2 września 2018

Wyborcze dygresje [1]


GMINNE MYŚLENIE
Prężą się ludzie przed wyborami w gumach, powiatach, województwach. Napinają się strasznie, żeby koniecznie wygrać. Żądają przy tym od innych wierności dozgonnej i zapewnień bez liku, że oni są najlepsi.
To smutne i widać dokładnie, że tacy kandydaci nie szanują ludzi i prawa do samostanowienia. Nie dopuszczają, że bliźni może mieć inne zdanie i dużo lepsze pomysły w jakiejś tam sprawie.

W małych, jak moja gmina, ludzie dobrze wiedzą, na kogo chcą głosować – na kogo i dlaczego. Teraz czekają cierpliwie, żeby ich kandydaci oficjalnie potwierdzili swój akces w wyborach.
Znam takich kandydatów, którzy nie rozumieją, że ludzie mają prawo do wolnego wyboru i wszystkich myślących inaczej traktują jak wrogów. Dlatego w tych wyborach nie namawiam nikogo, żeby myślał, jak ja. Wygrana w wyborach jest ważna startujących w wyborach, ale nie najważniejsza – najważniejszy jest człowiek.

SZCZERY UŚMIECH MÓJ
Ktoś może mnie nie lubić, a nawet nienawidzić za mój fałszywy uśmiech, który z kolei ja uważam za uśmiech najszczerszy na świecie. Spotykam na swojej drodze jednak takich tępaków, do których nie chce mi się nawet blado uśmiechnąć. Ostatnio kilka razy spotkałem taką osobę, która przed sklepem miejscowym obrał sobie miejsce, by obserwować ludzi i im dokładać do pieca. Starałem się, jak mogłem, być miłym dla człowieka, ale gdy z tępym, złośliwym uśmieszkiem skomentował mój stan zdrowia, jako skutek picia wódki, nie wytrzymałem i rzekłem: Znam pana nie od dzisiaj i nie słyszałem jeszcze, że pan za kołnierz wylewa albo jest abstynentem, wzorem męża i ojca.
Uśmieszek zniknął mu z lica i szybko ripostował: Nie wie czy tyle wypiłem, co pan, bo jak słychać…
Niech pan lepiej posłucha, co inni mówią o panu – przerywam niegrzecznie. – Wtedy na pewno lepiej będzie pan widział innych.
Odchodzę i pozostawiam zdziwionego bliźniego i myślę grzesznie – z żalem – że stał się dla mnie powietrzem.

DOBRE MYŚLI
Przechodzę obok plebanii. Widzę – wychodzi kobieta i kościelny dzwon zaczyna bić głośno. I przypominam sobie taki oto dowcip, gdy katechetka na lekcji pokazuje dzieciakom wizerunek kobiety i mówi: To Matka Boska! A Jasiu na to: Nieprawda! Dlaczego nieprawda? Pyta katechetka. Bo Matka Boska jest od tej trochę ładniejsza – odpowiada Jasiu i wyjaśnia na tych miast, że gdy szedł dzisiaj do szkoły z plebanii miejscowej ksiądz kobietę wypuścił i krzyknął za nią tak: O Matko Boska, żeby cie tylko nikt nie widział!
Dobrze, że mam takie myśli w gorącej kampanii wyborczej!

PEREŁKA
Wśród wyborców zdarzają się prawdziwe perełki i gdyby nie wybory nic bym o nich nie wiedział.
Dziś spotkałem byłem dwóch sztucznie radosnych moich dobrych znajomych i jeden z nich mówi do mnie:
‑ Jestem ostatnio w kościele i ksiądz, wyobraź sobie, mówi o wyborach. wyobraź sobie, Marku, ten ksiądz tak powiada: Już pewnie wszyscy wiecie, że wybory będą 21 października tego. Ja wam nie będę mówił, na kogo macie głosować. I powiedz mi, Marku, to nie kampania wyborcza?
‑ Nic więcej nie powiedział ten ksiądz, o którym mówisz? – dopytuję ciekawie.
‑ Nie, nie powiedział nic więcej, ale powiedz szczerze: Uprawiał czy nie uprawiał ten ksiądz kampanii wyborczej?
‑ Kampania! – odpowiadam i zaczynam się dławić, śmiechem oczywiście. Nie wytrzymuję jednak i już się śmieję, jak głupi.
Wiem, że w ten właśnie sposób mogę do siebie zrazić tego konkretnie wyborcę, ale lepsze to, niż śmiechem się udławienie na takie verbum nobile, a raczej verbum fatuus! Zadławienie się śmiechem mogłoby mnie wyciąć z tych wyborów na dobre ku uciesze niektórych, a tak straciłem najwyżej głos jednego wyborcy.
Powtarzałem często, że czas wyborów wszelakich to taki zabawny okres, pełen niedorzeczności z jednej i drugiej strony: kandydatów – wyborców. Nie sądziłem jednak, że będzie aż tak ciekawie! I to na początku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...