30 września 2018

List do "Ani"


Nie napiszę już więcej, że nie czytam komentarzy w sieci, bo uległem pokusie. Postanowiłem, że przeczytam w danym momencie ostatni komentarz. Trafiłem na słowa „Ani”. Piszę „Ani”, ponieważ zakładam, że nie jest to prawdziwe imię autorki komentarza. Słowa „Ani” na tyle mnie zaintrygowały, że postanowiłem napisać do niej list.
Droga „Aniu”!

Ani mnie nie zmartwiły, ani ucieszyły Twoje słowa. Muszę na wstępie napisać, że strasznie upraszczasz sprawę, gdy mnie oceniasz, sięgając przy tym po ironię i kilka ogólników.

Nie wiem, ile masz lat. Możesz bowiem nie pamiętać, że w Stawiskach jeszcze lat temu 16 nie było utwardzonej nawierzchni na żadnej ulicy (drodze) gminnej. To były czasy, gdy tzw. „kocie łby” (fachowo: bruk) były luksusem dla pieszych. W deszczowe bowiem dni nie musieli zakładać kaloszy, żeby przejść np. do kościoła.
Droga ”Aniu”, jeśli tego nie pamiętasz, zapytaj starszych. Na pewno Ci powiedzą, że nie było do śmiechu. Wtedy też nie istniały chodniki dla pieszych, po których możesz dzisiaj w szpilkach spokojnie pomykać i myśleć w najlepsze, że tak było zawsze.
W tych niezbyt odległych czasach Stawiski i gmina nie miały żadnego spójnego programu odbioru odpadów komunalnych. Tu i tam stały takie murowane budki, do których trafiały śmieci i które były opróżniane raz na kilka miesięcy. To były wymarzone miejsca dla szczurów i bezdomnych psów. O bateriach cisza – ani słowa, koniec! Odpady z terenów wiejskich trafiały albo do pieców, albo po prostu do lasów. Jeszcze można odnaleźć ślady tamtych czasów.
Może umknęło też Twojej uwadze, że przy drodze nr 648 nieopodal Stawisk istniało gminne wysypisko śmieci. Taka dziura w ziemi zasypana śmieciami, a potem wypiętrzona w górkę całkiem niemałą. Dzisiaj tam jest zielono, a w gminie funkcjonuje program obioru odpadów z każdego gospodarstwa. Znów pewnie nie uwierzysz, ale to z nieba nie spadło!
Możesz też o tym nie wiedzieć, że w latach 2003 – 2014 na terenie gminy i w Stawiskach wybudowano około 50 kilometrów dróg z utwardzoną nawierzchnią (potocznie to nazwę – asfalt). W Stawiskach wybudowano przy tym przy ulicach chodniki i rozpoczęto budowę chodników dla pieszych w poszczególnych miejscowościach w gminie.
Wiem, wiem, nie wierzysz – czytam ze zrozumieniem – ale przynajmniej zajrzyj do wykonania budżetu gminy w poszczególnych latach. Tam dosyć jasno stoi – gdzie, co, ile, za ile…
Poczytaj i wtedy krytykuj. Gdy ktoś wypala mi w oczy: Zapiłeś nieraz w życiu i zawaliłeś coś tam, to ja się walę w piersi i wołam: Tak było! – Za stary jestem, by kłamać i nie będę udawał, żem święty przez całe życie. Ale teraz NIE piję i nie mam zamiaru, i chciałbym jeszcze coś zrobić w swojej małej ojczyźnie!
Wracam do tematu. Jeszcze nie tak dawno w całej gminie Stawiski nie działało żadne KGW, a dziś się wszyscy tak zachowują, jakby to było od zawsze. Zapewniam Cię, „Aniu” droga, że pamięć ludzka jest krótka! Pamiętam, że wszystko się zaczęło od zespołu „Dzierzbieniacy”. Garstka wspaniałych ludzi zrobiła super robotę. Podłapalem temat i ruszyliśmy w terenie…
Nie wiem też czy pamiętasz, że dzisiejsze budynki świetlic środowiskowych, to jeszcze kilka lat temu były prawdziwe ruiny. Nie było też wtedy chodnika bezpiecznego ruchu do ulicy Smolniki przy niebezpiecznej krajówce E 61.
Jeśli chodzisz do kościoła i słyszysz dźwięk organów, to musisz wiedzieć, że słuchasz instrumentu klasy koncertowej. Nie musisz jednak wiedzieć, że kilka lat wcześniej ten instrument kościelny wcale tak fajny nie był. Zapytaj Pana Darka (naszego organisty). Opowie Ci na pewno o drodze, jaką przeszliśmy od organów na niby do koncertowych organów.
Jeśli sobie „Aniu” wyobrazisz Stawiski z 2003 roku – bez ulic i chodników, a tam, gdzie przy ośrodku zdrowia parkujesz dzisiaj samochód, straszyła taka budowla „lodownią” lokalnie zwana… Wyobraź sobie tamte Stawiski i tamtą gminę i nałóż ten radosny obraz nędzy i rozpaczy na rok 2014, gdy wybrano władzę nowej jakości – wyjdzie Ci wówczas dokładnie to, czego „NIE ROBIŁEM”, cytując Ciebie dosłownie. A przecież tyle spraw powyżej przemilczałem – obwodnica, zalew, miejsca pamięci w gminie…
Martwi mnie, przyznaję, Twoja dziwna pewność, że brakuje mi władzy albo że nie widzę sensu podjęcia innej pracy. Myśląc tymi kategoriami, to wszystkich startujących można tak opisać – brakuje im władzy! A przecież dobrze wiesz, że wcale tak być nie musi. Zauważyłaś może, jak bardzo „nie zmieniły się” Stawiski przez ostatnie cztery lata? Startuję po to, żeby zrobić to, czego nie zdążyłem, a czym nie raczył się nawet zainteresować mój obecny następca. Ty jednak nie wierzysz w to, więc nie wiem: – Piszę to w próżnię? A może byś wolała, abym nie pisał tego, co zamierzam zrobić i zrobię, będąc…? Może byłoby lepiej obiecywać coś słownie albo pokątnie – sposobem: nie mów tylko nikomu!?
Czułem się w obowiązku wobec wszystkich wyborców, aby im przedstawić swoje założenia. I gdyby nie zaślepiła Cię złość do mojej osoby, to pewnie byś widziała, że to żaden samorządowy cud, tylko powrót w wielu kwestiach do tego, co już było kilka lat temu, a o czym skutecznie szybko zapomniano, bo – rzekomo – środków nagle na to zabrakło. To nie środków zabrakło, tylko wyobraźni!
Nie wiesz, „Aniu”, czym zajmowałem się w Niemczech, nie wiesz, co robiłem w Anglii, nie wiesz, co robię teraz, ale wiesz, że nie widzę sensu podjęcia innej pracy niż być znowu burmistrzem.
Nie wiem, co robisz; nie wiem, co lubisz; nie wiem czy widzisz sens w tym, co właśnie robisz… Nie chcę tego wiedzieć, to nie moja sprawa!
A Ty mi piszesz, że wiesz, w czym ja nie widzę sensu.
I finał Twojego pisania: „ALE PISZE TO NIKT INNY JAK ON…”
Masz prawo oceniać mój program wyborczy, a ja miałem prawo ten program pokazać wyborcom. Ja przedstawiłem program, ty zamieściłaś komentarz, przyznaję, intrygujący, dlatego piszę ten list. Tylko proszę Cię, nie pisz, że nic nie zrobiłem. Tak nie chcę, żebyś kłamała, bo wydajesz się szczera!
Nic na to nie poradzę, że spośród kandydatów na to stanowisko po prostu jestem najlepszy, choć wcale nie muszę wygrać! Na pewno widzisz dokładnie, co się w gminie dzieje. A jeśli widzisz, „to może warto byłoby zaufać” – mnie!
Pozdrawiam serdecznie – ON!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...