27 września 2018

Wyborcze dygresje [10]


KAŻDY WIDZI
Jak bardzo aktywnie, jakby całkiem nie spali, przemierzają kraj wzdłuż i wszerz premier i ministrowie, jak bardzo się chwalą kawałkiem otwartej drogi (a przecież kończą to, co inni zaczęli), przypisując sobie i tylko sobie załatwienie sprawy; jak bardzo straszą ludzi, że tam, gdzie ich nie wgrają, ciemności w rozwoju zapadną, a może nawet Polska w tym miejscach zniknie z mapy; jak zapewniają wszystkich o kolejnych plusach – warunek jest jeden – Głosujcie na naszych! Tylko ci z naszych list są godni zaufania. Tylko naszym winniście oddać swoje głosy. Reszta to gnojki, złodzieje, oszołomy – margines niewarty uwagi!

Praca to w imię zjednoczenia narodu?
Kampania to w imię prawa wolnego wyboru?
Nawoływanie to ku świetlanej przyszłości?
A może próba uczynienia z ludzi zakładników partii?
To przecież nic nowego, że głosi się hasło: Demokracja – to znaczy myśl jak ja!
Przykro się ogląda!
Przykro słuchać!
Nawet myśleć przykro!

MIŁE I WCALE NIE
Powtarzam to dość często, ale to tylko dlatego, że przy okazji wyborów dość często to słyszę. Jakby się ludzie uparli, żebym nie zapominał.
Siedzimy i rozmawiamy. Jestem najstarszy w towarzystwie. Andrzej odzywa się i mówi: Ty nie pamiętasz pewnie, ale mi pomogłeś. Walnąłem lat ileś temu w mordę policjanta i przysolili mi wyrok, skończyło się na zawiasach. Przysolili mi jeszcze jakieś prace społeczne i wtedy z moim tatą tak to ułożyliście, że nikt się nie zorientował, co odrabiam, pracując. Dobrze to urządziłeś, a ja wyrosłem na ludzi. Mam zatem wobec ciebie i ja dług wdzięczności.
Przyznam, zdziwiony byłem bardzo tym oświadczeniem.
To – mówię – było jakieś 15 lat temu, a ty wciąż pamiętasz. Nie masz wobec mnie żadnego długu wdzięczności. Twoje słowa przed chwilą wszystko wyrównały. Mówię to wzruszony. Pamiętasz o tym lat tyle. Co mam powiedzieć o tych, co mi zawdzięczają pracę, stanowiska, a nawet mieszkania i jeszcze kilka lat temu stali za mną murem, a dzisiaj są  jawnie przeciwko, nie szczędząc mi kuksańców? Co mam powiedzieć o nich, dla których dzisiaj się stałem niczym wyrzut sumienia i chcą się mnie pozbyć?
Ktoś inny zaczyna: Znam osobiście ludzi, którzy od twojej przegranej powtarzali jak mantrę: Niech wreszcie Marek wróci! A dzisiaj, gdy nadszedł ten moment, że Marek chce wrócić, to oni idą z innymi i przeciwko tobie. Nie mogli się doczekać twojego powrotu i gdy nadeszła ta chwila, że wystartowałeś, że jutro możesz wrócić, oni się odwrócili i idą przeciwko tobie, wspierają twoich wrogów. Nie pojmuję tego.
Czuję się niczym przewodnik tj garstki, co mi została i odpowiadam tak, jak kiedyś odpowiedziano: Od tych, co więcej dostali, więcej wymagać się będzie; większa jest też ich wina przy każdym rodzaju zdrady. Kiedyś doświadczą tego, czym teraz oni płacą. To może być niedługo. Bliżej niż oni myślą!
Ja też mam dług wdzięczności wobec niektórych z wczoraj i dziś. Do głowy by mi nie przyszło, żeby im jakoś zaszkodzić.
I czuję jakąś radość wewnętrzną, że tego doświadczam – Ja, mistrz wczorajszy, dziś zdradzony i opuszczony przez uczniów niedawnych!

DECYZJE
Moja kampania wyborcza już kiedyś miała miejsce. Zagaduję człowieka i mówię: Pójdźmy razem! A on mi powiada: Nie mogę, bo to i tamto. Idę zatem z innymi, a po kilku dniach przychodzi niezdecydowany i mówi: Jestem gotów! Przepraszam, przyjacielu – mówię ze smutkiem w duszy – idę już z innymi.

ROBIĘ, CO CHCĘ?!
Dzisiaj, będąc w powiecie ze znajomą, spotkałem pana X – nie byle kogo, bo samego dyrektora krajowego biura… – No i tam kilka słów zamieniamy szybko. Mówię mu, że startuję z małego komitetu, tylko mamy do gminy swoich kandydatów. Nie będę się wiązał z nikim – on jest związany! A znajomy X tak mi odpowiada: W powiecie masz taką opinię, że robisz, co chcesz.. Połechtało to moją jakże pieprzoną próżność! A potem do znajomej tak oto powiedziałem: Nie układałem się nigdy z żadną władzą w powiecie ani tym bardziej z jakimiś partyjnikami z Polski. Miałem w życiu chwile, gdy z premierem gadałem i robiłem spotkania, gdy na prezia startował. Szybko podziękowałem jednak tej partyjnej gromadce i na własny rachunek pracowałem odtąd. Nie układam się z nikim na żadnym szczeblu władzy. Układam się z wyborcami i na tym koniec układów. A jakieś tam układziki z władzami gminy, powiatu – niech w to się bawią ci, co siebie nie szanują, którzy nie wierzą w swe siły i swoje powołanie.
Zawsze stawiałem w powiecie sprawę jasno i prosto – Albo mi pomagacie, albo nie przeszkadzajcie! No i mnie nie za bardzo władza w powiecie lubiła. Nie dbałem wcale o to – nie musieli mnie lubić! Niech wyborcy mnie lubią. To mi wystarczy za wszystkie „lubię” nawet władzy centralnej, co w samorządach chce rządzić!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...