Wstałem
dzisiaj przekonany, że to czwartek. Tak byłem zdziwiony piątkiem, że
pomyślałem: Ktoś mi ukradł dzień! Potem pomyślałem, że to bałagan w głowie i
stres! Złodzieje!
Kiedy dotarło
do mnie, że „zgubiony” czwartek nigdy już nie wróci i zadomowiłem się w piątku
w najlepsze, odczytałem pocztę, a tam dwie wiadomości, które oznaczały, że dwie
sprawy mam w plecy. Tydzień, dwa? Pewnie ze trzy tygodnie przygotowywałem dwie
sprawy i przepadło.
Wynik nie
zależał ode mnie, więc nie tyle mnie to dobiło, co zmobilizowało, żeby szukać
innych rozwiązań!
Później
okazało się, że blat biurka jest pęknięty. No, całkiem nieźle ten dzień się
układa, pomyślałem. Zdemontowałem blat i zabrałem się za jego naprawę. Udało się.
To już coś!
Następnie postanowiłem rozprawić się z chwastami i poczęstować je środkiem, który
raczej nie przysporzy im wzrostu. Znalazłem sobie też inne zajęcie, żeby tylko nie myśleć o tym, co w plecy.
W końcu
zmęczony i robotą, i upałem, ruszyłem do domu! I pomyślałem, jak fajnie, że ta
sobota praktycznie minęła!
No i
przyszło opamiętanie, że to wcale nie jest sobota, tylko nadal piątek, którego
przecież rano miało jeszcze nie być, bo miał być czwartek!
I co? Nie
jest ciekawie?
Byłbym zapomniał!
Posłuchajcie tego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz