Kończę
swoje pisanie wokół Ewangelii Filipa. Zaznaczę tu od razu pewną niekonsekwencję
w zapisie słowa „ewangelia” – raz piszę ten wyraz z wielkiej, to znów z małej
litery. Czasami się w tym gubię, ale staram się trzymać myślenia, że jeśli mam
na myśli konkretne pismo lub pisma, używam wielkiej litery, gdy natomiast mam na
myśli wszystkie pisma określone tym mianem używam litery małej.
No i tyle.
Filip
dzieli ludzi na ślepych i widzących. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że „ślepi” to nie
niewidomi.
Ślepy i ktoś widzący, gdy znajdą się
obydwaj w ciemności, nie różnią się między sobą. Jeśli tylko pojawi się
światłość, wtedy widzący zobaczy światło, a ten, który jest ślepy, pozostanie w
ciemności.
Żeby jednak zobaczyć światłość, gdy ona się pojawi (a pewnie
jest ciągle) trzeba nieustannie się doskonalić i być czujnym.
Jak długo istniejemy na tym świecie,
trzeba nam starać się o zmartwychwstanie, abyśmy, gdy rozbierzemy się z ciała,
mogli się znaleźć (w miejscu) odpoczynku, a nie wędrowali w (miejscu) środka.
Wielu bowiem błądzi na drodze.
Jak ów osioł w młynie!
Filip uważa, że śmierć na ziemi pojawiła się w momencie rozdzielenie
Adama i Ewy. Gdy oddzieliła się od niego,
pojawiła się śmierć. Jeśli wejdzie (do raju) na powrót i jeśli (ten) przyjmie go
do siebie, nie będzie śmierci.
A o zmartwychwstaniu tak pisze:
Ci, którzy twierdzą, że będziemy
najpierw umierać, a (potem) powstaniemy z martwych, mylą się. Jeśli nie
otrzymają zmartwychwstania najpierw, gdy jeszcze żyją, to nie otrzymają
niczego, gdy umrą.
W ten sposób mówią także o chrzcie:
„Chrzest jest wielki, gdy go przyjmą, będą żyli”.
(…)
Nie ma nieśmiertelności rzeczy, lecz
dzieci. I żadna rzecz nie może przyjąć nieśmiertelności, jeśli nie stanie się
dzieckiem.
Kto nie jest w stanie otrzymywać,
czyż nie tym bardziej mniej może dawać?
Krótko powiedziawszy – Ewangelię Filipa warto przeczytać, choć
to tekst gnostycki i może wielu zniechęcić jego treść. Ja, przyznam się bez bicia
– błądziłem często jak ślepy w zagmatwanym świecie myśli i słownictwa Apostoła.
Mam jednak coś takiego, że gdy czegoś tam nie rozumiem, to idę dalej nawet po omacku,
z nadzieją, że w końcu znajdę iskrę gnozy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz