Nie napiszę już więcej, że nie
czytam komentarzy w sieci, bo uległem pokusie. Postanowiłem, że przeczytam w
danym momencie ostatni komentarz. Trafiłem na słowa „Ani”. Piszę „Ani”,
ponieważ zakładam, że nie jest to prawdziwe imię autorki komentarza. Słowa
„Ani” na tyle mnie zaintrygowały, że postanowiłem napisać do niej list.
Droga „Aniu”!
Ani mnie nie zmartwiły,
ani ucieszyły Twoje słowa. Muszę na wstępie napisać, że strasznie upraszczasz
sprawę, gdy mnie oceniasz, sięgając przy tym po ironię i kilka ogólników.
Nie wiem, ile masz lat.
Możesz bowiem nie pamiętać, że w Stawiskach jeszcze lat temu 16 nie było
utwardzonej nawierzchni na żadnej ulicy (drodze) gminnej. To były czasy, gdy
tzw. „kocie łby” (fachowo: bruk) były luksusem dla pieszych. W deszczowe bowiem
dni nie musieli zakładać kaloszy, żeby przejść np. do kościoła.
Droga ”Aniu”, jeśli
tego nie pamiętasz, zapytaj starszych. Na pewno Ci powiedzą, że nie było do
śmiechu. Wtedy też nie istniały chodniki dla pieszych, po których możesz
dzisiaj w szpilkach spokojnie pomykać i myśleć w najlepsze, że tak było zawsze.
W tych niezbyt
odległych czasach Stawiski i gmina nie miały żadnego spójnego programu odbioru
odpadów komunalnych. Tu i tam stały takie murowane budki, do których trafiały
śmieci i które były opróżniane raz na kilka miesięcy. To były wymarzone miejsca
dla szczurów i bezdomnych psów. O bateriach cisza – ani słowa, koniec! Odpady z
terenów wiejskich trafiały albo do pieców, albo po prostu do lasów. Jeszcze
można odnaleźć ślady tamtych czasów.
Może umknęło też Twojej
uwadze, że przy drodze nr 648 nieopodal Stawisk istniało gminne wysypisko
śmieci. Taka dziura w ziemi zasypana śmieciami, a potem wypiętrzona w górkę
całkiem niemałą. Dzisiaj tam jest zielono, a w gminie funkcjonuje program
obioru odpadów z każdego gospodarstwa. Znów pewnie nie uwierzysz, ale to z
nieba nie spadło!
Możesz też o tym nie
wiedzieć, że w latach 2003 – 2014 na terenie gminy i w Stawiskach wybudowano
około 50 kilometrów dróg z utwardzoną nawierzchnią (potocznie to nazwę –
asfalt). W Stawiskach wybudowano przy tym przy ulicach chodniki i rozpoczęto
budowę chodników dla pieszych w poszczególnych miejscowościach w gminie.
Wiem, wiem, nie
wierzysz – czytam ze zrozumieniem – ale przynajmniej zajrzyj do wykonania
budżetu gminy w poszczególnych latach. Tam dosyć jasno stoi – gdzie, co, ile,
za ile…
Poczytaj i wtedy
krytykuj. Gdy ktoś wypala mi w oczy: Zapiłeś nieraz w życiu i zawaliłeś coś
tam, to ja się walę w piersi i wołam: Tak było! – Za stary jestem, by kłamać i nie będę udawał, żem święty przez całe życie. Ale teraz NIE piję i nie mam zamiaru,
i chciałbym jeszcze coś zrobić w swojej małej ojczyźnie!
Wracam do tematu.
Jeszcze nie tak dawno w całej gminie Stawiski nie działało żadne KGW, a dziś
się wszyscy tak zachowują, jakby to było od zawsze. Zapewniam Cię, „Aniu”
droga, że pamięć ludzka jest krótka! Pamiętam, że wszystko się zaczęło od
zespołu „Dzierzbieniacy”. Garstka wspaniałych ludzi zrobiła super robotę. Podłapalem
temat i ruszyliśmy w terenie…
Nie wiem też czy
pamiętasz, że dzisiejsze budynki świetlic środowiskowych, to jeszcze kilka lat
temu były prawdziwe ruiny. Nie było też wtedy chodnika bezpiecznego ruchu do
ulicy Smolniki przy niebezpiecznej krajówce E 61.
Jeśli chodzisz do
kościoła i słyszysz dźwięk organów, to musisz wiedzieć, że słuchasz instrumentu
klasy koncertowej. Nie musisz jednak wiedzieć, że kilka lat wcześniej ten
instrument kościelny wcale tak fajny nie był. Zapytaj Pana Darka (naszego
organisty). Opowie Ci na pewno o drodze, jaką przeszliśmy od organów na niby do
koncertowych organów.
Jeśli sobie „Aniu”
wyobrazisz Stawiski z 2003 roku – bez ulic i chodników, a tam, gdzie przy
ośrodku zdrowia parkujesz dzisiaj samochód, straszyła taka budowla „lodownią”
lokalnie zwana… Wyobraź sobie tamte Stawiski i tamtą gminę i nałóż ten radosny
obraz nędzy i rozpaczy na rok 2014, gdy wybrano władzę nowej jakości – wyjdzie
Ci wówczas dokładnie to, czego „NIE ROBIŁEM”, cytując Ciebie dosłownie. A
przecież tyle spraw powyżej przemilczałem – obwodnica, zalew, miejsca pamięci w
gminie…
Martwi mnie, przyznaję,
Twoja dziwna pewność, że brakuje mi władzy albo że nie widzę sensu podjęcia
innej pracy. Myśląc tymi kategoriami, to wszystkich startujących można tak
opisać – brakuje im władzy! A przecież dobrze wiesz, że wcale tak być nie musi.
Zauważyłaś może, jak bardzo „nie zmieniły się” Stawiski przez ostatnie cztery
lata? Startuję po to, żeby zrobić to, czego nie zdążyłem, a czym nie raczył się
nawet zainteresować mój obecny następca. Ty jednak nie wierzysz w to, więc nie wiem:
– Piszę to w próżnię? A może byś wolała, abym nie pisał tego, co zamierzam
zrobić i zrobię, będąc…? Może byłoby lepiej obiecywać coś słownie albo pokątnie
– sposobem: nie mów tylko nikomu!?
Czułem się w obowiązku
wobec wszystkich wyborców, aby im przedstawić swoje założenia. I gdyby nie
zaślepiła Cię złość do mojej osoby, to pewnie byś widziała, że to żaden
samorządowy cud, tylko powrót w wielu kwestiach do tego, co już było kilka lat
temu, a o czym skutecznie szybko zapomniano, bo – rzekomo – środków nagle na to
zabrakło. To nie środków zabrakło, tylko wyobraźni!
Nie wiesz, „Aniu”, czym
zajmowałem się w Niemczech, nie wiesz, co robiłem w Anglii, nie wiesz, co robię
teraz, ale wiesz, że nie widzę sensu podjęcia innej pracy niż być znowu
burmistrzem.
Nie wiem, co robisz;
nie wiem, co lubisz; nie wiem czy widzisz sens w tym, co właśnie robisz… Nie
chcę tego wiedzieć, to nie moja sprawa!
A Ty mi piszesz, że
wiesz, w czym ja nie widzę sensu.
I finał Twojego
pisania: „ALE PISZE TO NIKT INNY JAK ON…”
Masz prawo oceniać mój
program wyborczy, a ja miałem prawo ten program pokazać wyborcom. Ja
przedstawiłem program, ty zamieściłaś komentarz, przyznaję, intrygujący, dlatego
piszę ten list. Tylko proszę Cię, nie pisz, że nic nie zrobiłem. Tak nie chcę, żebyś
kłamała, bo wydajesz się szczera!
Nic na to nie poradzę, że
spośród kandydatów na to stanowisko po prostu jestem najlepszy, choć wcale nie muszę
wygrać! Na pewno widzisz dokładnie, co się w gminie dzieje. A jeśli widzisz, „to
może warto byłoby zaufać” – mnie!
Pozdrawiam serdecznie –
ON!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz