Yallop przypuszcza, że
setki milionów dolarów za sprawą działalności Jana Pawła II i jego
współpracowników trafiły do Polski. Zarzuca papieżowi Polakowi hipokryzję: W wypadku Karola Wojtyły ogromną hipokryzją
jest publiczne piętnowanie księży nikaraguańskich za włączenie się do działalności
politycznej, skoro on tak głęboko ingeruje w sprawy Polski.
Od razu też podaje
stanowisko swojego „ulubionego” papieża Jana Pawła I, który tymi słowy
przemawiał do dyplomatów akredytowanych w Watykanie: Nie możemy wymieniać żadnych dóbr doczesnych ani rozważać żadnych
interesów gospodarczych. Nasze możliwości interwencji są ograniczone pod
względem ich rodzaju i zakresu oraz mają szczególny charakter. Nie stoją one na
przeszkodzie sprawom czysto doczesnym, technicznym i politycznym, którymi zajmują
się wasze rządy.
Yallop uważa Watykan za
twór skorumpowany i kryminogenny. Twierdzi, że bardzo łatwo można było zabić JP
I, ponieważ papież praktycznie nie był chroniony. Tak samo zresztą było w
przypadku Jana Pawła II. Tu jako przykład autor daje Gellego, który wszedł w
posiadanie zdjęć (a może je zrobił) zupełnie nagiego Karola Wojtyły w jego
basenie. Następnie zdjęcia te pokazał socjaliście Vanni Nistico i powiedział: Sam pan widzi, jakie trudne zadanie ma
większość tajnych służb. Jeżeli możliwe jest zrobienie takich zdjęć papieża, to
może pan sobie wyobrazić, jak łatwo byłoby go zastrzelić.
Idąc tym tropem, Yallop
utwierdza się, że do komnat Lucianiego mógł mieć swobodny dostęp morderca.
Nadzieję na reformę w
Kościele – zdaniem autora – pogrzebał Jan Paweł II, który cofnął Kościół do
czasów pontyfikatu Pawła VI i ochraniał kryminalny proceder finansowy Watykanu.
Nie podjął żadnych reform zainicjowanych przez swojego poprzednika.
Ci, którzy sprawą się
interesowali, wiedzą, że watykańska afera finansowa to nie były jakieś tam
marne grosze, ale ponad miliard dolarów amerykańskich. Za całą sprawę – zdaniem
Yallopa – odpowiedzialny był kardynał Marcinkus ze swoją bandą. Twierdzi też,
że Calvi (włoski bankier) pertraktował z Opus Dei, aby ta wykupiła część
udziałów Banco Ambrosiano, co zatkałoby dziurę finansową szacowaną na około 1,3
mld dolarów. To jednak by sprawiło, że Calvi ratuje tyłek, ale stołek traci
Marcinkus. Może dlatego Calviego spotkała przykra przygoda pod londyńskim
mostem.
Na początku lat 80. XX
wieku osiągnięto porozumienie i część długów Calviego miał spłacić Watykan.
Wiadomo w jaki sposób to zrobił – pisze Yallop – z datków wiernych.
Gdy Yallop pisał swoją
książkę, Marcinkus nadal pełnił swoją funkcję w Watykanie, którego nie
opuszczał w obawie przed aresztowaniem.
To rzeczywiście rzuca
trochę cienia na pontyfikat JP II, ale…
Później!
I dalej autor bije w
Jana Pawła II, jak tylko może, aby jak najbardziej go zdyskredytować. Napisał,
że podobnie obwarowani żyli w Watykanie współpracownicy Marciunkusa – Luigi Mennini
i Pellegrino de Strobel.
Przy pomocy tych ludzi
JP II sprawował nadzór nad Bankiem Watykańskim. Nie przeszkadzało mu to, że
władze włoskie skonfiskowały cały ich majątek, a organy ścigania rozpisały za
nimi listy gończe – za całą trójką.
Donato de Bonis –
sekretarz IOR (Bank Watykański), też ukrywał się za murami Watykanu, ponieważ sąd
w Turynie ścigał go z powodu zamieszania w skandal z aferą podatkową na sumę 1
mld dolarów.
Yallop uważa, że cieszył
się on życzliwością JP II
Tak samo cieszył się nią
kardynał Ugo Poletti – wikariusz Rzymu. Z jego rekomendacji premier Andreotti
mianował szefem włoskiej policji skarbowej byłego generała Raffaele Giudicego,
który był członkiem loży masońskiej P2.
Na koniec swojej
książki Yallop zarzuca Karolowi Wojtyle, że to on jest odpowiedzialny za nowe
Prawo Kanoniczne (1983r.), które pozwala przynależeć duchownym do lóż
masońskich. Wcześniej odkrycie takiej przynależności równało się z ekskomuniką
duchownego.
Na razie tyle.
Przyznacie, że Yallop jest jakoś dziwnie negatywnie do papieża Polaka
nastawiony. A może nastawiony jest negatywnie w ogóle do Polaków?
Zanim jednak przejdę do
swoich wniosków na temat pisania tego człowieka będącego w wieku mojego taty,
jeszcze pokuszę się o dwa, może trzy wpisy.
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz