, kiedy ich kontakty stają się z punktu widzenia ich postępu
duchowego niepotrzebne.
Zdaniem Filipa, każde
seksualne połączenie niepodobnych do siebie ludzi jest cudzołóstwem. Jest ono
niemiłym Bogu połączeniem ludzi.
Ogólnie rzecz biorąc –
według Filipa – Bóg wcale nie jest przeciwny seksowi. Sam przecież stworzył
ludzi takimi, żeby populacja ludzkich ciał na Ziemi podtrzymywana była właśnie
dzięki seksowi.
Poprzez życie seksualne
ludzie również uczą się – pod kierownictwem Ducha Świętego – tego, jakimi
trzeba i jakimi nie należy być.
Stosunki seksualne to
wspaniała możliwość dla Boga – zdaniem Filipa – uczenia nas miłości, mądrości i
mocy. Prawidłowe zachowanie w sferze stosunków seksualnych to wyrzeczenie się
egoizmu, taktowność, działanie każdego z partnerów nie dla siebie, a dla
drugiego, dla wspólnej harmonii; rezygnacja z ordynarności w emocjach, słowach,
działaniach, dążenie do wypielęgnowania w sobie i podarowania ukochanemu
subtelnej czułości – wyjątkowo wartościowej emocji na Drodze do Doskonałości.
Filip twierdzi też, że można
zmieniać partnerów, gdyż w ten sposób, uczymy się więcej w sztuce darowania
swojej miłości innym.
Adekwatny partner to
człowiek o tych samych poglądach i najbliższy współwędrowiec na Drodze do Ojca.
Może i trochę gorsząca dla
niektórych wiernych jest treść tej Ewangelii. Trzeba jednak pamiętać, że Ewangelie
kanoniczne przekazują nam Prawdę objawioną bez kontekstu społecznego i kulturowego,
w jakim funkcjonował Chrystus. Kościołowi natomiast jakby nie zależało na tym, aby
kontekst ten znany był szerokim rzeszom wyznawców. A szkoda, ponieważ lepsze poznanie
realiów codziennego życia w Palestynie za czasów Chrystusa z pewnością przyczyniłoby
się do głębszego zrozumienia tekstów ewangelicznych i samej nauki Mistrza.
I tyle na razie rozważań
duchowych.
Teraz zaś gonię załatwiać
sprawy jakże doczesne, przemijające i nieistotne w odniesieniu do rozwoju mojej
jaźni!
Bywajcie zdrowi, Wędrowcy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz