Na samym początku
tygodnia, zgodnie z zapowiedziami, przyszło mi pisać o pacyfistycznych
poglądach Erazma z Rotterdamu.
Zatem cały tydzień pokojowego
pisania przede mną! Wcale się tym nie martwię.
Zwolennicy mocnych
wrażeń mogą tu nie zaglądać przez jakiś czas.
Wrogowie mogą spać
spokojnie i zażywać wakacji!!!
Zanim znów przejdę do
myśli Erazma z Rotterdamu, to chciałbym, aby tak było, że moje dzieła pali się
na stosie, wyklinana i zakazuje czytać!
Czujecie, jaki byłby
rozgłos przy dzisiejszych mediach? Kopacz i Szydło poszłyby w medialną odstawkę
jak nic!
Ale wtedy byłoby za
mało polityki, a za dużo Waszkiewicza! I tak źle, i tak niedobrze! Bo w sumie
wszystko, co nie ma umiaru, zdrowe i pożądane nie jest.
Erazm z Rotterdamu za
życia był zwalczany. Na jego pogrzebie nie zjawił się żaden katolicki duchowny.
Dziwić przy tym może zmienność stosunku przedstawicieli Kościoła do myśli Erazma, ponieważ zaledwie 10 lat po śmierci papieża Pawła III, który proponował Erazmowi
kapelusz kardynalski, jego następca Paweł IV w 1559 roku zaliczył wszystkie
działa autora „Pochwały głupoty” do pierwszej kategorii ksiąg zakazanych.
Tak sobie teraz pomyślałem,
że w ogóle to przydałoby się kilka słów o samym Erazmie, ale to w następnej
odsłonie.
Teraz o tym, że zdaniem
Erazma z Rotterdamu wszelka wojna jest sprzeczna z filozofią świata i przeciwna
naturze człowieka stworzonego przecież do życia w pokoju!
Myśliciel uważał, że wojna
niszczy morale człowieka, zasady religijne i wartości kulturalne.
Nic zatem nowego, gdyż
takie właśnie skutki obserwujemy podczas każdej z wojen dziejących się w
przeszłości i obecnie.
Ciekawe jest natomiast to, że człowiek głoszący pokój był w takiej nienawiści u wielkich Kościoła
katolickiego współczesnych sobie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz