3 lipca 2015

Dzień, którego nie było

Wstałem dzisiaj przekonany, że to czwartek. Tak byłem zdziwiony piątkiem, że pomyślałem: Ktoś mi ukradł dzień! Potem pomyślałem, że to bałagan w głowie i stres! Złodzieje!

Kiedy dotarło do mnie, że „zgubiony” czwartek nigdy już nie wróci i zadomowiłem się w piątku w najlepsze, odczytałem pocztę, a tam dwie wiadomości, które oznaczały, że dwie sprawy mam w plecy. Tydzień, dwa? Pewnie ze trzy tygodnie przygotowywałem dwie sprawy i przepadło.
Wynik nie zależał ode mnie, więc nie tyle mnie to dobiło, co zmobilizowało, żeby szukać innych rozwiązań!
Później okazało się, że blat biurka jest pęknięty. No, całkiem nieźle ten dzień się układa, pomyślałem. Zdemontowałem blat i zabrałem się za jego naprawę. Udało się. To już coś!
Następnie postanowiłem rozprawić się z chwastami i poczęstować je środkiem, który raczej nie przysporzy im wzrostu. Znalazłem sobie też inne zajęcie, żeby tylko nie myśleć o tym, co w plecy.
W końcu zmęczony i robotą, i upałem, ruszyłem do domu! I pomyślałem, jak fajnie, że ta sobota praktycznie minęła!
No i przyszło opamiętanie, że to wcale nie jest sobota, tylko nadal piątek, którego przecież rano miało jeszcze nie być, bo miał być czwartek!

I co? Nie jest ciekawie? 
Byłbym zapomniał!
Posłuchajcie tego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...