15 czerwca 2016

Boże, uchowaj...

Broniłem się, jak mogłem przed samorządowym serialem pt. Nagrania sesji RM w małej gminie na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna. Kilku znajomych prosiło usilnie: Zajrzyj, posłuchaj, trochę się pośmiejesz!
Muszę przyznać, że w końcu zaciekawiłem się tematem i obejrzałem kilka odcinków serialu, w którym wódz nowy najczęściej gra główną rolę.
Rzeczywiście jest śmiesznie, kiedy widzisz faceta trzymającego w rękach kartkę i nie umiejącego przeczytać, co tam na tej kartce ktoś facetowi napisał, a może sam nawet pisał, a później przeczytać nie umiał.
Tyle przy tym czytaniu chrząkania i innych odgłosów, jak gdyby czytający na rzeź miał iść lub tortury.
Oglądałem człowieka i intensywnie myślałem, co było dla niego większym wyzwaniem – to, o czym czytał czy może samo czytanie!?
W pewnym momencie był wspomniał, że brał udział w seminarium naukowym.
Boże! krzyknąłem. Cóż to musiało być za naukowe seminarium!

Wiem, że jestem ignorantem.
Zdarza mi się krytykować tych, których nie rozumiem.
Odrzucam od siebie zjawiska, których nie rozumiem.
Wielu ludzi skrzywdziłem i nie prosiłem o wybaczenie.
Myślę, że dobrzy ludzie już mi wybaczyli.

Słuchając jednak stęków wodza, pomyślałem sobie: Boże, jaki ja jestem szczęśliwy, znając swoje słabości!
Ale przy tym stękaniu zaskoczyła mnie jeszcze bardziej reakcja wysokiej rady. Nikt nie reagował. Wszyscy zdawali się słuchać i byli tacy poważni, jak gdyby papieża słuchali albo co najmniej proboszcza!
Nie wiem czy to normalna reakcja na takie wystąpienia, czy może zwykły wyraz totalnej rezygnacji! Jak bowiem kiedyś napisał Miłosz, polski noblista:
(…)
Rozumiesz. Jest taka cierpienia granica,
Za którą się uśmiech pogodny zaczyna,
I mija tak człowiek, i już zapomina,
O co miał walczyć i po co.

Jest takie olśnienie w bydlęcym spokoju,
Gdy patrzy na chmury i gwiazdy, i zorze,
Choć inni umarli, on umrzeć nie może
I wtedy powoli umiera.
(…)

Następnie słuchałem, jak mówił inny wielki z małej gminy. Był nieprzygotowany. Jąkał się, bąkał, biegał oczami na boki.
Przecież można sobie to, co chce się powiedzieć, napisać na kartce i nauczyć na pamięć albo po prostu przeczytać.
Ktoś zapraszał ludzi na festyn pod przy budynku szkoły podstawowej.
Przecież w naszym miasteczku nie ma szkoły podstawowej, tylko zespół szkolno-przedszkolny.
Kto, jak kto, ale ludzie władzy, powinni o tym wiedzieć. A zwłaszcza dyrekcja danej instytucji.
Jeśli nie oni, to kto?!

Kiedy byłem wodzem, jedna z dróg powiatowych została kiedyś mnie przejęta przez gminę po to, aby wykonać dokumentację techniczną i następnie ewentualnie z władzami powiatu przystąpić do budowy nawierzchni tejże drogi.
Jakież ja wtedy baty za to dostałem, że gminną kasę na powiatowe drogi wydaję! A jakie baty dostałem za to, że gmina dołożyła się do budowy słynnej w małej gminie „schetynówki” (też drogi powiatowej)!
A dzisiaj słyszę, że droga powiatowa została przejęta przez władze gminy, która zamierza budować na niej nawierzchnię. Cieszę się z tego, że władze robią dokładnie to samo, co ja, ponieważ to jest jedyna szansa, żeby fatalne drogi powiatowe w małej gminie miały dobre nawierzchnie. Dziwi mnie jednak przy tym fakt, że wszyscy uważają to za normę. Nie możecie zapomnijcie, że to właśnie mój pomysł!
Czekam tylko na to, że władze powiatu wesprą finansowo małą gminę w tej inwestycji, gdyż, jak wiemy, w powiecie rządzą „zieloni” i w małej gminie też.
Boję się tylko jednego, że „zieloni” są naprawdę zieloni i z tego dobrego zamysłu niewiele w przyszłości wyjdzie.

Ze śmiechem słuchałem też wodza, jak z wielką powagą mówił o firmie telekomunikacyjnej, której od dobrych kilku lat już na rynku nie ma.
Wódz tak się w swojej wypowiedzi motał, że wyszło najpierw, że firma ta jest, później, że jest w  stanie likwidacji i na koniec, że praktycznie jej nie ma.
Przyznaję bez bicia, ale do końca nie zrozumiałem tej wypowiedzi.
Nieprzygotowany był człowiek, jak nic. Wszyscy bowiem wiedzą, że firma, której mówił od lat nie świadczy usług telekomunikacyjnych na terenie małej gminy.
A może wódz się zatrzymał tych lat kilka z tyłu i trwa w tamtym świecie, kiedy ta firma istniała!
Mogę się jeszcze domyślać, że siedziba tej firmy, tj. Szepietowo, kojarzy się wodzowi ze znanym ODR z siedzibą w tymże miasteczku.
To jednak nie usprawiedliwia wodza, gdy mówi, że firma, której już nie ma, nie dogadała się z innymi firmami w sprawie jakiejś tam.
Przykro słuchać!
A jeszcze bardzie przykro patrzeć, jak moja wczorajsza mądra opozycja słucha tego z uwagą i nawet potakuje.
Ciekawe czy ci, którym wczoraj nie wystarczała żadna moja odpowiedź, zarzucali mi arogancję i chęć zbycia tematu, nie wstydzą się dzisiaj takich odpowiedzi, których słuchają z uwagą i ani słowem nie pisną.
Wiadomo, swój mówi!?

Kolejną sceną serialu była skarga przewodniczącego, że kontrolować gminy nie może skutecznie.
Kontrole w małej gminie zawsze wzbudzały emocje. Komisja rewizyjna w każdej kadencji pragnie odkryć jakąś aferę podszytą plotkami. Starają się więc kontrolerzy radni zrobić wszystko, żeby te plotki potwierdzić, ale nie zawsze się daje. Wtedy wychodzą żale kontrolujących. Skarżą się, że ktoś tam zasłania się opiniami prawnymi.
Wódz tymczasem odpowiada, że kontrole będą prowadzone zgodnie z opiniami prawnymi!
To nie jest odpowiedź. Opinie prawne sporządza się w konkretnych sprawach, chyba że została sporządzona opinia prawna, co wolno KR sprawdzać, a czego nie.
Teoretycznie KR może sprawdzać wszystko, jednak nie wszystkie informacje mogą być jej udzielone.
Pamiętam, jak za moich wodzowskich czasów radni chcieli nawet udostępnienia im danych osobowych petentów jednej z gminnych instytucji. Nie dało się. Nie wolno! A oni i tak chcieli! Nie chcieli zrozumieć, że prawo nie pozwala! Nie chcieli zrozumieć, że z takimi informacjami nie wolno każdego zapoznawać!
Nie wiem, czego tym razem KR chciała, ale odpowiedź wodza była poniżej krytyki. Nie wiedział bowiem tego, czego rzekome opinie prawne dotyczyły, a od razu się nimi zasłonił.
Może idzie o to, aby zakryć pewne sprawy, ponieważ, jak wiadomo, w OPS, wódz teraz wszystko podpisuje, a zatem za wszystko, jak cholera, bierze odpowiedzialność.
Kontrole i zaspokojenie potrzeb kontrolujących to są trudne i złożone sprawy. Ludzie z reguły nie rozumieją, że urzędnikowi nie wolno udostępniać pewnych informacji nawet KR. Do pewnych informacji mają dostęp inne instytucje kontrolne, jak np. RIO, UKS czy NIK. Natomiast nie wolno ich ujawniać kontrolującym radnym.
Zupełnie co innego mamy, jeśli idzie rzeczywiście o prowadzenie kontroli, żeby wziąć odwet za coś tam z przeszłości.
Wiemy doskonale, że niektórym ludziom w małej gminie nie wolno udzielać pewnych poufnych informacji, ponieważ w tym samym momencie przestają one być poufne. A wtedy wychodzi smród, za który beknie urzędnik!


Ogólnie rzecz ujmując, to, Boże, uchowaj od takiej władzy. Dlatego pewnie zdecydowałem na jakiś czas stąd wyjechać. Tego się nie da słuchać. Nie wiem, jak inni tego słuchają. Jednak to nowa jakość, o którą większości chodziło! 
Władza to władza i basta! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...