18 maja 2018

W imieniu Boga? (3)


Yallop przypuszcza, że setki milionów dolarów za sprawą działalności Jana Pawła II i jego współpracowników trafiły do Polski. Zarzuca papieżowi Polakowi hipokryzję: W wypadku Karola Wojtyły ogromną hipokryzją jest publiczne piętnowanie księży nikaraguańskich za włączenie się do działalności politycznej, skoro on tak głęboko ingeruje w sprawy Polski.

Od razu też podaje stanowisko swojego „ulubionego” papieża Jana Pawła I, który tymi słowy przemawiał do dyplomatów akredytowanych w Watykanie: Nie możemy wymieniać żadnych dóbr doczesnych ani rozważać żadnych interesów gospodarczych. Nasze możliwości interwencji są ograniczone pod względem ich rodzaju i zakresu oraz mają szczególny charakter. Nie stoją one na przeszkodzie sprawom czysto doczesnym, technicznym i politycznym, którymi zajmują się wasze rządy.
Yallop uważa Watykan za twór skorumpowany i kryminogenny. Twierdzi, że bardzo łatwo można było zabić JP I, ponieważ papież praktycznie nie był chroniony. Tak samo zresztą było w przypadku Jana Pawła II. Tu jako przykład autor daje Gellego, który wszedł w posiadanie zdjęć (a może je zrobił) zupełnie nagiego Karola Wojtyły w jego basenie. Następnie zdjęcia te pokazał socjaliście Vanni Nistico i powiedział: Sam pan widzi, jakie trudne zadanie ma większość tajnych służb. Jeżeli możliwe jest zrobienie takich zdjęć papieża, to może pan sobie wyobrazić, jak łatwo byłoby go zastrzelić.
Idąc tym tropem, Yallop utwierdza się, że do komnat Lucianiego mógł mieć swobodny dostęp morderca.
Nadzieję na reformę w Kościele – zdaniem autora – pogrzebał Jan Paweł II, który cofnął Kościół do czasów pontyfikatu Pawła VI i ochraniał kryminalny proceder finansowy Watykanu. Nie podjął żadnych reform zainicjowanych przez swojego poprzednika.
Ci, którzy sprawą się interesowali, wiedzą, że watykańska afera finansowa to nie były jakieś tam marne grosze, ale ponad miliard dolarów amerykańskich. Za całą sprawę – zdaniem Yallopa – odpowiedzialny był kardynał Marcinkus ze swoją bandą. Twierdzi też, że Calvi (włoski bankier) pertraktował z Opus Dei, aby ta wykupiła część udziałów Banco Ambrosiano, co zatkałoby dziurę finansową szacowaną na około 1,3 mld dolarów. To jednak by sprawiło, że Calvi ratuje tyłek, ale stołek traci Marcinkus. Może dlatego Calviego spotkała przykra przygoda pod londyńskim mostem.
Na początku lat 80. XX wieku osiągnięto porozumienie i część długów Calviego miał spłacić Watykan. Wiadomo w jaki sposób to zrobił – pisze Yallop – z datków wiernych.
Gdy Yallop pisał swoją książkę, Marcinkus nadal pełnił swoją funkcję w Watykanie, którego nie opuszczał w obawie przed aresztowaniem.
To rzeczywiście rzuca trochę cienia na pontyfikat JP II, ale…
Później!
I dalej autor bije w Jana Pawła II, jak tylko może, aby jak najbardziej go zdyskredytować. Napisał, że podobnie obwarowani żyli w Watykanie współpracownicy Marciunkusa – Luigi Mennini i Pellegrino de Strobel.
Przy pomocy tych ludzi JP II sprawował nadzór nad Bankiem Watykańskim. Nie przeszkadzało mu to, że władze włoskie skonfiskowały cały ich majątek, a organy ścigania rozpisały za nimi listy gończe – za całą trójką.
Donato de Bonis – sekretarz IOR (Bank Watykański), też ukrywał się za murami Watykanu, ponieważ sąd w Turynie ścigał go z powodu zamieszania w skandal z aferą podatkową na sumę 1 mld dolarów.
Yallop uważa, że cieszył się on życzliwością JP II
Tak samo cieszył się nią kardynał Ugo Poletti – wikariusz Rzymu. Z jego rekomendacji premier Andreotti mianował szefem włoskiej policji skarbowej byłego generała Raffaele Giudicego, który był członkiem loży masońskiej P2.
Na koniec swojej książki Yallop zarzuca Karolowi Wojtyle, że to on jest odpowiedzialny za nowe Prawo Kanoniczne (1983r.), które pozwala przynależeć duchownym do lóż masońskich. Wcześniej odkrycie takiej przynależności równało się z ekskomuniką duchownego.
Na razie tyle. Przyznacie, że Yallop jest jakoś dziwnie negatywnie do papieża Polaka nastawiony. A może nastawiony jest negatywnie w ogóle do Polaków?
Zanim jednak przejdę do swoich wniosków na temat pisania tego człowieka będącego w wieku mojego taty, jeszcze pokuszę się o dwa, może trzy wpisy.
Cdn.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...