16 września 2018

Po drodze 4.


UŚMIECHU POTRZEBA
Tak mi lewa ostatnio dokucza okrutnie, że trudno mi się uśmiechać, a trzeba mi się śmiać z siebie, z innych, z wyborów szybko się zbliżających i z tych zabiegów innych, żeby wyborców urobić,


MÓJ BRAT MNIEJSZY…
Mój Brat Mniejszy Pająk rozleniwił się chyba albo tylko tak wydaje mi się ostatnio. Nie widzę ostatnio, żeby łapał coś w swoją sieć, zatem podrzucam mu często jakiś kawałek muchy. Wiem, że gdy człowiek głodny, to z reguły zły. Jak z pająkiem jest głodnym, tego nie wiem, zaiste! Na wszelki tak wypadek podrzucam mu jedzonko, bo wolę mieć za oknem pająka sytego i w dobrym humorze. Poza tym moja gościnność staropolska zobowiązuje.
Wczoraj zauważyłem, że osy – cwaniary podbierają z sieci, co ja tam czasem podrzucę. Pewnie nie każdej się uda i pająk ma wyżerkę.

BEZ POŻEGNANIA...
Brat Mój Mniejszy Pająk odszedł dzisiejszej nocy bez słowa pożegnania, bez – Trzymaj się! – czy zapewnień, że jeszcze się zobaczymy; bez żadnego – Dziękuję! za podrzucone muchy i sesje zdjęciowe… Zniknął, skubaniec, i już.
Smutno mi się jakoś zrobiło, gdy rankiem dzisiaj wyszedłem na balkon a tam – opuszczona sieć.
Nie zna zwyczajów pająków i nie będę wnikał, dokąd i po co mógł się Brat Mniejszy Mój udać.
Zostawił pajęczynę, trzeba będzie ją sprzątnąć i wtedy znowu będzie, jakby go całkiem nie było!

W LESIE I W DOMU
Z wczorajszych leśnych wędrówek odniosłem wiele korzyści – znalazłem trochę grzybów, zatłukłem kilka kleszczy, zerwałem ileś pajęczyn i rozbolała mnie ręka, więc czym prędzej wróciłem do domowych pieleszy, unosząc ze sobą z lasu kilka kolejnych kleszczy, które potem musiał – wiadomo – unieszkodliwić!
Wieczorem się okazało, że przybył też ze mną z lasu Brat Mój Mniejszy Ślimak i ze skorupy wyłaził, jak człowiek wyłazi z siebie, gdy go tęsknota jakaś albo rozpacz dręczy. Pewnie nie wiedział skorupiak, co ma ze sobą zrobić w obcym dla siebie domu i wśród obcych ludzi.
Po jego odnalezieniu syn go wyniósł na balkon na krzak pomidora więdnący i tam zamieszkał chwilowo. Trzeba go będzie później przenieść na trawę. Jeśli wcześniej nie pójdzie sobie, jak Brat Mniejszy Mój Pająk.

FIZYCZNA CZY UMYSŁOWA?
Jestem wczoraj na meczu, kibicuję synowi i spotykam tam kolegę dobrego, on też kibicuje synowi, nasi synowie grają, a my gadamy o życiu, bo dawno nie gadaliśmy, choć blisko siebie mieszkamy. Rozwijamy temat o pracy fizycznej i pracy umysłowej, i dochodzimy do wniosku, że praca fizyczna buduje nas fizycznie, oczyszcza umysłowo; umysłowa – odwrotnie – niesie dużo frustracji, pozbawia umiaru i człowiek nie zauważa, jak goni, tracąc życie.
Mówi też o tej głupiej ludzkiej mentalności, c pracę umysłową nad fizyczną wynosi, że niby nobilituje łechce podstępnie ambicję i często rozczarowaniem karmi, a nie radością.
Kolega wspomina czasu, jak biznes swój prowadził i nawiązuje do czasów, gdy byłem wodzem gminy, mówi o swoje pogoni za jakimś dziwnym sukcesem – do dziś ma odruch wymiotny, gdy o tym pomyśli. Dziwi się przy tym mnie, że startuję w wyborach, zamiast spokojnie ciągnąć to, co zacząłem na Wyspach.
To przez moje marzenia, żeby tu jeszcze coś zrobić dla innych, nie myśląc przy tym o swoich korzyściach – mówię i się śmiejemy. Mówimy o Małej Ojczyźnie i przypominam sobie takie słowa Żmichowskiej:
Ojczyzna jest potrzebą człowieka – zdaje mi się, że stokroć lepiej wyjdziemy na tym, gdy ojczyznę pod tym skromniejszym względem uważać zaczniemy, tylko chlebem, powietrzem, napojem – domem, bezpieczeństwem, oświatą, miejscem pracy, możliwością nagrody, prawem, sprawiedliwością – Siłą – Dobrobytem = Godnością naszą wśród obcych, tylko tym niech będzie Ojczyzna.
Kolega mądrze mówił, na podstawie doświadczeń, a ja pomyślałem sobie, jak mało jest dla mnie w mojej Małej Ojczyźnie Ojczyzny, o której lat ileś temu rozmyślała Żmichowska.

SŁOWO NA NIEDZIELĘ
Jeszcze się kiedyś rozsmucę,
Jeszcze do Ciebie powrócę,
Chrystusie…

Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
Że przez łzy Ciebie zobaczę,
Chrystusie…

I taką wielką żałobą
Będę się żalił przed Tobą,
Chrystusie,

Że duch mój przed Tobą klęknie
I wtedy – serce mi pęknie,
Chrystusie…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...