29 maja 2018

Inni i ja o moich wierszach


Przeglądając pobieżnie moją dawną korespondencję, natrafiłem na listy z wydawnictw, do których ongiś wysyłałem wiersz swoje z prośbą o ich ocenę i ewentualne porady. Zebrałem je wszystkie do kupy i wypisałem sobie niektóre stwierdzenia w nich zawarte. Fajne wspomnienia, choć nie wszystkie dotyczą pozytywnych ocen.
W życiu jednak nie ma tak, że to, co robimy, wszystkim się podoba. W życiu bywa przeciwnie – to, co robimy podoba się niewielu. Niewielu też jest tych, co jawnie wypowiedzą swoje zdanie. Natomiast więcej jest tych skorych do krytyki i wytykania choćby nawet najmniejszych w pracy potknięć.

Wróciłem wspomnieniami do XX wieku i rozmarzyłem się – jaki byłem młody! Nie płaczę jednak nad upływem czasu i nad moją przeszłością chmurą oraz durną. Nie układałem recenzji w jakimś tam porządku. Przedstawię Wam to tak, jak wpadało mi w ręce.

Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa, 2 lipca 1990
… przesyłając opinię jednego z recenzentów, który dostrzega w Panu dobrze zapowiadającego się poetą (…) proszę pisać.

Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa, 2 maja 1990
Mają one głęboką treść naszej katolickiej rzeczywistości. Napisane są dobrym językiem polskim (…) z dużym wyczuciem estetyki poetyckiej.

Tu muszę wtrącić słówko, żeby dać lepiej się poznać. Był taki dość długi czas, gdym z marianami trzymał – jeździłem doń dość często na różne rekolekcje. I mało brakowało, a zostałbym jednym z nich. Pociągała mnie w ich regule przede wszystkim bezhabitowość i działalność misyjna.
Można stawiać pytania: Ciekawe jak ułożyłoby mi się moje życie, gdybym wypełnił dokumenty o przyjęcie w ich szeregi. Takowe papiery miałem i chciałem rzucać studia. Poradziłem się Boga i wyszło, żebym odpuścił. Odpuściłem zatem i ciągnę swój świecki wózek.

„Karmel”, Kraków, 28 lipca 1990
… są niezłe (…) Chcemy zamieścić kilka z nich w naszym kwartalniku…

I dwa listy pisane odręcznie, których żadną miarą przeczytać nie potrafię, ze względu na charakter pisma autora – tzw. „lekarski charakter pisma” przy tym z listów to pikuś.

„Posłaniec Serca Jezusowego”, Kraków 25 kwietnia 1990 i 4 czerwca 1990
W imieniu redakcji szczerze dziękuję za (…) tę garść naprawdę bardzo ciekawych wierszy…
Będziemy chcieli przynajmniej niektóre z tych myśli opublikować.
(…)
Wydamy, ile się da. Wierszy mamy na rok naprzód. Ale Pańskich żal nie wydać.

I tutaj też słowo: Nawet honorarium dostałem za wiersze publikowane. Później jeszcze kilka razy płacono mi za pisanie. Były to jednak sporadyczne wypadki i potwierdzają tylko regułę, że nic z pisania nie mam, poza satysfakcją!

Wydawnictwo „Pallotinum”, Poznań, 7 maja 1990
Pańska poezja może stanowić osobisty dziennik, do którego wraca się po latach, który wciąż dostarcza nowych wrażeń…

Księgarnia Św. Wojciecha, Poznań, 23 kwietnia 190r. (tak 190!)
Odsyłamy wiersze – proszę wybaczyć – uznaliśmy za dość banalne treściowo i formalnie.

Nie pogniewałem się, no bo i za co? Wybaczyłem od razu! Cieszyłem się nawet, że pofatygował się do mnie napisać sam sekretarz redakcji. Tyle razy jednak czytałem tę krytykę, a dopiero teraz zauważyłem, że pomylili się w roku. A zatem nie gniewałem się, ale lekturze listu musiały towarzyszyć emocje.

„W drodze”, Poznań, 9 kwietnia 1990
To (…) nie jest poezja, ale ma wartość jako zapis myśli, uczuć, wrażeń…
Jest w tych utworach często odwaga, słuszność, jest życie…

Calvarianum, Kalwaria, 26 września 1990
Wierszy nie wydrukujemy. Nie mamy takich możliwości. 
No i jeszcze było „Przepraszamy”!

„Znak”, Kraków, 28 maja 1990
Nie chcieli napisać nic na temat moich wierszy, ponieważ nikomu wierszy nie oceniali i nie zrobili dla mnie wyjątku.
Odpisujący odesłał mnie z wierszami do prof. Stefana Treugutta (nie mylić z Traugtem)

Redakcja Ruchu Biblijnego i Liturgicznego, Kraków, 18 lipca 1990
Są różne – pod względem formy i treści. Niektóre z nich bardzo udane i myślę, powinny znaleźć się na kartach druku, aby nie uległy zapomnieniu…
Rosłem po takich tekstach.
Oczywiście rosłem dzięki próżności mojej wielkiej i nieustępliwej!

Kuria Diecezjalna Wydział Nauki Katolickiej, Siedlce, 6 czerwca 1990
Z zainteresowaniem czytałem Pana wiersze… Jest w nich nuta smutku, depresji i tęsknota za czymś pięknym…
Proszę nie myśleć o tym czy mój wiersz komuś się podoba. Problemy ludzi ukazane w poezji są zawsze ciekawe.
Wysyłam Panu jedną ze swoich książek…
Później pozdrowienia i podpis.

Wydawnictwo „Pelikan”, Warszawa, 9 maja 1990
(przedstawiono mi ocenę dr. Witana)
Nadesłane wiersze świadczą o niewątpliwym talencie ich Autor. Osiągnął on już próg dojrzałości i drukowalności…
Idzie Autor śladami Norwida z „Vademecum”, o którym pisał Wacław Borowy, że cykl elektryzuje i ładuje uczuciowo pojęcia, przekształcając w ten sposób nominalizm w zintelektualizowaną poezję…
Najlepsze efekty [autor] osiąga zaś w dialogu z tradycją, podobnie jak ksiądz Jan Twardowski, z którym wiele go łączy…
Główną i bardzo skuteczną bronią Autora jest debanalizacja nadużytych w poezji i skonwencjonalizowanych sytuacji lirycznych oraz formuł językowych…
Wiersze te w pełni potwierdzają przekonanie księdza Henri Bergmonda, że poezja zmierza do tego, aby stać się modlitwą…
Tyle dr Witan, a teraz kilka słów od z-cy Red. Naczelnego:
Cieszę się z tak dobrej oceny Pana wierszy. My, niestety, z powodu fatalnej sytuacji finansowej nie możemy się podjąć ich druku. Stąd rada dr. Witana, by spróbować w pismach katolickich, wydaje się być najlepsza.

Jak by się potoczyły moje losy, gdyby 18 lat temu sytuacja finansowa tego wydawnictwa była dobra?

Przepraszam – zapomniałem – w życiu nie ma gdybania!

Muszę się przyznać, że później poszedł w ruch warsztatowy skalpel i w wielu tych starych utworach zrobił prawdziwe spustoszenie. Pewnie zestawiając tamte wiersze z tymi, które dzisiaj leżą w sieciowym wydaniu, trudno byłoby je poznać. Tak jednak w życiu bywa zarówno z ludźmi, jak i tworem myśli ludzkiej, że czas robi swoje…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...