Przeglądając pobieżnie
moją dawną korespondencję, natrafiłem na listy z wydawnictw, do których ongiś
wysyłałem wiersz swoje z prośbą o ich ocenę i ewentualne porady. Zebrałem je
wszystkie do kupy i wypisałem sobie niektóre stwierdzenia w nich zawarte. Fajne
wspomnienia, choć nie wszystkie dotyczą pozytywnych ocen.
W życiu jednak nie ma
tak, że to, co robimy, wszystkim się podoba. W życiu bywa przeciwnie – to, co
robimy podoba się niewielu. Niewielu też jest tych, co jawnie wypowiedzą swoje
zdanie. Natomiast więcej jest tych skorych do krytyki i wytykania choćby nawet
najmniejszych w pracy potknięć.
Wróciłem wspomnieniami
do XX wieku i rozmarzyłem się – jaki byłem młody! Nie płaczę jednak nad upływem
czasu i nad moją przeszłością chmurą oraz durną. Nie układałem recenzji w
jakimś tam porządku. Przedstawię Wam to tak, jak wpadało mi w ręce.
Instytut Wydawniczy
PAX, Warszawa, 2 lipca 1990
…
przesyłając opinię jednego z recenzentów, który dostrzega w Panu dobrze
zapowiadającego się poetą (…) proszę pisać.
Wydawnictwo Księży
Marianów, Warszawa, 2 maja 1990
Mają
one głęboką treść naszej katolickiej rzeczywistości. Napisane są dobrym
językiem polskim (…) z dużym wyczuciem estetyki poetyckiej.
Tu muszę wtrącić
słówko, żeby dać lepiej się poznać. Był taki dość długi czas, gdym z marianami
trzymał – jeździłem doń dość często na różne rekolekcje. I mało brakowało, a
zostałbym jednym z nich. Pociągała mnie w ich regule przede wszystkim
bezhabitowość i działalność misyjna.
Można stawiać pytania:
Ciekawe jak ułożyłoby mi się moje życie, gdybym wypełnił dokumenty o przyjęcie
w ich szeregi. Takowe papiery miałem i chciałem rzucać studia. Poradziłem się
Boga i wyszło, żebym odpuścił. Odpuściłem zatem i ciągnę swój świecki wózek.
„Karmel”, Kraków, 28
lipca 1990
…
są niezłe (…) Chcemy zamieścić kilka z nich w naszym kwartalniku…
I dwa listy pisane
odręcznie, których żadną miarą przeczytać nie potrafię, ze względu na charakter
pisma autora – tzw. „lekarski charakter pisma” przy tym z listów to pikuś.
„Posłaniec Serca
Jezusowego”, Kraków 25 kwietnia 1990 i 4 czerwca 1990
W
imieniu redakcji szczerze dziękuję za (…) tę garść naprawdę bardzo ciekawych
wierszy…
Będziemy
chcieli przynajmniej niektóre z tych myśli opublikować.
(…)
Wydamy,
ile się da. Wierszy mamy na rok naprzód. Ale Pańskich żal nie wydać.
I tutaj też słowo:
Nawet honorarium dostałem za wiersze publikowane. Później jeszcze kilka razy
płacono mi za pisanie. Były to jednak sporadyczne wypadki i potwierdzają tylko
regułę, że nic z pisania nie mam, poza satysfakcją!
Wydawnictwo
„Pallotinum”, Poznań, 7 maja 1990
Pańska
poezja może stanowić osobisty dziennik, do którego wraca się po latach, który
wciąż dostarcza nowych wrażeń…
Księgarnia Św.
Wojciecha, Poznań, 23 kwietnia 190r. (tak 190!)
Odsyłamy
wiersze – proszę wybaczyć – uznaliśmy za dość banalne treściowo i formalnie.
Nie pogniewałem się, no
bo i za co? Wybaczyłem od razu! Cieszyłem się nawet, że pofatygował się do mnie
napisać sam sekretarz redakcji. Tyle razy jednak czytałem tę krytykę, a dopiero
teraz zauważyłem, że pomylili się w roku. A zatem nie gniewałem się, ale
lekturze listu musiały towarzyszyć emocje.
„W drodze”, Poznań, 9
kwietnia 1990
To
(…) nie jest poezja, ale ma wartość jako zapis myśli, uczuć, wrażeń…
Jest
w tych utworach często odwaga, słuszność, jest życie…
Calvarianum, Kalwaria,
26 września 1990
Wierszy
nie wydrukujemy. Nie mamy takich możliwości.
No i jeszcze było
„Przepraszamy”!
„Znak”, Kraków, 28 maja
1990
Nie chcieli napisać nic
na temat moich wierszy, ponieważ nikomu wierszy nie oceniali i nie zrobili dla
mnie wyjątku.
Odpisujący odesłał mnie
z wierszami do prof. Stefana Treugutta (nie mylić z Traugtem)
Redakcja Ruchu
Biblijnego i Liturgicznego, Kraków, 18 lipca 1990
Są
różne – pod względem formy i treści. Niektóre z nich bardzo udane i myślę,
powinny znaleźć się na kartach druku, aby nie uległy zapomnieniu…
Rosłem po takich tekstach.
Oczywiście rosłem dzięki próżności mojej wielkiej i nieustępliwej!
Kuria Diecezjalna
Wydział Nauki Katolickiej, Siedlce, 6 czerwca 1990
Z
zainteresowaniem czytałem Pana wiersze… Jest w nich nuta smutku, depresji i
tęsknota za czymś pięknym…
Proszę
nie myśleć o tym czy mój wiersz komuś się podoba. Problemy ludzi ukazane w
poezji są zawsze ciekawe.
Wysyłam
Panu jedną ze swoich książek…
Później pozdrowienia i
podpis.
Wydawnictwo „Pelikan”,
Warszawa, 9 maja 1990
(przedstawiono mi ocenę
dr. Witana)
Nadesłane
wiersze świadczą o niewątpliwym talencie ich Autor. Osiągnął on już próg
dojrzałości i drukowalności…
Idzie
Autor śladami Norwida z „Vademecum”, o którym pisał Wacław Borowy, że cykl
elektryzuje i ładuje uczuciowo pojęcia, przekształcając w ten sposób nominalizm
w zintelektualizowaną poezję…
Najlepsze
efekty [autor] osiąga zaś w dialogu z tradycją, podobnie jak ksiądz Jan
Twardowski, z którym wiele go łączy…
Główną
i bardzo skuteczną bronią Autora jest debanalizacja nadużytych w poezji
i skonwencjonalizowanych sytuacji lirycznych oraz formuł językowych…
Wiersze
te w pełni potwierdzają przekonanie księdza Henri Bergmonda, że poezja zmierza
do tego, aby stać się modlitwą…
Tyle dr Witan, a teraz
kilka słów od z-cy Red. Naczelnego:
Cieszę
się z tak dobrej oceny Pana wierszy. My, niestety, z powodu fatalnej sytuacji
finansowej nie możemy się podjąć ich druku. Stąd rada dr. Witana, by spróbować
w pismach katolickich, wydaje się być najlepsza.
Jak by się potoczyły
moje losy, gdyby 18 lat temu sytuacja finansowa tego wydawnictwa była dobra?
Przepraszam – zapomniałem
– w życiu nie ma gdybania!
Muszę się przyznać, że później
poszedł w ruch warsztatowy skalpel i w wielu tych starych utworach zrobił prawdziwe
spustoszenie. Pewnie zestawiając tamte wiersze z tymi, które dzisiaj leżą w sieciowym wydaniu, trudno byłoby je poznać. Tak jednak w życiu bywa zarówno z ludźmi, jak
i tworem myśli ludzkiej, że czas robi swoje…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz