Znajomy napisał, że w obliczu problemów został sam, a
niedawni przyjaciele rozbiegli się nie wiadomo gdzie.
To norma! Zwłaszcza w środowiskach, w których człowieka
traktuje się instrumentalnie. Jesteś na tyle cool, na ile możesz być przydatny!
Przestajesz być przydatny, nie jesteś cool!
Trzeba się wewnętrznie nastawić, że samemu przyjdzie nam
borykać się z naszymi problemami i w samotności wyć do Księżyca, kiedy źle i
nie wiadomo, co zrobić, żeby się odbić od dna.
To samotność w tłumie ludzi.
Nie jesteśmy tak naprawdę sami, bo zawsze ktoś przy nas
jest, należymy do jakiejś społeczności (rodzina, koledzy, portale społecznościowe…),
ale nosimy w sobie samotność i z nią też musimy poradzić sobie sami, jak z
innymi swoimi problemami!
Jeśli idzie o mnie, to lubię swoją samotność!
Może trzeba najpierw pokochać egoistycznie siebie, jak
mawiał św. Augustyn: Kochaj i rób, co chcesz!
Zacząć kochać od siebie, a później dalej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz