5 września 2018

Po drodze 1.


Znów numeruję tytuły i przyznaję bez bicia, że to ułatwia życie bałaganiarzom, jak ja!
Po drodze odpoczywam trochę od kampanii, która – szczerze mówiąc – radości mi nie przynosi. Co innego walczyć na ubitej ziemi, gdy patrzy ci w oczy przeciwnik i noża w rękawie nie chowa. A co innego, gdy walczyć trzeba z działaniem podstępnym i twarz przy tym zachować. A to jest punkt pierwszy i najważniejszy mojej kampanii: Nie wygrać za wszelką cenę, tylko zachować twarz! A wtedy nawet przegrana w ludzkim rozumieniu nie jest wcale porażką, a siebie budowaniem!


JEDNORĘKI BANDYTA
Denerwuję się czasem przy wykonywaniu najprostszych czynności, które dotychczas angażowały mi obie ręce, a teraz los wyciął na chwilę z użytku jedną z nich.
Błogosławię każde doświadczenie i moją zdrową rękę. A chorej nie przeklinam – jak dobry przyjaciel – że zawodzi mnie teraz…
Czasem też bezmyślnie szarpię lewą ręką, gdyż chcę odruchowo zaprząc ją do jakiejś roboty.
Dzisiaj mi strasznie brakuje tej lewej do roboty – jest tyle pisania, jeżdżenia spotkań z ludźmi. Czas zdaje się mnie poganiać, a ja w zwolnionym tempie robię to, co wczoraj robiłem odruchowo. Muszę być też wciąż uważnym, żeby mi drut spod skóry przypadkiem nie wylazł w chwili zapomnienia.
Ale nie ma tego… Uczę się co dzień pokory, cierpliwości się uczę i jeszcze uczę się tego, że wszystko można zrobić, nie pędząc na oślep, jak zdaje się pędzić dziś świat oszalały cały.

SPONGEBOB…
Kto nie oglądał jeszcze serialu „SpongeBob Kanciastoporty”, musi koniecznie spróbować obejrzeć kilka odcinków. Ciekawa opowieść o tym, jaka powinna być przyjaźń i że pomysły głupie wcale głupie nie są. Opowieść o szczerości, naiwności, chciwości… Opowieść o życiu przedstawiona w obrazkach.

Skąd mi się to wzięło? Skojarzyłem ostatnio element jednego logo z postacią Patryka. Przypatrzcie się dobrze gwiazdom i powiedzcie mi, że któraś przypomina Patryka skaczącego wesoło. A jeśli nie, to śmiało, że mi nieźle odwala!

BRAT MÓJ…
Brat Mój Mniejszy Pająk, kiedy jest najedzony, a ja mu jeszcze do tego do sieci wrzucę muchy, robi sobie z tych much taki zapas na przyszłość. Owija swoje jedzonko w coś w rodzaju kokonu, co pewnie za taką pajęczą lodówkę spiżarkę mu służy.

Nie mogę Brata Mniejszego przyłapać na żadnej robocie. Robi to tak dyskretnie, że zawsze przegapię! Dwa razy udało mi się zobaczyć, jak zajada, ale nie przeszkadzałem, bo to przecież niegrzecznie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...