Jestem pełen podziwu
dla ludzkiej myśli sprzed lat i tego, jak człowiek popełnia te same błędy, nie ucząc
się nic od swoich poprzedników, którzy przerabiali podobne problemy w swoim życiu.
Skończyłem na tym, jak
to Głupota stwierdziła, że z reguły człowiek jest niezadowolony z siebie, a
przy tym podziwia innych.
Erazm stwierdza, że: Skutkiem tego to
więdną i giną wszystkie dary, cała uroda i wytworność życia. Bo i cóż po
piękności ciała, tego szczególnego daru bogów nieśmiertelnych, jeśli ją skazi
obrzydzenie do samego siebie?
Co po młodości, jeśli ją przeżera kwas starczego
smutku? I czegóż to ostatecznie w całym życiu czy to sam dla siebie, czy dla
innych pięknie dokonasz (bo nie tylko w sztuce, ale i we wszelkim działaniu w
tym jest rzecz cała, aby to, co czynisz, było piękne), jeśli nie będzie z tobą
moja siebie rada Filautia? Ona, którą ja słusznie za siostrzyczkę moją uważam
rodzoną — tak dzielnie ona zawsze za mną staje.
A owa Filautia to greckie określenie miłości własnej oraz uznanie siebie,
pojednanie ze sobą.
Użalanie się nad sobą i poczucie bycia ofiarą, to nie po drodze z
założeniami starożytnych Greków i Erazma z Rotterdamu.
Później mówił o tym nieco inaczej znany rozpustnik, ale w konsekwencji
święty Augustyn, który ukuł powiedzenie: Kochaj
i rób co chcesz! I dodać tu trzeba, Kochaj przede wszystkim siebie!
I jeszcze to słynne i wręcz pospolite: Kochaj
bliźniego swego, jak siebie…
Wiem, że to skróty myślowe, ale blog to nie sala wykładowa i mogę sobie na
nie pozwolić!
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz