20 maja 2018

W imieniu Boga? (7. Zakończenie)


Nic tak dzisiaj medialnie nie sprzedaje się, jak krytyka idoli czasów nam współczesnych. To może być kiepskie określenie w stosunku do papieża, ale przyznać trzeba, że Jan Paweł II dla wielu młodych katolików (i nie tylko) oraz dla wielu wierzących na całym świecie był w czasie swojego pontyfikatu prawdziwym idolem. Mogę tak napisać. Skoro Yallop mógł napisać, że Karol Wojtyła nie zasługiwał na to, aby być księdzem, to ja mogę napisać, że zasługiwał jak najbardziej, a do tego był prawdziwym idolem wiernych.

Dwa i pół roku po wyborze Karola Wojtyły, 13 maja 1981 roku, dokonano na jego życie nieudanego zamachu. Yallop twierdził, że to polskie służby specjalne „wywindowały” Wojtyłę na stanowisko kościelne, z którego mógł się ”odbić” na Stolicę Piotrową. Zatem jedne służby tworzyły papieża, a inne chciały go zgładzić?
Kim był naprawdę Jan Paweł II i jaką rolę odgrywał we współczesnej sobie Europie czy świecie, skoro zlecono publicznie i spektakularnie go zamordować? Yallop tego nie wyjaśnia. Nawet nie próbuje.
Powtórzę – jeśli Jan Paweł II doszedł do wysokich stanowisk kościelnych przy pomocy jednych służb, to dlaczego innym tak zawadzał, że postanowiły go zabić?
Zatem po dwóch i pół roku panowania na Stolicy Piotrowej papież pada ofiarą zamachu i to skutecznie odsuwa go na dość długi czas od sprawowania obowiązków głowy Kościoła. Śmiem twierdzić, że zamach ten sprawił, iż po dojściu do siebie papież nigdy już nie był tak sprawny organizacyjnie jak przedtem.
Dwa i pół roku to niewiele, żeby ogarnąć wszystkie niuanse funkcjonowania takiej machiny, jaką jest Watykan ze swoimi ogólnoświatowymi powiązaniami. Potem był zamach i po zamachu wszystko się zmieniło. Papież musiał opierać się na ludziach, którzy w sprawach watykańskich pływali, jak ryby w wodzie. Nie dziwię mu się wcale, że nie myślał o zmianach. Poza tym czy każdy król wie, co w jego królestwie piszczy?
Łatwo jest komuś oceniać innych z zewnątrz! Zawsze łatwiej jest oceniać, niż zrobić coś, co ocenie może być poddane.
Yallop twierdzi, że Jan Paweł II i jego następca ponieśli klęskę, że ich nauka nie odniosła sukcesu. O jakim sukcesie pisarz myślał? Nie mam pojęcia. Nauka, jaką głosił Jan Paweł II i jego następca nie była ich nauką, ale nauką Chrystusa, a ta o sukces zabiegać nie musi. Ktoś by przecież mógł postawić też tezę, że i Chrystus na ziemi poniósł klęskę, gdyż odrzucili go ci, do których przyszedł.
Cały czas nie daje mi spokoju pytanie: Kto Yallopowi zlecił napisanie tych książek? W jednej z recenzji czytamy, że pierwszą książkę napisał „na zlecenie” jakichś tajemniczych postaci z Watykanu. W drugiej autor powołuje się na swoje znajomości w CIA, KGB, polskich służbach specjalnych i znajomości wśród watykańskich dostojników. Gdzie to jeszcze Yallop nie ma znajomości?
Ja też mam znajomości w KGB, CIA, MOSADZIE, mam w polskich służbach specjalnych pełno znajomości i osoby tam pracujące ciągle podrzucają mi informacje o tym i o tamtym, gdy piszę o kimś tam, też mi rzucą garść faktów albo ciekawostek.
„Pewna osoba” stąd albo „anonimowy informator” stamtąd… Pełno tego u Yallopa – tak można tworzyć fakty, ale to przecież fikcja.
Ja to wiedzę tak – Jan Paweł II dla wielu wielkich tego świata nie był wygodnym papieżem. Niewygodny był do tego stopnia, że ktoś próbował go zabić. Gdy to się nie udało, postanowiono być może za wszelką cenę zdyskredytować papieża i jego pontyfikat. Książki Yallopa są elementem takiej właśnie akcji dyskredytującej. Pierwsza miała za zadanie zdyskredytować papieża jeszcze za jego życia – nikt nie zwracał uwagi na to, że był człowiekiem schorowanym i cierpiący. Yallop nie widzi, że w ostatnim dziesięcioleciu papież musiał polegać na innych z powodu stanu zdrowia. Druga – po jego śmierci – jakby miała za wszelką cenę storpedować jego proces beatyfikacyjny i wyniesienie na ołtarze.
Jak było naprawdę, tylko Yallop wie!
Ogólnie rzecz ujmując, książek omówionych Yallopa nie uważam za dokumenty. To dobrze napisana sensacja z ogólnie znanymi faktami w tle. Pełno tam niedomówień, poszlak i przypuszczeń. To nie jest robota dziennikarska, ale pisarstwo sensacyjne, gdzie fikcja króluje, a fakty ją potwierdzają. 
Ale książki warto przeczytać, żeby wyrobić sobie zdanie! Choć czasem człowieka szlag trafia, ale i tak warto! 
Cieszę się, że to koniec!
Amen!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...