13 czerwca 2016

Dobra reputacja w lokalnym bagienku

Bojownicy o dobrą reputację łączcie się!
W małych społecznościach najważniejsze to mieć dobrą reputację. Rób, co chcesz, byleby tylko ludzie o tym nie wiedzieli i źle o tobie nie mówili. A przede wszystkim rób to, co ludzie chcą, abyś robił. Nawet najgłupsze rzeczy, byleby tylko mieszczące się w społecznym casusie.
Zatem ty sam i twoje ewentualne wolnościowe zapędy wyrażania siebie to nic, w porównaniu z tym, czego oczekuje od ciebie opinia społeczna, choćby ta małomiasteczkowa albo gminna .
A co z tymi, co mają w tak zwanym głębokim poważaniu tzw. dobrą reputację i robią to, co uważają, że robić powinni, aby realizować przede wszystkim siebie? A co z tymi, którzy nie dbają o to, żeby podobać się ludziom z tym, co robią? A co z tymi, którzy starają się przede wszystkim uszczęśliwić siebie i zaspokoić swoje pragnienia, nawet te potępiane przez daną społeczność? A co z tymi, którzy są czarni wśród białych, biali wśród czarnych i kolorowi wśród szarych?
Ci cieszą się zdecydowanie złą reputacją w swoich zaściankowych społecznościach.
To cena, jaką płacą za to, że są sobą, że są wolni.

Jakiś czas temu widziałem w lokalnym markecie człowieka śmigającego między półkami. Człowiek, jak człowiek, nic szczególnego nie wyróżnia go spośród innych klientów tego lokalnego sklepu, poza tym, o czym pewnie pamiętać już nie chce, ale o tym za chwilę.
Dobrze, że robił zakupy w lokalnym sklepie i zostawiał tu zarobione pieniądze. Dobrze, bo przecież pracują tam nasi ludzie.
Szkoda tylko, że jakiś czas temu, kiedy był we władzach gminy, wcale za otwarciem tegoż skalpu nie był. Zadawał mi dziwne pytania czy zastanawiam się, ile osób po otwarciu tego sklepu straci pracę, czy nie działam na niekorzyść lokalnych przedsiębiorców, czy to nie za mała mieścina na taki sklep, czy…, czy…, czy…?
Nie pamiętam, jakich odpowiedzi udzielałem, ale dzisiaj życie samo dało odpowiedź i zweryfikowało tegoż człowieka obawy.
Choć przedtem był przeciw powstaniu tego sklepu, martwił się o lokalnych przedsiębiorców, to dzisiaj do nowego sklepu chodzi i robi tam zakupy, a nie do tych, o których wczoraj tak się martwił.
Ma człowiek ów bardzo dobrą opinię w środowisku lokalnym. Słowem, ma bardzo dobrą reputację.

Ja to jakoś tak mam, że jeśli jestem przeciwny czemuś lub komuś, to później nie paraduję i nie uśmiecham się głupio do wszystkich. Trudno mi się przekonać na „tak”, gdy publicznie jestem na „nie”. Nie wiem czy to jakaś tam moja stałość w poglądach na pewne sprawy, czy może jakiś dziwny wewnętrzny upór?
Gdy dowiem się, co to jest, z pewnością napiszę.

Bardzo rzadko zaglądam na lokalne portale internetowe, a jeszcze rzadziej czytam komentarze pod konkretnymi wydarzeniami. Robię to, jeśli ktoś mnie wręcz przymusi na przykład słowami: Zapoznaj się z tym i powiedz, co myślisz. I właśnie podczas takiego zapoznawania się natrafiłem na komentarz dotyczący jednego ze sprawiedliwych w małej gminie. Piszący pytał, dlaczego sprawiedliwy teraz milczy na sesjach jak zaklęty, wcale się nie odzywa.
Pewnie dlatego, że wszystko jest w jak najlepszym porządku! Czytaj: w porządku po jego myśli! Kiedy jednak ten porządek sprawiedliwości się zmieni, wówczas i sprawiedliwy głos odzyska. Znów zacznie krzyczeć. Niech no mu tylko ktoś tam odbierze choć jeden przywilej, a będzie krzyczał jak dawniej.
Człowiek ów cieszy się dobrą reputacją w lokalnej społeczności. Reputacja cool!

Ja czuję jakiś niesmak, kiedy słucham takich ludzi, którzy gardłują tylko dlatego, żeby osiągnąć korzyść dla siebie. Rozumiem jeszcze osoby prywatne, ale nie osoby pełniące funkcje publiczne czy społeczne!
Najchętniej takim ludziom dałbym wszystkiego w nadmiarze, żeby się mogli zachłysnąć. Tylko z drugiej strony trzeba by uważać, bo czy tacy ludzie znają umiar?

Zaczynam mieć szacunek dla jednego z moich oponentów, który nie zawsze mówił mądrze i czepiał się bzdetów, na które nie miałem wielkiego albo żadnego wpływu, jak choćby oznakowanie zjazdu z drogi krajowej do miasteczka tego. Brakowało mu tam nazwy miejscowości ukochanej.
Teraz jakoś mu to nie przeszkadza, ale przeszkadzają mu inne bzdety i nie chowa się za milczeniem złotym i pięknym układem, tylko mówi za ludźmi. To dobrze. To całkiem niezły początek kampanii. Będzie być może następny kandydat partyjny na fotel wodza, dla którego plakatów kościelne parkany będą stały otworem.
Człowiek ów cieszy się dobrą reputacją w środowisku lokalnym. Reputacja cool to przecież podstawa.

Dobrze jest usłyszeć jakieś głośne veto w tej niby zgodzie na nowe. Tylko ślepcy albo poklepywacze obstają twardo przy tym, że lepiej jest i basta! Tylko ci, którzy codziennie korzystają z tego, ale to przecież oni mieli wszystko zmienić.
Jak pisałem wcześniej, potrafię zrozumieć kogoś, kto coś tam ugrywa dla siebie prywatnie, a przy tej właśnie okazji korzysta z tego wielu.
Tyle moich wynurzeń na temat tego, co przeczytałem w komentarzach. Nie mogę jednak obiecać, że będę oglądał obrady. Muszę z radością przyznać, że to serial na pewno nie dla mnie!

Widziałem dzisiaj twarz i oczy uciekające przed moim spojrzeniem. To była twarz kłamczuchy. Ileż osoba ta naskarżyła się na mnie i nadonosiła różnym instytucjom! Ileż nakłamała przed kamerami!
Kłamstwo jest jedną z usankcjonowanych przez prawo form obrony własnego stanowiska. Ale to ewentualna praktyka na rozprawach sądowych, gdzie każda ze stron ma prawo wszelkimi sposobami udowodnić swoją rację.
Natomiast w życiu codziennym kłamstwo, a do tego przed kamerami, jest dla osoby cieszącej się w lokalnej społeczności dobrą reputacją raczej niedopuszczalne. Niedopuszczalne jest również wtedy, gdy ma się szacunek dla siebie!
Ale, co tam, w lokalnej społeczności jak już się ma dobrą reputację, to się ma!

Kłamałem w życiu nieraz, a kto nie kłamał, niech krzyczy. Nie kłamałem jednak nigdy, żeby dokopać komuś innemu. Nie udawałem przed światem poszkodowanego przez ludzi i nie nosiłem na co dzień maski cierpienia na twarzy.

Znam człowieka z widzenia, nikomu nic złego nie zrobił, zagląda do kielicha, ale zagląda za swoje. Taki człowiek-dusza, że jak ma, to nawet innym postawi i razem się pośmieje.
Cieszy się złą reputacją w lokalnej społeczności.

Lubię szczerych i uczciwych ludzi. Nie interesuje mnie czy piją, zwłaszcza gdy piją za swoje.

Zapomniała mała społeczność, że dwa tysiące lat temu z kawałkiem Człowiek, do którego dzisiaj każdy niemalże się przyznaje, był oskarżany, że pozwala sobie na biesiady z pijakami i nierządnicami.
Przez kogo był oskarżany?
Przez ludzi mających dobrą reputację w swojej społeczności!
Co z ich oskarżeń zostało?
Każdy wierzący wie!

Jest taki jeden człowiek w lokalnej społeczności, który musi byś ślepy. Nie, nie niewidomy! Ślepy na to, co robi. Głuchy na to, co mówi. Pozbawiony krytycyzmu, do siebie oczywiście. Ponieważ na krytykę postępowania i pracy innych ma zawsze czas i energię.
Cieszy się w małej społeczności dobrą reputacją.

Bojownicy o tak zwaną dobrą reputację w małych społecznościach są niestrudzeni.
Najbardziej śmieszy mnie jednak fakt, że kiedy zapytasz kogoś, co myśli o tym czy tamtej z tzw. dobrą reputacją, to włos się jeży na głowie, słysząc co właśnie myśli.

Teraz się powymądrzam i stwierdzę, że tak będzie zawsze, dopóki ludzie nie zajmą się sobą. Są tacy ludzie w małych lokalnych społecznościach, ale to właśnie oni mają gdzieś tzw. dobrą reputację i poklask tłumku. Żyją po swojemu i są naprawdę szczęśliwi!

A sama reputacja, ta dobra czy ta zła? To taki wymysł karzełków, żeby swoich pochwalić, a wolnym i wrogom dokopać!

Ja wybieram wolność! Prawdziwą! Nic na pokaz!

PS
Poznajecie kogoś z podanych wyżej przykładów?
Zapewniam Was solennie, że podobieństwo owo jest sprawą przypadku! 
Dlaczego nikt nie napisze, że mam piękny uśmiech?
     Wiem, że nie jest on zwiastunem dobrej reputacji!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...