25 września 2018

Czytajcie uważnie


Wszystko, co piszę teraz, zdarzyło się naprawdę. Słowa, które przytoczę, słyszałem na własne uszy. Wnioski, które wysnuję, nie będą żadną sensacją. Podobne sytuacje przerabiałem już w życiu.
Ostatnio wielu znajomych mówi mi o układzie na pagórku władzy mojej małej gminy. Wciąż słyszę, że startuję przeciwko układowi i chodzi tylko o to, abym ja w tej rozgrywce przegrał.

To, że wódz obecny zdawał się wcale nie widzieć, że jego pracownicy robią mu koło tyłka, do tego w godzinach pracy załatwiali sprawy z wyborami swoimi, nie jego, związanymi. Jakby mało było na jednym publicznym zebraniu, w którym uczestniczył wspólnie z „konkurentem”, miał się zebranym pochwalić, że ja i tak nie wygram wyborów. Takie słowa tylko obnażają głupotę samego mówiącego i świadczą jeszcze o tym, że wyborców mówiący wcale nie szanuje, bo to właśnie oni wskażą wygranego. Puściłbym te rewelacje zapewne mimo uszu, ale gdy raz kolejny o tym powiedziano, nawet ci, którzy przecież za mną murem nie stoją i do których plecami wcale się nie odwracam, zacząłem się przyglądać rzeczonemu zjawisku.
Z moich obserwacji wynikł taki wniosek, że albo wódz jest ślepy, albo pracownicy tak cwani.
Byłem u znajomego – też startuje w wyborach i on mi o tym układzie mówił już całkiem dawno – i podczas tej wizyty znajomy mój zadzwonił do człowieka z powiatu, mojego też znajomego. Podczas ich rozmowy przesłałem pozdrowienia człowiekowi z powiatu, a on chciał ze mną pogadać. Zapytał mnie o układ we władzach mojej gminy. Opowiedziałem mu zatem o tym, com zauważył. A on do mnie powiada, że zaraz zadzwoni do X i ten X wyreguluje wodza, bo to, o czym się słyszy, t przecież śmiech na sali.
Przykro mi się zrobiło, że słyszę takie słowa, że wodza mojej gminy ktoś z zewnątrz ustawia. Tak bywa z niektórymi od innych zależnymi.
I jaki był efekt?
Kontrkandydat wodza po dniach dwóch albo trzech poszedł był na urlop, by kampanii się oddać. Zatem człowiek z powiatu sprawę załatwił, jak trzeba i wodza małej gminy skutecznie wyregulował.
Nie trzeba być Sherlockiem, żeby zauważyć, jak po tym wydarzeniu kontrkandydaci zgodni od siebie się oddalili, stroniąc od siebie przed ludźmi, jakby starali się mówić – Nie ma żadnego układu!
Niewinni się nie tłumaczą!

Ja nie chcę wierzyć w układ, ale gdy przeciwnicy żartują sobie jawnie o nowym podziale stołków, to czytam między wierszami, że w żartach tych jest ukryte maleńkie ziarno prawdy, rzucone w kuluarach wyborczych zapewnień. 
Trudno w układ nie wierzyć, gdy ludzie, z układu właśnie, mają już teraz za nic swoich przełożonych!
Cieszę się przy tym bardzo, że układ mnie nie dotyczy – jestem spoza układu – a ludzie, z którymi startuję nie usłyszeli ode mnie słowa o jakichś profitach po niedługo – być może – wygranej!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...