Miałem ten tekst napisać później – tak napisałem wczoraj
– i dzisiaj właśnie jest to „później”. Przyznam przy tym, że zamierzałem tekst
opublikować wczoraj, ale w zagmatwaniu dnia i obowiązkach codziennych nie
zdążyłem go przygotować.
Zatem to, co w moich planach miało być wczoraj, jest
dzisiaj. I tak jest dobrze!
Wątpię, aby dzisiaj ktoś za Peterem de Rosą obstawał przy
tym, że Chrystus wcale nie zmartwychwstał. Mało, według przywołanego autora,
miał być Chrystus wrzucony do otchłani, przez co można rozumieć zbiorowy grób,
gdzie wrzucano ukrzyżowanych.
Tak, Peter de Rosa kwestionuje zmartwychwstanie
Chrystusa, choć nie poddaje w wątpliwość faktu ukrzyżowania.
Napisałem „wątpię”, gdyż współcześnie zmartwychwstanie
Chrystusa, nawet niepotwierdzone historycznie i dowodami, wydaje się być tak
oczywistą sprawą, że trudno pokusić się o negowanie tego aktu.
Na przeciwnym biegunie do Petera de Rosy należy umieścić
biblistę księdza profesora Waldemara Chrostowskiego, konsultora Rady
Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego. Chrostowski jest profesorem
zwyczajnym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Jakiś czas temu Chrostowski w wywiadzie dla The Times Polska stwierdził, że aby
uwierzyć nie potrzeba człowiekowi żadnych faktów i dowodów. Do tego potrzeba
osobistego doświadczenia.
Na pytanie dziennikarza Polska the Times, co na temat zmartwychwstania sądzą naukowcy
Chrostowski odpowiedział, że Chrystus zmartwychwstał prawdziwie, a dowodem na
to jest samo istnienie chrześcijaństwa. Dowodem na to ma być fakt, że przez dwa
tysiące lat w różnych częściach świata miliardy ludzi wyznawały i wyznają
Chrystusa oraz były i są gotowe poświęcić siebie i życie za tę wiarę. W związku
z tym naukowcy natomiast nie mogą lekceważyć chrześcijaństwa, a przez to i
zmartwychwstania.
Na pytanie, jakie są historyczne dowody na
zmartwychwstanie Chrostowski odpowiada, że wszystko zależy od tego, co
rozumiemy przez słowo „dowód’. Jeżeli słowo to pojmujemy w kategoriach nauk
przyrodniczych czy matematycznych, to w takim rozumieniu nie ma ono zastosowania
w kwestii zmartwychwstania Chrystusa. Akt ten nie był bowiem faktem
empirycznym, czyli powtarzalnym. Zmartwychwstanie Chrystusa nie podpada pod
kategorie doświadczenia, które można fizykalnie czy matematycznie zweryfikować.
Zmartwychwstanie nie należy zatem do porządku ludzkie
logiki przyczyn i skutków. Dlatego Chrostowski w rozmowach o zmartwychwstaniu
woli zamiast określenia „dowód” określenia „przesłanka” czy „argument”.
I tak pierwszym argumentem na zmartwychwstanie Chrystusa
jest pusty grób. Jednak pusty grób sam w sobie nie może świadczyć o
zmartwychwstaniu. Dopiero to, jak kobiety, a później apostołowie zastają ten
pusty grób, czyli okoliczności z pustym grobem związane były tak osobliwe, tak
niecodzienne, że świadczą o zdarzeniu bezprecedensowym.
Natomiast wykradnięcie ciała Chrystusa przez Jego
uczniów profesor zalicza do plotek, których źródło poznajemy w Ewangelii św.
Mateusza.
Na pytanie czy ciało, spoczywając trzy dni w grobie, nie
mogło ulec rozkładowi, zanim kobiety poszły je namaścić, Chrostowski odpowiada,
że Chrystus został pogrzebany w piątek po południu przed zapadnięciem zmroku.
Zmartwychwstał nie po trzech dniach, jak to często powtarzamy, ale trzeciego
dnia, w niedzielę rano, czyli po półtorej doby od złożenia w grobie. Profesor
przywołuje fakt, że temperatura w grobie była znacznie niższa niż na zewnątrz.
Do tego data Meki i śmierci Chrystusa najprawdopodobniej przypada na dzień 3
kwietnia 30 roku, a o tej porze w Ziemi Świętej dni są ciepłe, a noce zimne.
Zatem całkiem możliwe, że kobiety trzeciego dnia poszły
namaścić ciało bez obawy, że mogło ono ulec rozkładowi.
Ewangelie podają, że pusty grób odkryły najpierw
kobiety, następnie dopiero Piotr. Święty Paweł w swoich listach jednak nie
wspomina o kobietach, tylko pierwszeństwo przypisuje Piotrowi.
Tę rozbieżność Chrostowski tłumaczy semickim myśleniem
św. Pawła. Wówczas kobiet nie traktowano na równi z mężczyznami. W sądach nie
przyjmowano ich świadectwa. Dlatego z pewnością Paweł pomija kobiety przy
odkryciu pustego grobu, a pierwszeństwo daje mężczyźnie, Piotrowi.
Profesor twierdzi, że wiarę należy tu dać przede
wszystkim Ewangeliom i z naciskiem zauważa, że gdyby historia o
zmartwychwstaniu miała być zmyślona, to z pewnością nie pisano by o Marii
Magdalenie, tylko o Piotrze i Janie jako odkrywcach pustego grobu.
Kolejnym
argumentem przemawiającym za tym, że zmartwychwstanie Chrystusa to fakt, są chrystofanie, czyli ukazania się Chrystusa po śmierci różnym ludziom. Część
osób, które były świadkami Jego ziemskiego życia, miała okazję spotkać Go
również po Jego śmierci.
Nie wiadomo jednak czy chrystofanie, czyli objawienia,
ukazania miały charakter zewnętrzny, wewnętrzny, a może i taki, i taki. Pewne
jest natomiast to, że wszyscy, którzy objawień doświadczyli, mieli pewność
tego, co widzieli, a ich przeżycia z tym związane z zalęknionych, wątpiących i
zagubionych uczniów uczyniły mężnych wyznawców Chrystusa. Od momentu widzeń
ludzie ci nigdy już nie wątpili, nie bali się i nie przestali być mężni, nawet
w obliczu śmierci.
Święty Paweł w 1. Liście do Koryntian pisze, że więcej
niż 500 braci równocześnie widziało Chrystusa po Jego śmierci. Świadczy to o
tym, że już za życia Chrystusa grono Jego wyznawców szybko rosło, a dynamika
rozwoju wyznawców Chrystusa po Jego śmierci może tylko potwierdzać prawdę o
fakcie męki, śmierci i zmartwychwstania Mesjasza.
Dlaczego Maria Magdalena i uczniowie nie rozpoznawali Go
po zmartwychwstaniu?
Chrostowski twierdzi, że na to pytanie nie ma
racjonalnej odpowiedzi. Nawet ludzie, którzy Chrystusa wtedy widzieli mieliby
problemy z odpowiedzią na to pytanie. Jezus po zmartwychwstaniu był taki sam,
ale nie taki sam. Profesor twierdzi, ze ciało zmartwychwstałego była radykalnie
inne niż to z czasu Jego ziemskiej egzystencji. To próg tajemnicy, której nie
da się wytłumaczyć za pomocą narzędzi badawczych, jakimi dysponujemy. Wszystko
to dlatego, że zmartwychwstanie nie przynależy do porządku tego świata. To stan
po ingerencji Boga w ziemską rzeczywistość.
Święty Tomasz nie uwierzył innym, że widzieli Chrystusa.
Jednak gdy Ten ukazał mu się i zgodził na sprawdzenie miejsc po gwoździach i
włóczni, święty nie skorzystał z okazji sprawdzenia. Jakby zrozumiał, że
nadprzyrodzonych zjawisk nie da się zweryfikować w ludzki, ziemski sposób.
O samym momencie zmartwychwstania profesor mówi, że mamy
utrwalone symboliczne pocztówkowe obrazy na ten temat.
Sam moment zmartwychwstania tymczasem pozostaje
tajemnicą i tajemnicą pozostanie. Chrostowski stwierdza, że wiedza taka nie
jest wcale konieczna do zbawienia.
Nie należy również porównywać zmartwychwstania Chrystusa
ze wskrzeszeniem Łazarza, który został przywrócony do życia na ziemi, a więc po
to również, aby cierpieć i chorować.
Tradycja starochrześcijańska głosi, że Łazarza w
Jerozolimie wyśmiewano i traktowano jako dziwaka, który umarł, a później wrócił
do życia. Według tej tradycji Łazarz miał opuścić Jerozolimę i osiąść na
Cyprze, gdzie przez 40 lat miał być biskupem Kition.
Na ile jest to prawda? Nikt nie wie!
Chrostowski twierdzi, iż nie wiemy czy zmartwychwstały
Chrystus przechodził przez ściany. Nie wiemy również, dlaczego kamień przy Jego
grobie odsunięty. W języku teologicznym po zmartwychwstaniu ciało Chrystusa
zostało uwielbione i nie należało już do znanej nam doczesności.
Na temat tego czy Jezus wiedział, że zmartwychwstanie
Chrostowski wyjaśnia, że o Jezusie jako człowieku można powiedzieć, iż miał
doskonałe rozeznanie i potrafił przewidzieć skutki swoich wyborów.
Natomiast mówienie o świadomości Jezusa jako Boga to
jedynie niesprawdzalne ćwiczenie ludzkiej wyobraźni – twierdzi Chrostowski.
Słowa Chrystusa z krzyża Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? tłumaczy Chrostowski, że
to nie zwątpienie, tylko początek modlitwy Psalmem 22. Psalm ten w czasach
biblijnego Izraela uważany był za mesjański i zapowiadał cierpienia i śmierć
Mesjasza.
Jezus na krzyżu nie wyraża zatem swojego zwątpienia, ale
przekonanie, że właśnie wypełnia się to, co od wieków było zapowiadane.
Na potwierdzenie swoich słów ksiądz profesor podaje, że
jeśli mówimy Zdrowaś Mario, to mamy
na myśli całą modlitwę i uwielbienie Marii, a nie pozdrowienie jakiejś Marii.
Śmierć na krzyżu dla współczesnych Jezusowi Żydów była
jednym z największych upodleń. Dlatego początkowo do nauki Chrystusa po Jego
śmierci odnoszono się z dystansem i odbierano negatywnie. Jednak już w III
wieku pojawiają się świadectwa, że na śmierć krzyżową Jezusa patrzy się już
zupełnie z innej perspektywy.
Jeśli idzie o bazylikę Grobu Pańskiego i to czy jest ona
historycznym miejscem ukrzyżowania i pochowania Chrystusa, Chrostowski powołuje
się na tradycję chrześcijańskich pielgrzymek do tego miejsca. To ma być dowód
na to, że budowla ta została wzniesiona na miejscu ukrzyżowania i grobu Jezusa.
Zacytujmy: Te miejsca są autentyczne, bo
pamięć chrześcijan zawsze przykładała do nich ogromne znaczenie.
Natomiast podczas rozważań na temat relikwii Krzyża
Świętego Chrostowski przywołuje pewną anegdotę, która głosi, że gdyby wszystkie
te relikwie poskładać w całość, to wyszedłby krzyż dużo większy niż ten, na którym
ukrzyżowano Chrystusa.
Starochrześcijańskie podania głoszą, że cesarzowa Helena
w grocie obok Golgoty znalazła wiele krzyży. Przy jednym z nich został
uzdrowiony chory człowiek i to ten właśnie krzyż uznano za ten, na którym
ukrzyżowano Jezusa.
Dowód nieweryfikowalny i ile w nim prawdy, tylko bóg
wie.
Chrostowski wraca do myśli o tych, którzy po
ukrzyżowaniu Chrystusa gotowi byli cierpieć i ponosić śmierć za wiarę i naukę
Jezusa. Ma to być dowód na to, że wszystko jest prawdą, ponieważ ludzie nie cierpieliby
i nie ginęliby tak chętnie za coś wymyślonego i niepewnego.
Natomiast na temat sprzeczności niektórych fragmentów
Nowego Testamentu ksiądz profesor stwierdza, że to nie tyle sprzeczności, co
wzajemne dopełnienia. Nowy Testament zawiera świadectwa różnych środowisk i
osób, które były pierwszymi wyznawcami Chrystusa. Były to świadectwa uczniów
znających Jezusa z Jego ziemskiej działalności, ale również i świadectwa tych,
którzy Jezusa nie znali, ale doświadczyli Jego obecności w tak dobitny sposób,
że ich życie uległo diametralnej przemianie, jak choćby życie św. Pawła.
Z takich właśnie różnych perspektyw i odmiennych punktów
widzenia zbudowano jedność wiary w różnorodności świadectw.
Chrostowski zauważa, ze wiara religijna wyprzedza
intelekt i jest w stosunku do niego pierwotna. Jednak potrzebna jest refleksja,
by wiarę w Boga rozumieć i wzmacniać.
Prawdziwe odpowiedzi o sens życia czy wiary nie
pojawiają się w trakcie dyskusji akademickich, ale w obliczu cierpienia i
śmierci. Dopiero w takich sytuacjach człowiek jako istota rozumna pyta siebie o
sens życia i sam nie jest w stanie sobie na te pytania odpowiedzieć.
Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć sobie na pytania o
sens istnienie świata i człowieka, gdyż odpowiedzi te nie są składnikiem
doczesności, ale zapowiedzią i przedsmakiem wieczności – stwierdza Chrostowski.
I tyle tych dowodów na zmartwychwstanie Chrystusa.
Przyznacie, że z powyższych rozważań wynika, że dowodów
na zmartwychwstanie Chrystusa w ludzkim rozumieniu nie ma. A skoro nie ma dowodów,
pozostaje wiara, że tak właśnie było, jak wierzymy. I na tym właśnie polega
sens wiary – nie wiedzieć, nie widzieć, a doświadczać i wierzyć!