Bojownicy o dobrą
reputację łączcie się!
W małych
społecznościach najważniejsze to mieć dobrą reputację. Rób, co chcesz, byleby
tylko ludzie o tym nie wiedzieli i źle o tobie nie mówili. A przede wszystkim
rób to, co ludzie chcą, abyś robił. Nawet najgłupsze rzeczy, byleby tylko
mieszczące się w społecznym casusie.
Zatem ty sam i twoje
ewentualne wolnościowe zapędy wyrażania siebie to nic, w porównaniu z tym,
czego oczekuje od ciebie opinia społeczna, choćby ta małomiasteczkowa albo
gminna .
A co z tymi, co mają w
tak zwanym głębokim poważaniu tzw. dobrą reputację i robią to, co uważają, że
robić powinni, aby realizować przede wszystkim siebie? A co z tymi, którzy nie
dbają o to, żeby podobać się ludziom z tym, co robią? A co z tymi, którzy starają
się przede wszystkim uszczęśliwić siebie i zaspokoić swoje pragnienia, nawet te
potępiane przez daną społeczność? A co z tymi, którzy są czarni wśród białych,
biali wśród czarnych i kolorowi wśród szarych?
Ci cieszą się
zdecydowanie złą reputacją w swoich zaściankowych społecznościach.
To cena, jaką płacą za
to, że są sobą, że są wolni.
Jakiś czas temu
widziałem w lokalnym markecie człowieka śmigającego między półkami. Człowiek,
jak człowiek, nic szczególnego nie wyróżnia go spośród innych klientów tego
lokalnego sklepu, poza tym, o czym pewnie pamiętać już nie chce, ale o tym za
chwilę.
Dobrze, że robił zakupy
w lokalnym sklepie i zostawiał tu zarobione pieniądze. Dobrze, bo przecież
pracują tam nasi ludzie.
Szkoda tylko, że jakiś
czas temu, kiedy był we władzach gminy, wcale za otwarciem tegoż skalpu nie był.
Zadawał mi dziwne pytania czy zastanawiam się, ile osób po otwarciu tego sklepu
straci pracę, czy nie działam na niekorzyść lokalnych przedsiębiorców, czy to
nie za mała mieścina na taki sklep, czy…, czy…, czy…?
Nie pamiętam, jakich
odpowiedzi udzielałem, ale dzisiaj życie samo dało odpowiedź i zweryfikowało tegoż
człowieka obawy.
Choć przedtem był
przeciw powstaniu tego sklepu, martwił się o lokalnych przedsiębiorców, to
dzisiaj do nowego sklepu chodzi i robi tam zakupy, a nie do tych, o których
wczoraj tak się martwił.
Ma człowiek ów bardzo
dobrą opinię w środowisku lokalnym. Słowem, ma bardzo dobrą reputację.
Ja to jakoś tak mam, że
jeśli jestem przeciwny czemuś lub komuś, to później nie paraduję i nie
uśmiecham się głupio do wszystkich. Trudno mi się przekonać na „tak”, gdy
publicznie jestem na „nie”. Nie wiem czy to jakaś tam moja stałość w poglądach
na pewne sprawy, czy może jakiś dziwny wewnętrzny upór?
Gdy dowiem się, co to
jest, z pewnością napiszę.
Bardzo rzadko zaglądam
na lokalne portale internetowe, a jeszcze rzadziej czytam komentarze pod
konkretnymi wydarzeniami. Robię to, jeśli ktoś mnie wręcz przymusi na przykład
słowami: Zapoznaj się z tym i powiedz, co myślisz. I właśnie podczas takiego
zapoznawania się natrafiłem na komentarz dotyczący jednego ze sprawiedliwych w
małej gminie. Piszący pytał, dlaczego sprawiedliwy teraz milczy na sesjach jak
zaklęty, wcale się nie odzywa.
Pewnie dlatego, że
wszystko jest w jak najlepszym porządku! Czytaj: w porządku po jego myśli!
Kiedy jednak ten porządek sprawiedliwości się zmieni, wówczas i sprawiedliwy
głos odzyska. Znów zacznie krzyczeć. Niech no mu tylko ktoś tam odbierze choć
jeden przywilej, a będzie krzyczał jak dawniej.
Człowiek ów cieszy się
dobrą reputacją w lokalnej społeczności. Reputacja cool!
Ja czuję jakiś niesmak,
kiedy słucham takich ludzi, którzy gardłują tylko dlatego, żeby osiągnąć
korzyść dla siebie. Rozumiem jeszcze osoby prywatne, ale nie osoby pełniące
funkcje publiczne czy społeczne!
Najchętniej takim
ludziom dałbym wszystkiego w nadmiarze, żeby się mogli zachłysnąć. Tylko z
drugiej strony trzeba by uważać, bo czy tacy ludzie znają umiar?
Zaczynam mieć szacunek
dla jednego z moich oponentów, który nie zawsze mówił mądrze i czepiał się
bzdetów, na które nie miałem wielkiego albo żadnego wpływu, jak choćby
oznakowanie zjazdu z drogi krajowej do miasteczka tego. Brakowało mu tam nazwy
miejscowości ukochanej.
Teraz jakoś mu to nie
przeszkadza, ale przeszkadzają mu inne bzdety i nie chowa się za milczeniem złotym
i pięknym układem, tylko mówi za ludźmi. To dobrze. To całkiem niezły początek
kampanii. Będzie być może następny kandydat partyjny na fotel wodza, dla
którego plakatów kościelne parkany będą stały otworem.
Człowiek ów cieszy się
dobrą reputacją w środowisku lokalnym. Reputacja cool to przecież podstawa.
Dobrze jest usłyszeć
jakieś głośne veto w tej niby zgodzie na nowe. Tylko ślepcy albo poklepywacze
obstają twardo przy tym, że lepiej jest i basta! Tylko ci, którzy codziennie korzystają
z tego, ale to przecież oni mieli wszystko zmienić.
Jak pisałem wcześniej,
potrafię zrozumieć kogoś, kto coś tam ugrywa dla siebie prywatnie, a przy tej
właśnie okazji korzysta z tego wielu.
Tyle moich wynurzeń na temat
tego, co przeczytałem w komentarzach. Nie mogę jednak obiecać, że będę oglądał
obrady. Muszę z radością przyznać, że to serial na pewno nie dla mnie!
Widziałem dzisiaj twarz
i oczy uciekające przed moim spojrzeniem. To była twarz kłamczuchy. Ileż osoba
ta naskarżyła się na mnie i nadonosiła różnym instytucjom! Ileż nakłamała przed
kamerami!
Kłamstwo jest jedną z
usankcjonowanych przez prawo form obrony własnego stanowiska. Ale to ewentualna
praktyka na rozprawach sądowych, gdzie każda ze stron ma prawo wszelkimi
sposobami udowodnić swoją rację.
Natomiast w życiu codziennym
kłamstwo, a do tego przed kamerami, jest dla osoby cieszącej się w lokalnej
społeczności dobrą reputacją raczej niedopuszczalne. Niedopuszczalne jest również
wtedy, gdy ma się szacunek dla siebie!
Ale, co tam, w lokalnej
społeczności jak już się ma dobrą reputację, to się ma!
Kłamałem w życiu
nieraz, a kto nie kłamał, niech krzyczy. Nie kłamałem jednak nigdy, żeby
dokopać komuś innemu. Nie udawałem przed światem poszkodowanego przez ludzi i
nie nosiłem na co dzień maski cierpienia na twarzy.
Znam człowieka z
widzenia, nikomu nic złego nie zrobił, zagląda do kielicha, ale zagląda za
swoje. Taki człowiek-dusza, że jak ma, to nawet innym postawi i razem się pośmieje.
Cieszy się złą
reputacją w lokalnej społeczności.
Lubię szczerych i
uczciwych ludzi. Nie interesuje mnie czy piją, zwłaszcza gdy piją za swoje.
Zapomniała mała
społeczność, że dwa tysiące lat temu z kawałkiem Człowiek, do którego dzisiaj każdy
niemalże się przyznaje, był oskarżany, że pozwala sobie na biesiady z pijakami
i nierządnicami.
Przez kogo był
oskarżany?
Przez ludzi mających
dobrą reputację w swojej społeczności!
Co z ich oskarżeń zostało?
Każdy wierzący wie!
Jest taki jeden
człowiek w lokalnej społeczności, który musi byś ślepy. Nie, nie niewidomy!
Ślepy na to, co robi. Głuchy na to, co mówi. Pozbawiony krytycyzmu, do siebie
oczywiście. Ponieważ na krytykę postępowania i pracy innych ma zawsze czas i
energię.
Cieszy się w małej
społeczności dobrą reputacją.
Bojownicy o tak zwaną
dobrą reputację w małych społecznościach są niestrudzeni.
Najbardziej śmieszy
mnie jednak fakt, że kiedy zapytasz kogoś, co myśli o tym czy tamtej z tzw.
dobrą reputacją, to włos się jeży na głowie, słysząc co właśnie myśli.
Teraz się powymądrzam i
stwierdzę, że tak będzie zawsze, dopóki ludzie nie zajmą się sobą. Są tacy
ludzie w małych lokalnych społecznościach, ale to właśnie oni mają gdzieś tzw.
dobrą reputację i poklask tłumku. Żyją po swojemu i są naprawdę szczęśliwi!
A sama reputacja, ta
dobra czy ta zła? To taki wymysł karzełków, żeby swoich pochwalić, a wolnym i
wrogom dokopać!
Ja wybieram wolność!
Prawdziwą! Nic na pokaz!
PS
Poznajecie kogoś z podanych
wyżej przykładów?
Zapewniam Was solennie, że podobieństwo owo jest sprawą przypadku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz