19 maja 2018

W imieniu Boga? (5.)


Zaciekłość, z jaką Yallop poddaje krytyce pontyfikat Jana Pawła II i samą osobę Karola Wojtyły w swoich książkach, zwłaszcza w drugiej Potęga i chwała. W mrocznym sercu Watykanu Jana Pawła II, jest zadziwiająca. Pisarz przecież specjalizuje się w wyjaśnianiu niewyjaśnionych zbrodni. W tym przypadku o żadną zbrodnię przecież nie chodzi, a krytyka dotyczy nierzadko spraw, na które Jan Paweł II albo nie miał większego wpływu, albo na które konsekwentnie przez całe życie miał jednoznaczne stanowisko i nie zmienił go do końca.

Jakaś dziwna niechęć, a nawet wrogość do osoby Karola Wojtyły biją z tekstów Yallopa. Pisze tak, jakby miał żal do całego świata, że Karol Wojtyła został papieżem i za wszelką cenę chce zdyskredytować tę postać i jego dorobek życiowy oraz udowodnić, że jego wybór to była pomyłka.
Fragmentami, gdy czyta się te książki człowieka ogarnia żal, ponieważ pisarz zniża się do zwykłej złośliwości i zacietrzewienia. Można to wybaczyć dzieciom, ale nie profesjonaliście, za którego Yallop uważa się.
Yallop uważa, że gdy Karol Wojtyła został papieżem, zaczęto tworzyć zakłamany obraz jego osoby na użytek publiczny. Twierdzi, że mitem są udostępnione wiadomości o trudnych warunkach życia Wojtyły w czasie II wojny światowej. Pisze, że Wojtyła w czasie wojny zajmował stanowisko ze stałą pensją, posiadał przywileje, jak zakup żywności po niższych cenach oraz kartę identyfikacyjną, która stwierdzała, że jej posiadacz wykonuje pracę ważną z punktu widzenia III Rzeszy. Jakie to było stanowisko już Yallop nie pisze.
Zarzuca biografom Jana Pawła II, że fałszują życiorys papieża twierdząc, że podczas wojny uratował on życie wielu Żydom z krakowskiego getta. Yallop twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca.
Twierdzi również, że papież nie miał żadnego udziału w tworzeniu „Solidarności” w Polsce i że dopiero po jej powstaniu został PRZEKONANY przez innych do tego ruchu.
Twierdzi też, że nieprawdą jest, iż od lat 50. XX wieku Karol Wojtyła występował przeciwko reżimowi komunistycznemu w Polsce. Później szybko dodaje jednak, że takie przypadki wystąpień były, ale było ich niewiele.
Autor uważa, że awans z księdza na arcybiskupa Karkowskiego Wojtyła zawdzięczał interwencji komunistów i że bez poparcia polskich władz komunistycznych nie zaszedłby na tyle wysoko w hierarchii Kościoła, aby zostać papieżem.
I znów wraca problem Banku Watykańskiego, z którym papież Jan Paweł II nie potrafił sobie poradzić. Yallop twierdzi, że proceder prania brudnych pieniędzy trwał dalej, ponieważ Jan Paweł II nie zrobił nic, aby to ukrócić.
Zarzuca papieżowi Janowi Pawłowi II, że ignorował doradców i dlatego nie pozbył się Marcinkusa, którego zmuszono do odejścia dopiero w 1989 roku. To jednak nic nie zmieniło w sytuacji banku, w którym w 1993 roku „wyprano” 100 milionów dolarów. Pieniądze te w większości wydano na skorumpowanie polityków włoskich i postaci życia publicznego. Yallop krzyczy, że 126 osób uznano wówczas za winnych różnego rodzaju przestępstw, w tym wielu watykańskich prałatów, których wina była oczywista. Żaden z nich jednak nie zasiadł na ławie oskarżonych.
Yallop uważa, że to chciwość papieża chroniła takich ludzi przed włoskim wymiarem sprawiedliwości.
Autor stawia tezę, że papież, który tak bardzo zlekceważył sprawę seksualnego wykorzystywania przez księży dzieci nie zasługuje na to, aby być księdzem, a tym bardziej papieżem i później świętym, i twierdzi, że ogół społeczeństwa w Polsce pozbawiony jest możliwości poznania prawdy o Janie Pawle II. Później chwali się, że dzięki jego publikacjom wyjaśnione zostały sprawy dotyczące papieża, które Watykan chciałby najchętniej ukryć.
Później pisze, że aby zyskać sponsorów papież miał pomagać sprzedawać wszystko – od napojów bezalkoholowych do komputerów i chipsów. Kościół zawarł mnóstwo umów ze sponsorami, wszystkie one związane były z wizerunkiem papieża. Przed wizytą w Meksyku w ten sposób pozyskano samochody, komputery i prawie dwa miliony litrów napojów. Yallop wyrzuca papieżowi, że 25 przedsiębiorstw oficjalnie sponsorowało pięciodniową wizytę, wykorzystując na swoich produktach wizerunek papieża.
Ktoś rzekomo pytał czy to moralne. Inni mieli się dziwić czy wyczerpujący program wizyty papieskiej w Meksyku pozostawia czas na modlitwę. Kto jednak konkretnie tak twierdził, Yallop nie pisze.
Uważa, że wielu meksykańskich katolików zniesmaczonych tak skrajną komercjalizacją wizyty zlekceważyło pielgrzymkę jako wizytę sponsorowaną.
Yallop zarzuca środkom masowego przekazu, że z każdej pielgrzymki papieża wybierały tylko te sytuacje, które świadczyły o tym, jaką pociechę wiernym niosą te wizyty – Ukrainka samotnie klęcząca w błocie, znajdująca pociechę w wizycie papieża, polskiego robotnika słuchającego papieża, kobietę umierającą na AIDS z indyjskich slumsów, która znajdowała pociechę we wspomnieniu chwili, gdy papież trzymał ją albo bezrobotnego ze Zjednoczonego Królestwa, który szedł całą noc, aby posłuchać papieża.
No i znów w stylu Yallopa – kontra –Inne osoby z papieskiej świty oraz ludzie z Watykanu byli zdegustowani objawami triumfalizmu i płytkości, które przenikały podróże papieża.
Mam wrażenie, że cokolwiek Jan Paweł II by zrobił albo czegokolwiek by nie zrobił, Yallop i tak byłby niezadowolony.
Cdn.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...