Wcale niedawno, wcale niedawno temu ani
nie za siedmioma górami. Całkiem wczoraj i tak bardzo blisko, w najbliższym
otoczeniu, w naszym realnym świecie, gdzie ptak śpiewa o świcie, gdzie ludzie
do siebie się uśmiechają, gdzie rzeki płyną do morza, gdzie człowiek samotny trudzi
się srodze na swojej drodze życiowej; właśnie tam i wtedy napotykamy często na młoty
i przecinaki.
Taki młot na przykład pieprzy
publicznie głupoty, a przecinak w komentarzach bije mu za to brawo!
Młoty i przecinaki doskonale się
rozumieją. Idą w zaparte w swojej głupocie. Co tam opinia innych?! W sumie mają
rację, bo kto by się tam przejmował przeciętnym człowiekiem, kiedy mnie jest
dobrze i tak przez chwilę będzie!
Młoty i przecinaki pewnie boleją nad
tym, że dają kolejne plamy, do których się nie przyznają. Potrafią za to
dobitnie w swoich wypowiedziach dokopać przeciętnemu, obrazić, sponiewierać.
Dla nich to taka norma.
Piszmy o komentarzach, takich poniżej
pasa!
Dlaczego złośliwe komentarze, pełne
chamstwa, prostactwa, takie bogate w leksykalne ubóstwo, pojawiają się wówczas,
gdy dotykam pisaniem wczorajszych krzykaczy, sprawiedliwych na pokaz, udających
chorych, rzekomo pokrzywdzonych przez wczorajszego wodza, czyli mnie – uosobienie
zła?
Dlaczego przecinaki odzywają się wtedy,
gdy uderzam w tych, co się tak bardzo starają na zewnątrz być wybieleni, a
wewnątrz są, kim są?
Pewnie nie raz i nie dwa życzą mi przy
tym śmierci. Ale moja śmierć przyjdzie w zapisanym mi czasie. Tak samo jak
śmierć każdego, bo śmierć jest najpewniejsza ze wszystkich spraw na ziemi, a
nasze podrygiwanie w udawaniu życia jest często kiepskim spektaklem na scenie
codzienności.
Jeśli przecinak albo młot nie zrozumie kogoś,
starającego się zrozumieć drugiego człowieka, nazywa go pseudointelektualistą.
Jeśli przecinak albo młot przeczyta czyjś
tekst bez zrozumienia; tekst, który przerasta jego możliwości percepcyjne,
wówczas okrasi ten tekst akapitem „gniot”.
Nie umieją słuchać i nie rozumieją
tego, co sami piszą, bo gdyby rozumieli, to by się chyba wstydzili.
Sam często bardzo się wstydzę na myśl o
swojej głupocie. Na szczęście znam kilka osób, które potrafią to robić i to
mnie mocno hamuje, żeby nie szukać sznura i jakieś tam wolnej gałęzi albo belki
pod stropem.
Jeśli przecinak albo młot zarzuca komuś
pseudointelektualizm, pijaństwo, hipokryzję…, to nie jest nic innego, jak
projekcja ich samych na wybrany cel; projekcja ich słabości, kompleksów i
pragnień.
Znane jest w psychologii zjawisko
projektowania na innych wszystkiego tego, czego projektujący u siebie
podświadomie nie toleruje, nienawidzi. Projektowanie tego wszystkiego, czego projektujący
podświadomie pragnie. Nie może jednak zrealizować swoich pragnień ze strachu
przed społeczną anatemą. Boi się siebie samego i skrzętnie to ukrywa. A dobrą
zasłoną w tej grze jest oskarżanie innych i innym przypisywanie wszystkiego, co
w projektującym tkwi.
Jeśli mi się dostanie za to, co piszę w
rozterce, to będzie tylko przykład, że się nie mijam z prawdą.
Dlatego nie warto przejmować się ani
młotami, ani przecinakami. Trzeba robić swoje. A ich pomroczność chroniczną
trzeba tolerować. To przecież nic nowego, że słońce wschodzi nad złymi i
dobrymi, mądrymi i głupimi.
Napisałem kiedyś miniopowiadanie o tym,
jak mądry przemawiał do mądrego inaczej. Wrzucę je w następnym wpisie.
A teraz?
Na razie!
Niektórych chyba nigdy nie polubię, choć mogę ich pokochać jako nieprzyjaciół swoich i bliźnich |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz